Nawałka wypunktował, tylko nie na boisku – kulisy meczu z Irlandią

redakcja

Autor:redakcja

19 listopada 2013, 23:59 • 3 min czytania

Do Poznania w końcu, po ponad dwóch latach, wróciła kadra. Wróciła w stylu bardzo marnym, godnym tego, co stało się tuż po meczu – kilkudziesięciu tysięcy gwiżdżących ludzi. Sędzia, który doliczył sześć minut, był dla tych zmarzniętych i zirytowanych kibiców bezlitosny.
Dwa lata – po meczu z Węgrami, a wcześniej z Wybrzeżem Kości Słoniowej – czekać musiał Poznań na reprezentację. Spotkanie z Irlandczykami miało dać odpowiedź, czy można do Wielkopolski przyciągnąć tych niesamowitych kibiców, którzy zdobyli to miejsce w trakcie Euro. Dopytywano więc: czy Poznań znów się zazieleni?

Nawałka wypunktował, tylko nie na boisku – kulisy meczu z Irlandią
Reklama

Na trybunach, może i niespecjalnie, ale tę dopingującą grupę fanów było momentami słychać, a w końcówce meczu – to już tylko ich. Cokolwiek działo się na boisku, oni robili swoje… Aha, Poznań na pewno nie zazielenił się na boisku. Murawa przy Bułgarskiej była w tragicznym stanie.

***

Reklama

Niepocieszony musi być Mateusz Klich, bo i dziś trzeba by rozdać kilkadziesiąt tysięcy zakazów stadionowych. Dobra wiadomość jest jednak taka, że tym razem potrzebnych jest ich mniej – zamiast 40 tysięcy, nieco ponad 30. Nie wiemy, czy zjawił się na stadionie ktoś „byle zjeść i ponapierdalać”. Wiemy natomiast, że wielu zjawiło się w zimnie, by na własne oczy obejrzeć naszych kopaczy. I gwizdy – bo uznano, że zasłużyli – w końcu też były. Początkowo nieśmiałe, przy próbach rozgrywania z katastrofalnym skutkiem przez Szukałę, potem coraz głośniejsze, ale miarka się przebrała wraz z końcowym gwizdkiem.

***

Adam Nawałka, przychodząc na pomeczową konferencję prasową, sam zaczął wypowiedź o determinacji. Ł»e z każdą minutą była ona na wyższym poziomie, że mogła się ona podobać, że… – Ale to przecież nie powinno mnie dziwić. Gra dla reprezentacji to zaszczyt, honor. Nie powinniśmy w ogóle na ten temat mówić – w porę się zreflektował. I całe szczęście, mecze kadry to nie liga. Tutaj na te banały nie ma miejsca.

***

Ale widać w Nawałce, że w kontaktach z mediami się odnajduje. Nie ma problemów ze znalezieniem wspólnego języka z dziennikarzami, ani ze zrozumieniem pytań, ani też przerażony nie czeka na szybki koniec. Krótki fragment z dzisiejszej konferencji…

Dziennikarz: – Dlaczego grał pan dwoma defensywnymi pomocnikami? Nie mógł pan wpuścić na ostatnie 20 minut kogoś ofensywnego?
Nawałka: – Dwóch defensywnych? Kogo pan ma na myśli?
– Pazdana i Jodłowca przez ostatnie pół godziny.
– A wcześniej?
– No Pazdana i…
– I?
– Mączyńskiego.
– I to jest, pana zdaniem, defensywny?
– No, defensywno-ofensywny.
– Dziękuję.

***

Trudno, przynajmniej z wysokości trybun, dostrzec piłkarza bardziej sfrustrowanego od Roberta Lewandowskiego. Sfrustrowany, bo w ciągu pierwszego kwadransa z trzy, cztery razy oberwał od rywali – a to w nogę, a to w łeb (trudno się dziwić takiej taktyce Irlandii, każdy wie, że Polska gra na „Lewego”). Sfrustrowany, bo znów słabo rozumiał się z partnerami z kadry. On podaje w prawo, Błaszczykowski biegnie w lewo. On odgrywa, ktoś nie sięga. Ktoś odgrywa, on nie sięga. A najgorsze jest to, że taki układ przypomina już zdartą płytę. Lewandowski pod koniec pierwszej połowy stanął z piłką, chciał (chyba) zaprezentować jakąś sztuczkę, zrobił najprostszy zwód, dośrodkował, co… przeciął najbliższy przeciwnik. To był jego ostatni kontakt z piłką przed przerwą.

Jeden moment miał dziś jednak Robert przyjemny – kiedy wychodził na boisku, dołączając do Klubu Wybitnego Reprezentanta, dostał ogromne brawa. I tyle.

***

Piłkarze zadbali też o rozrywkę – o, taki Ćwielong, który podjął decyzję za Nawałkę i zdjął z boiska Mączyńskiego. Zdjąć siebie samego próbował Pazdan, przez co rozbudzili się Irlandzcy dziennikarze głośnym „Outrageous!”. Dopytywali, co z tym gościem jest nie tak i jeśli zakodowali z tego starcia jakieś nowe nazwisko, to z pewnością Pazdana.

***

Ostatnio kilkukrotnie słyszeliśmy hasło: tej kadry nie da się oglądać na trzeźwo. Po pierwsze, widzieliśmy w Poznaniu wielu zmierzających na stadion, którzy wzięli sobie ten apel do serca. Po drugie, nic się w tej kwestii nie zmienia. Chcecie jednego dnia patrzeć na reprezentację, weźcie następnego wolne w pracy.

PIOTR TOMASIK

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama