Znów startuje Ekstraklasa. Piątkowa prasa daje więc już nieco spokoju reprezentacji Nawałki, na tapecie pozostaje niemal wyłącznie Ludovic Obraniak i jego odmowa przyjazdu na zgrupowanie. Z wielkim hukiem powraca za to Danijel Ljuboja, udzielając pierwszego wywiadu po wyjeździe z Polski. Nie żałuje wypadu do Enklawy. Zresztą niczego złego nie zrobił. W ogóle nie pił alkoholu, a poza tym ma wielki sentyment do Legii. Dobrze, że kiedy kłamie nos nie wydłuża mu się jak u Pinokia, bo mógłby mieć problem ze swoją fizjonomią.
FAKT
Wywiad z Serbem jest jednym z głównych tematów zarówno w dzisiejszym Fakcie, jak i Przeglądzie Sportowym. Większość wypowiedzi nie ma wielkiej wartości. Brzmią jakby odpowiadał na pytania na siłę, ale warto przeczytać dla krótkiego fragmentu, będącego zwyczajnie jedną, wielką ściemą Ljuboi.
A może był pan za drogi?
– Nie mogłem być, bo o pieniądzach nawet nie rozmawialiśmy. Legia to taki klub, że mogłem tam zostać nawet za darmo. Kochałem kibiców i ten klub. Nie gram dla pieniędzy.
A żałuje pan imprezy w Enklawie, gdy świętowaliście do czwartej rano zdobycie Pucharu Polski?
– Nie żałuję, bo nie zrobiłem niczego złego.
I może naprawdę pił pan wtedy tylko colę, jak tłumaczył pan francuskim mediom?
– Oczywiście, że tak było. Ale nie lubię o tym mówić. Legię zawszę będę dobrze pamiętać. Dalej utrzymuję kontakty z wieloma zawodnikami, nie tylko z Miro Radoviciem.
W Legii mógłby grać nawet za darmo, a w Enklawie pił colę. A to dobre!
Stronę obok mamy tekst z wypowiedziami Włodzimierza Lubańskiego, który w dość wyważony sposób sugeruje, że Nawałka powołał przeciętniaków. Poza tym jest negatywnie zaskoczony postawą Soboty.
Kiepsko musi być z tym chłopakiem, kiedy Lubański podkreśla to aż tak zdecydowanie.
– Muszę powiedzieć, że oglądam Waldka Sobotę w prawie każdym meczu i niestety on się niczym tutaj nie wyróżnia. Nie błyszczy tak jak w polskiej ekstraklasie. Naprawdę! Jestem zaskoczony jego postawą. Gra mocno przeciętnie i ewidentnie zgubił tę formę, jaką prezentował w europejskich pucharach ze Śląskiem. Zawiodłem się trochę, bo stał się takim średniakiem, a myślałem, że to chłopak, który może wnieść coś nawet do reprezentacji – powiedział Lubański. – Nie potwierdza swoich walorów. Stracił wszystkie atuty. Nie wiem co się z nim stało. Sobota absolutnie – i mówię to z pełnym przeświadczeniem – nie prezentuje się już tak jak wtedy, gdy się nim zachwycaliśmy.
Kolejna strona… mało tabloidowa. Teksty o tym, że do bramki Legii wraca Kuciak, a młodzi zawodnicy nie ciągną gry Wisły. Nuda. Dużo bardziej tabloidowo wygląda rozmowa z Maciejem Kotem zatytułowana „Będziemy lepsi od piłkarzy”, mimo że stwierdził tylko: „Mam taką nadzieję, jest na to duża szansa”.
RZECZPOSPOLITA
W sobotę w Dortmundzie pierwsze w tym sezonie starcie na szczycie Borussia – Bayern.
Robert Lewandowski już wie, gdzie zagra w przyszłym sezonie. Transferowa saga dobiegła końca, ale o tym, jaki klub wybrał, poinformuje dopiero 2 stycznia. Niemieckie media nie mają jednak wątpliwości: trafi latem do Bayernu. Franz Beckenbauer twierdzi, że Lewandowski jest lepszy niż Mario Mandżukić (to Chorwat miałby mu ustąpić miejsca w ataku). Kamery będą śledzić w sobotni wieczór każdy ruch Polaka. Lewandowski przewodzi klasyfikacji strzelców Bundesligi (9 bramek, Mandżukić – 8), ale cały czas musi udowadniać, że jego serce wciąż należy do Borussii. W pięciu ostatnich meczach z Bayernem gola nie zdobył, w maju – trzy tygodnie przed finałem Ligi Mistrzów – nie wykorzystał rzutu karnego, a w Dortmundzie był remis 1:1.
(…)
Ale w Monachium też nie brakuje ofiar reprezentacyjnej przerwy. Franck Ribery awans Francji na mundial okupił kontuzją żeber. – Jestem przekonany, że chłopaki poradzą sobie beze mnie – mówi Ribery. Zastąpić w sobotę Francuza powinien Mario Goetze, to będzie jego pierwsza wizyta w Dortmundzie od czasu transferu do Bayernu. Czy gwizdy i okrzyki „zdrajca” go nie sparaliżują? – Zdaję sobie sprawę, że będzie to prawdopodobnie jeden z trudniejszych momentów w karierze. Nie liczę na miłe powitanie, muszę sobie z tym jakoś poradzić, bo odejście z Borussii było moją decyzją – przyznaje pomocnik nazywany niemieckim Messim.
GAZETA WYBORCZA
Wyborcza znacznie więcej miejsca niż piłce poświęca dziś skoczkom narciarskim. W ogólnopolskim wydaniu tylko tekst pt. „Wraca problem Obraniaka”. Wypowiada się Janusz Basałaj, który rozmawiał z piłkarzem.
– Dodzwoniłem się dzień przed wysłaniem powołań albo w dniu, kiedy je ogłaszaliśmy. Nie pamiętam dokładnie. Ludo był zaskoczony, powiedział, że musi odmówić ze względów prywatnych. Ale stwierdzenie, że definitywnie rezygnuje z gry, nie padło. Chce porozmawiać z selekcjonerem i wyjaśnić wiele kwestii. Wszystkiego nie mogę powiedzieć – mówi Basałaj (…) Kilka dni temu we francuskiej telewizji Obraniak mówił, że jeśli chodzi o reprezentację Polski, nie podjął decyzji ani na „tak”, ani na „nie”. Ł»e wciąż się waha i czeka na poważną rozmowę z nowym trenerem.
Reszta dość wtórna, wszystko już było w innych mediach.
Ogólnie, Gazeta Wyborcza piłkarsko dzisiaj słabiutka jak Podbeskidzie w najgorszym okresie. W stołecznej znajdujemy wyłącznie materiał o Tomaszu Jodłowcu. Mocno przeciętny. Zacytujemy fragment:
Do Legii przyszedł w lutym ze Śląska Wrocław, przede wszystkim po to, by podnieść rywalizację wśród stoperów. Wiosną był podstawowym zawodnikiem drużyny Jana Urbana, grał w parze z Inaki Astizem. Jednak podczas letnich przygotowań w austriackim Bad Zell 51-letni szkoleniowiec przesunął Jodłowca do pomocy. Zmianę pozycji wymusiło odejście do Amkara Perm Janusza Gola i kontuzja Daniela Łukasika. Inny defensywny pomocnik, 21-letni Michał Kopczyński, dopiero wracał do treningów po długiej przerwie. Pomysł Urbana nie był odkrywczy, wcześniej na pozycji defensywnego pomocnika Jodłowca ustawiali w Polonii trenerzy Bogusław Kaczmarek i Jacek Zieliński. Nie spodziewałem się, że w Legii będę defensywnym pomocnikiem, bo przychodziłem jako stoper. Latem szybko musiałem się przestawić, ale w drugiej linii czuję się dobrze. Z każdym meczem gram coraz pewniej. Zresztą na tej pozycji zaczynałem swoją przygodę z piłką. Lubię włączać się do akcji ofensywnych – mówi Jodłowiec, który w tej rundzie strzelił już cztery gole. To jego najlepsze osiągnięcie w życiu. Jesienią 2012 roku zdobył trzy bramki, jego trafienie w ostatniej kolejce roku zapewniło wrocławianom zwycięstwo z Legią. Po tamtym spotkaniu trafił do Warszawy.
SPORT
Reprezentacja Nawałki po kilku dniach spada z okładki Sportu.
Katowicki dziennik analizuje kto z kadry Marcina Dorny nadaje się do dorosłej reprezentacji. Wychodzi mu na to, że Dziwniel, Kamiński, Zieliński i Milik. Sceptycznie o piłkarzu Udinese wypowiada się Ryszard Staniek.
– W tej chwili na pewno nie jest to gracz na miarę głównego rozgrywającego reprezentacji. Gdbym miał takiego szukać, biorąc pod uwagę umiejętności rzucania dobrej piłki, otwierającej drogę do bramki, postawiłbym raczej na doświadczonego Sebastiana Milę. Nie ma wątpliwości, że Nawałka powinien dać szansę Arkadiuszowi Milikowi. Nie z racji jego ostatnich snajperskich popisów w młodzieżówce, ale z racji… pragmatyki i taktyki. – Ł»al patrzeć gdy samotny Robert Lewandowski wraca się po piłkę do linii środkowej. On potrzebuje partnera w ataku, który nieco zluzuje go z obowiązku ganiania za obrońcami rywali i dogra doń parę piłek w trakcie meczu – uważa.
„Dogra doń”. Z pewnością Staniek ujął to właśnie w ten sposób. Zawżdy, natenczas.
Dobra, koniec żartów, bo mamy też duży wywiad z Michałem Ł»ewłakowem.
Piłkarze lubią dzisiaj pracować z trenerami o twardej ręce?
– Każdy powinien zachować swój charakter. To nie jest tak, że kiedy przychodzi ktoś z twardą ręką, od razu trzeba się ugiąć i zmienić swoją osobowość. Trener nie spadł z kosmosu. To też człowiek. A to oznacza, że aby zbudować z nim dobre relacje, wystarczy przestrzegać jasnych reguł, które wyznaczy.
Ma pan jakiś pomysł jak pomóc Robertowi Lewandowskiemu?
– A mam! I to całkiem prosty. Przestańmy wreszcie o nim mówić. Skończmy wreszcie z tym nieustannym wytykaniem, że dla Borussii strzela, a dla Polski nie. Nawet najlepszy zawodnikj ma czasem moment, w którym psychika stawia jakąś blokadę. Lewandowski nie jest człowiekiem ułomnym. Jak się czegoś za bardzo chce, to efekt bywa zupełnie odwrotny. Dajmy mu chwilę wytchnienia, a jestem pewien, że odwdzięczy się za to najlepiej jak potrafi.
Jak pan przyjął informację, że Gibraltar zremisował ze Słowacją?
– Usłyszalem w radiu i oczywiście podano to w takim kontekście, że chluby kadrze nie przynosi. Irytuje mnie coś takiego. Mamy już naprawdę dosyć krytyki, jaka uderza w reprezentację. Za krytykowanie biorą się ludzie, którzy nie mają bladego pojęcia o wysiłku fizycznym. A potrafią się spocić tylko przy sraniu i przy jedzeniu. Potem bezmyślnie ładują epitetami na lewo i prawo.
Michał, serio, nie wiemy dokąd zmierzasz, ale mamy wrażenie, że w ślepą uliczkę. Oddzielamy przeszłość grubą kreską? Koniec z krytyką. Nieważne czy wygramy, czy przegramy, nieważne czy Lewandowski strzeli, czy nie – siedźmy cicho i nie deprymujmy chłopaka, bo z pewnością mu to nie pomaga. Tak wygląda twoje świeże spojrzenie na problemy kadry? Wspaniałe, naprawdę.
W takim razie, żeby nie napisać już słowa o reprezentacji, przejdźmy do tematów ligowych. (Na marginesie – Sport przypomniał nam straszną rzecz… Gliwa zadebiutował kiedyś w reprezentacji, meczem z Bośnią i Hercegowiną. Tragedia). Rzut oka na krótką rozmowę z Marcinem Broszem, który – pisząc w skrócie – przekonuje, że z Rabiolą wszystko byłoby w porządku, gdyby… zdobywał bramki. Eureka.
– Odejście Marcina Robaka nas zaskoczyło, zwłaszcza, że wcześniej nie rozglądaliśmy się za wzmocnieniami do ataku. Postawiliśmy na Rabiolę, ale jednocześnie zdawaliśmy sobie sprawę, że ma zaległości treningowe. Mimo to zagrał kilka dobrych spotkań, w których wystarczyłoby, aby trafił do siatki i jego sytuacja zmieniłaby się o 180 stopni.
W trzech ostatnich meczach był już zupełnie niewidoczny.
– Bo paliwa wystarczyło mu na te wspomniane trzy – cztery mecze. Teraz jest w dołku, ale to efekt, że ma za sobą pewien okres bez systematycznych treningów.
DZIENNIK POLSKI
Można spojrzeć ewentualnie na wypowiedzi Adama Marciniaka. Typowa, codzienna rozmówka.
Jak Pan wspomina reprezentacyjny debiut?
– Będę pamiętał do końca życia te kilka minut w meczu ze Słowacją, ale wydarzeniem numer jeden dla mnie był mecz z Irlandią. A najwspanialszą chwilą był Mazurek Dąbrowskiego przed meczem.
Były nerwy?
– Delikatne emocje, stresik w szatni, a od momentu wyjścia na rozgrzewkę czułem się już dobrze. Ta atmosfera meczu, kibice, to wszystko dodało mi sił.
Był Pan zadowolony ze swojego występu?
– Myślę, że można mój występ ocenić pozytywnie, choć jestem niezadowolony, że nie wygraliśmy. Czasem mogłem lepiej się zachować, brać większy udział w ofensywie, ale z Irlandią obrona zagrała na zero.
SUPER EXPRESS
W dzisiejszym wydaniu sporo o sporcie, a malutko o piłce. Właściwie, poza „shortami” gdzieś na bokach stron, tylko jeden tekst o Legii Warszawa. Konkretnie o tym jak wygląda dziś hierarchia w jej szatni.
Przez ostatnie dwa lata w drużynie z Łazienkowskiej najwięcej do powiedzenia miała „grupa bałkańska” złożona z Serbów Ljuboi (35 l.), Radovicia (29 l.) i Chorwata Vrdoljaka (29 l.). Koniec jej rządów nastąpił wraz z odejściem Ljuboi. – „Rado” z racji najdłuższego stażu w Legii (gra od 2006 roku) wciąż jest bardzo szanowany. To największy żartowniś w zespole i cieszy się wielkim autorytetem wśród młodych. A Vrdoljak ma na tyle silną osobowość, że nie da sobie w kaszę dmuchać. Ale teraz akcenty się rozłożyły, wraz z nimi szatnią rządzi starszyzna, czyli Marek Saganowski (35 l.) i Kuba Wawrzyniak (29 l.), wspomagana przez wicekapitana Kubę Rzeźniczaka (27 l.) i młodych – Dominika Furmana (21 l.) i Michała Kucharczyka (22 l.), który swoją pozycję umocnił przez przyjaźń z „Saganem”. Obaj tak przypadli sobie do gustu, że na wyjazdach dzielą pokój – opowiada nam osoba doskonale zorientowana w relacjach panujących pomiędzy zawodnikami Legii. – W Legii nie ma człowieka, którego nie akceptowałaby cała drużyna, choć oczywiście jedni lubią się bardziej, inni mniej. Razem trzymają się bramkarze Dusan Kuciak (28 l.) i Wojciech Skaba (29 l.), najbliższym kumplem Wlado Dwaliszwilego (27 l.) jest Wawrzyniak, a Rzeźniczaka – Łukasz Broź (27 l.). Nieodłączni są szwagrowie Helio Pinto (29 l.) i Dossa Junior (27 l.). Z kolei w swoim towarzystwie najlepiej czują się dwaj Tomkowie – Jodłowiec (28 l.) i Brzyski (31 l.) – wyjaśnia nasz rozmówca.
Od biedy możemy zacytować jeszcze fragment o problemach Kloppa przed meczem z Bayernem.
Wypadli Kloppowi ze składu środkowi obrońcy: Serb Neven Subotić(25 l.) i Niemiec Mats Hummels (25 l.). Pierwszy dwa tygodnie temu naderwał więzadła krzyżowe w kolanie, drugi w meczu Anglia – Niemcy (0:1) skręcił kostkę. W tym samym meczu urazu łydki doznał lewy obrońca Borussii Marcel Schmelzer (25 l.), prawy obrońca Łukasz Piszczek (28 l.) dopiero ogrywa się w rezerwach po operacji biodra. Klopp rozpaczliwie szukał kogoś, kto załata lukę w obronie. Padło na 34-letniego byłego reprezentanta Niemiec Manuela Friedricha, który był bezrobotny. Ma zagrać na środku obrony w parze z Sokratisem Papastathopoulosem (25 l.). Do gry na prawej obronie przymierzany jest Jakub Błaszczykowski (28 l.).
PRZEGLĄD SPORTOWY
Taka sytuacja na okładce Przeglądu.
„PS” zostawia dziś papierową konkurencję daleko w tyle, choć ta, umówmy się, nie jest zbyt liczna. W związku z piątkowym dodatkiem do poczytania jest sporo. Na początek na tapetę idzie Obraniak. Krytycznie.
Telefony przez kilka dni, prośba o przyjazd na zgrupowanie, a na koniec pokrętna odmowa – tak wyglądało powoływanie Ludovica Obraniaka na mecze reprezentacji Polski ze Słowacją (0:2) i Irlandią (0:0). Powoływanie nieudane, bo pomocnik Bordeaux nie dał się przekonać na listopadowy przyjazd na zgrupowanie do Grodziska Wielkopolskiego. Czy jest nam potrzebny taki reprezentant kraju? Ponad dwa tygodnie przed meczem we Wrocławiu Nawałka chciał poinformować Obraniaka, że jest dla niego miejsce w zespole. Ludovic oznajmił w maju, że nie zagra w biało-czerwonej koszulce u Waldemara Fornalika. Fornalika nie ma, więc jego następca podjął próbę. Powołanie do drużyny narodowej – wydaje się łatwa procedura. Niestety, w przypadku Francuza z polskim paszportem to proces długotrwały, bo skontaktowanie się z nim zajęło aż trzy dni. Udało się dopiero Januszowi Basałajowi, szefowi Departamentu ds. Mediów PZPN, który rozmawia po francusku. Sytuacja kompletnie chora, trwająca już cztery lata – trener sam nie może nawiązać kontaktu z zawodnikiem, który go interesuje, bo ten wciąż nie potrafi mówić po polsku.
Zabawny momentami wywiad z Ljuboją cytowaliśmy juz w Fakcie, więc lecimy dalej. Na kolejnej stronie mamy duży tekst o coraz bardziej rozwiniętej technologii w futbolu.
– Piłkarza można przecież lepiej odżywiać, w przerwie mezcu wsadzić do wanny z lodowatą wodą, założyć mu na treningu kamizelkę z GPS, monitorującą każdy ruch i zliczającą wszystkie dotknięcia piłki, a później postęp śledzić na cyferkach i wykresach. – Nie będziemy lepsi technicznie od klubów z Europy, ale w każdym innym aspekcie musimy: fizycznie, taktycznie i pod względem mentalnym – słyszymy w Lechu i Legii, które w naszych realiach są takimi pionierami, jak Oakland Athletics.
Ciekawy materiał.
Do przeczytania również wywiad z Ryszardem Wieczorkiem.
Po co panu ten Górnik. Wszyscy zgodnie mówią, że tu się nie da nic poprawić, za to zepsuć można wszystko.
-Jestem hazardzistą i lubię podejmować ryzyko. Tak samo było z Energetykiem ROW-em Rybnik. Wziąłem ostatni klub drugiej ligi, bo powiedziałem sobie, skoro kiedyś byłeś kozakiem, to pokaż znowu, że potrafisz. Tamta decyzja była wyzwaniem. Wybór Zabrza też nim jest. Tym bardziej, że wszyscy będą patrzyli na Górnika przez pryzmat tego, jak prowadził drużynę Adama Nawałka.
Zostańmy przy Nawałce. Obaj kochacie też włoską piłkę. Piłkarze z Rybnika mówili, że wdrażał pan schemat gry obronnej Juventusu.
– Trzeba się wzorować na lepszych. Całą wiosnę ROW grał trójką stoperów, czyli tak jak robi to Juventus. Jednak w Górniku taki system jest obecnie wykluczony, bo trzeba mieć trzech dobrych stoperów, a my na środku obrony mamy zmartwienie i dużą liczbę kontuzji. Może kiedyś spróbujemy zagrać jak Juventus. Z drugiej strony, jako trener klubowy chcę pójść teraz w kierunku przygotowania piłkarzy do gry w reprezentacji. Jeśli kadra ma grać 4-2-3-1, to chyba nie będę szukał innego rozwiązania. Zresztą Górnik tak gra, dobrze to funkcjonuje i nie ma sensu tego zmieniać.
Po co panu ten Górnik? Facet nie pracował w Ekstraklasie od lat, nie wiadomo czy ktokolwiek by sobie jeszcze o nim przypomniał, gdyby nie zrobili tego w Zabrzu…
Oprócz wyróżnionych wyżej materiałów, do prześledzenia fragment książki „Wielki Widzew”, felieton Kazimierza Węgrzyna i sporo typowej, ligowej drobnicy. Tym razem niezła robota.
Z zagranicy, dziś wyjątkowo, pooglądamy tylko efektowne obrazki.
Fot. tytułowe: FotoPyk
















