Za nami dwumecz reprezentacji, debiut Adama Nawałki nie wypadł okazale, ale można się było tego spodziewać. Trener jak zapowiedział, tak zrobił. Potraktował te dwa spotkania jako test, sprawdzian dla piłkarzy, którzy mają aspiracje reprezentacyjne. Zobaczyliśmy w drużynie narodowej dużo nowych twarzy (kilka całkiem pozytywnych – Marciniak) i z tego akurat się cieszę, odwaga trenera zawsze przekłada się na zespół, to tylko kwestia czasu. Mam nadzieję, że tym razem nie będzie wyjątku i za jakiś czas zobaczę drużynę, która jest tak pewna siebie jak jej trener i nie ma oporów, żeby odważniej zaatakować przeciwnika, a nie asekuracyjnie bronić tylko swojej bramki – pisze na swoim blogu były reprezentant Polski, obecnie ekspert piłkarski, Tomasz Łapiński.
Jeszcze jedna rzecz zwróciła moją uwagę. Końcówka meczu z Irlandią pokazała, że kadra może sobie radzić bez Roberta Lewandowskiego. Nieważne, czy było to działanie świadome trenera, czy chęć oszczędzania piłkarza przed ważnym meczem w Bundeslidze. Istotny jest fakt, że zespół zagrał wtedy najlepszy fragment meczu. Daleki jestem od nawoływania do sadzania Roberta na ławę, to świetny piłkarz i bardzo potrzebny reprezentacji, lecz podlega takim samym zasadom jak wszyscy inni. Jeśli gra źle, słabo, to siada na ławę i świat się wtedy nie kończy. Nie powstaje afera wagi światowej, nie zwinie się murawa, bramki dalej zostaną na boisku, a być może jemu taka chwilowa nasiadówka wyjdzie na korzyść.
Okres kształtowania drużyny to czas, gdy nowy trener wysyła mnóstwo sygnałów do zawodników, to czas, gdy oni z wyjątkową uwagą obserwują go. Dopiero go poznają, uczą się jego oczekiwań, sposobu prowadzenia drużyny. Jeśli szkoleniowiec zaprzepaści ten czas, powysyła dużo złych, sprzecznych sygnałów, to później będzie prawie niemożliwe, by to naprawić. Jak dotychczas Adam Nawałka czasu w pracy nie marnuje.
Pierwszego wrażenia nie da się zrobić powtórnie, ale ważniejsze jest, jaki ono będzie miało wpływ na piłkarzy niż na kibiców.
Mecze reprezentacji poprzedziły spotkania U-21, także U-20 . Obserwując naszych młodzieżowców w kontekście pierwszej kadry, zastanawiam się i apeluję o ujednolicenie szkolenia reprezentacyjnego. Zamiast liczyć za każdą zmianą trenera na cudotwórcze możliwości nowej „miotły” sprawmy, żeby materiał, którym dysponuje nowy trener, był jak najlepiej przygotowany do gry.
Większość piłkarzy, którzy grają w pierwszej reprezentacji, ma za sobą przeszłość w kadrach juniorskich i młodzieżowych, grali tam już wiele lat. Czy to tak trudno szkolić ich już od wieku juniora – poprzez młodzieżowca – do takiego samego sposobu gry? Schematy zachowania w obronie, w rozegraniu piłki od tyłu czy ataku pozycyjnego, powtarzane do znudzenia, wielokrotnie przez lata, spowodowałyby, że nowy szkoleniowiec miałby dużo łatwiej na starcie, nie wyważałby otwartych drzwi. A to są podstawy, na których dopiero można budować solidną drużynę. Na takich wypracowanych nawykach, automatyzmach można dopiero szukać innowacji w grze, polotu i atrakcyjności.
Wszystkie silne reprezentacje innych krajów tak właśnie powstają, nie ma cudotwórców z czarodziejską różdżką, są doświadczeni trenerzy , którzy dysponują dobrym materiałem wyjściowym. I o ile na szkolenie w klubach związek ma znikomy wpływ, to ten krótki czas, jaki wszystkie reprezentacje spędzają ze sobą, tym bardziej trzeba wykorzystać do maksimum.
Piłka nożna naprawdę jest prostą grą, po doprowadzeniu do perfekcji kilku podstawowych elementów można spróbować powalczyć z najsilniejszymi zespołami, warunkiem jest powtarzalność i konsekwencja.
Ciągłość szkolenia to klucz do sukcesów reprezentacji.
TUTAJ WIĘCEJ WPISÓW Z BLOGA TOMASZA ŁAPIŁƒSKIEGO
Fot. FotoPyK