Trzy tygodnie. W takim czasie przeciętny taksówkarz machnie ponad trzy tysiące kilometrów, pulchny kolega wchłonie kolejnych kilkanaście cheeseburgerów, a malutki szczeniak nauczy się aportować. Trzy tygodnie to z kolei za mało, żeby przerobić więcej niż połowę programu przewidzianego w aerobicznej „szóstce Weidera”. Wiadomo zatem, że w tak krótkim czasie nie da się znacząco wpłynąć na umiejętności piłkarskie zawodników Termaliki Bruk-Bet Nieciecza, choć akurat władze tego klubu są innego zdania. Właśnie przegoniły trenera Mirosława Jabłońskiego. Po 21 dniach.
Nie będziemy teraz silić się na mądrości i tłumaczyć, że jeżeli Termalika chce osiągać wyniki przynajmniej na miarę tych z ostatnich sezonów – gdy dosłownie ocierała się o awans do elity, gdy zabrakło tylko tego jednego gola – to wyłącznie z Jabłońskim w roli ciągnącego za wszystkie sznurki. Pamiętajmy, że kiedyś „Jabłuszko” zgarniał robotę w solidnych klubach, a w Niecieczy zgarniano wówczas co najwyżej kukurydzę i pito pod sklepem. Nie stajemy w obronie starszych szkoleniowców, po prostu wymagamy szacunku.
21 dni na wykazanie się to są jaja. To jest wieś, nawet mimo trzech porażek, przybitych bilansem bramkowym 1:6. David Moyes u państwa Witkowskich by się nie napracował.
Fot. FotoPyK