Kilka dni temu media podały, że Manchester United interesuje się Karolem Linetty`m. Długo nie komentowaliśmy tych informacji, bo komentować tak naprawdę nie było czego. Pamiętacie Franciszka Smudę w Celtiku? Albo Wawrzyniaka w Juventusie? Bzdury – wiadomo. Przy tym drugim bardziej chyba chodziło o agencję ochrony o tej nazwie. Najśmieszniejsze jest to, że podobnych rewelacji było w ostatnich latach tyle, że stworzyliśmy z nich jedenastkę. Największe absurdy… Transfery, które z wiadomych przyczyn nigdy nie doszły do skutku. Możecie dopisywać kolejne nazwiska.
Piotr LECIEJEWSKI
W Polsce, dla wielu kibiców postać kompletnie anonimowa. Nieliczni kojarzą go z występów w Górniku Łęczna, gdzie wygryzł Tytonia, czy z późniejszego wyjazdu do Norwegii. Tych natomiast, którzy prawidłowo wskazaliby jego obecny klub, policzylibyśmy bez skomplikowanych operacji matematycznych. Podobno na swojej pozycji należy do czołówki Tippeligaen. Do tego w żaden sposób się nie odniesiemy, bo od oglądania starcia SK Brann – Honefoss, wolimy koszenie trawnika, nawet tego w ogrodzie u sąsiada… Być może za bardzo upraszczamy, ale nam praca w Norwegii kojarzy się z pakowaniem dorsza w gazetę, a nie z łapaniem piłki między fiordami. Tak czy inaczej – w sierpniu 2010 roku po Leciejewskiego, wówczas 25-letniego drugoligowca, miał się zgłosić sam Ancelotti, szukający do Chelsea zmiennika dla Cecha… Argument? Obronił pięć karnych na pięć strzelanych.
Adam KOKOSZKA
Trochę z konieczności ustawiamy go na prawej obronie, a więc tam, gdzie przed laty zaczynał w Wiśle Kraków. Przed laty, czyli zanim zdążył się na Białą Gwiazdę obrazić, z wzajemnością zresztą. Latem 2008 roku media rozpisywały się, że 22-latka koniecznie chce u siebie Zenit St. Petersburg, który chwilę wcześniej zdobył Puchar UEFA. Przelew w euro, z sześcioma zerami, miał załatwić sprawę. Koniec końców Kokoszka wylądował w Empoli, za połowę tej kwoty. Na Półwyspie Apenińskim furory jednak nie zrobił, w związku z czym z podkulonym ogonem wrócił do Ekstraklasy – najpierw do Polonii Warszawa z finansowej ery Józefa Wojciechowskiego, gdzie wyróżniał się głównie brutalnymi faulami, a następnie do Śląska Wrocław, gdzie radzi sobie coraz lepiej.
Jarosław FOJUT
W 2008 roku, gdy Fojut – w tamtym okresie jeszcze związany kontraktem z Boltonem – wypożyczał się do Lutonów czy innych Stockportów, nagle w mediach gruchnęła wieść: Napoli znalazło alternatywę na wypadek, gdyby nie udało się sprowadzić Fabio Cannavaro (!), kapitana mistrzów świata (!!). Włoskie „Corierre dello Sport” zacytowało Pierpaolo Marino, dyrektora sportowego Napoli, który miał powiedzieć, że oprócz stopera polskiej młodzieżówki, obserwowanego przez nich na mistrzostwach świata U-20, zagięli również parol na ciut starszego Pawła Golańskiego, wtedy nieźle radzącego sobie w Steaule Bukareszt, do tego pupilka samego Becaliego. Jako że Golański wystąpił w tej wypowiedzi co najwyżej w charakterze przystawki, do składu bez wahania wstawiliśmy danie główne, czyli Fojuta właśnie. Od tamtej pory minęło już pięć lat. 25-letniego dziś obrońcę pechowo ominęła gra w Celtiku, a na dniach okaże się, czy razem z Tromsoe nie spadnie z norweskiej ekstraklasy…
Jakub WAWRZYNIAK
„Grajcie na Wawrzyniaka, on jest cienkiiiiiii!” – pamiętacie ten ryk jakiegoś samozwańczego piłkarskiego stratega z trybun w Bielsko-Białej? Później te memy, z których szeroko uśmiechnięty „Rumiany” zachwalał najnowsze modele plazm, sugerując, że są równie cienkie jak on… Kiedyś było inaczej. Kiedyś, a precyzyjniej w 2008 roku, nasi rodacy łyknęli wysmażoną we Włoszech plotkę, jakoby Ranieri – rozglądający się za lewym obrońcą – wskazał właśnie na niego. Wawrzyniak w Juventusie za osiem baniek – nie mleka, a w europejskiej walucie. Brzmi to jeszcze mniej rozsądnie niż Jeleń czy Szymkowiak, których również ubierano w czarno-białe stroje Starej Damy z Turynu. Później co prawda legionista znalazł się w Panathinaikosie, gdzie toczył równorzędną walkę i o miejsce w wyjściowym składzie uczestnika Ligi Mistrzów, i o stratę nieposłusznej tkanki tłuszczowej…
Krzysztof KRÓL
Wychowanek słynnej szkółki Realu Madryt, reprezentant młodzieżówki, nowocześnie grający lewy obrońca, a prywatnie – kumpel Raula i stały użytkownik jego wypasionej fury. No, ale dla porządku niech przemówi sam zainteresowany. Najpierw krótko i dosadnie o polityce kadrowej Królewskich: – W Realu droga awansu nie jest prosta. Na mojej pozycji szkoleniowiec ma do dyspozycji Gabriela Heinze oraz Brazylijczyka Marcelo. Jeśli ktoś ściąga do klubu piłkarza za kilka milionów euro, to normalne, że on będzie grał, a nie junior z drugiego zespołu – tłumaczył „łopatologicznie”. Wtedy też skorzystał z nadarzającej się szansy: zakomunikował o swoich planach na najbliższą przyszłość, przy okazji dzialąc się wrażeniami na temat stylu gry Hiszpanów. – Za długo bawią się piłką. Poza tym w Newcastle miałbym pewne miejsce w składzie – przekonywał. Miał ledwie 20 lat, a gdyby trzeba było, opchnąłby kilogram piasku na pustyni w zamian za butelkę Nałęczowianki…
Paweł WSZOŁEK
To akurat historia stosunkowo świeża. As ekstraklasowej jeszcze Polonii, w której jesienią zeszłego roku radził sobie naprawdę świetnie. Później po sympatycznego młodzieńca zgłasza się Hannover 96, ten zaś zamiast pakować walizki i podpisywać co tylko wpadnie mu w ręce, zanim Niemcy się rozmyślą – choćby nawet był to papierek po snickersie – rozżalony protestuje. Ł»e czuje się jak prostytutka sprzedawana za zachodnią granicę, że to, że tamto. Miałby Wszołek niezły klub, w którym go chcieli, mieliby i koledzy z Polonii na kredyty, sweterki czy kanapki z sałatą, serem i podwójną szynką. Półtora miliona euro, z czego część trafiłaby prosto do jego portfela. Ale nie, nie i już. Wtem, kilka tygodni później media obiegła informacja o niechybnym transferze do wielkiego AC Milan, co dziennikarze wysnuli na podstawie kurtuazyjnego komentarza agenta Cicchecciego. Cóż, w Mediolanie odrobili jednak pracę domową, obawiali się, że dostaną kosza, dlatego z transferu nici.
Karol LINETTY
Wiecie, dlaczego Moyes w każdy deszczowy poranek, rozgoryczony, nonszalancko ociera czoło? Bo w każdej gazecie śmieją się, że jest najlepszym szkoleniowcem Manchesteru United od czasów sir Aleksa? Wcale nie. Otóż martwi się, że ze względu na transmisje z Ekstraklasy, dotychczas popularne jedynie w polonijnych kręgach, ktoś go ubiegnie i zwinie „nowego Modricia”. U nas, w Polsce gość nazywa się Karol Linetty, od lutego z dowodem osobistym w kieszeni, w lidze trochę ponad 20 meczów, goli brak, asysta jedna. Czyli w tej chwili do Anglii pasuje co najwyżej obco brzmiącym nazwiskiem. Wiemy, że młody. Ł»e ma talent. Ł»e piłka mu nie przeszkadza. Ale nie patrzmy na niego jak na juniora, skoro w dziecięcej piłce już nie uczestniczy. Najpierw trochę jakości na naszych boiskach, a dopiero później Manchestery. Póki co w środku pomocy Lecha jest Luka, nie zaś żaden Modrić.
Rafał GRZYB
Niebywała historia. Grając we Wiernej Małogoszcz, załapał się na aferę korupcyjną. Miał odpuścić mecz w zamian za półtora tysiąca złotych. Po kilkunastu miesiącach przenieśli go do Polonii Bytom, gdzie zaczął się wyróżniać na tle Podstawków czy innych Barcików. Wyróżniać – ale oczywiście w normie, czyli w sam raz na poziom Jagiellonii, do której ostatecznie trafił. Wcześniej jednak łączono go z Legią i Lechem, a przede wszystkim – z Anderlechtem, ówczesnym mistrzem Belgii. Ani nie był jakoś nieprzyzwoicie młody, bo liczył sobie już 26 lat, ani nie miał szczególnie nachalnych umiejetności, którymi mógłby zachwycić Belgów. Ot, zwykły ligowy przecinak – taki z serii przyjął, oddał albo afaulował. Typowy piłkarski produkt z Polski, ale w żadnym wypadku powód do dumy. Aż chciałoby się, parafrazując zasadę, że każdemu według zasług, zakończyć umiarkowanie zabawną puentą: dla Grzyba to raczej brukselka niż Bruksela…
Patryk MAŁECKI
Dwa lata temu w życiu Małeckiego działo się naprawdę sporo. Jego obecny klubowy trener notorycznie pomijał go przy powołaniach do reprezentacji, a Patryk w wolnych chwilach z nieskrywaną dumą kierował dopingiem na stadionie Wisły. Obżerających się kiełbaskami fanów Białej Gwiazdy na długą stronę błoń odeśle dopiero za kilka miesięcy… W tym samym czasie PSG, wzmocnione gotówką od szejków, zbroi się na potęgę. Szukając skrzydłowego, bardzo naciska na transfer „Małego”, przy czym zupełnie nie wiedzieć czemu, próbuje obniżyć wpisane w klauzulę 2,5 miliona euro odstępnego. Negocjacje z panem Cupiałem musiały ich kosztować sporo wysiłku, musieli być wybitnie poirytowani przedłużającymi się rozmowami, albowiem ostatecznie zdecydowali się dorzucić jeszcze sześć baniek i sięgnąć po… Meneza z Romy. A szkoda, bo chcielibyśmy zobaczyć miny mistrzów Francji, gdyby Małeckiego akurat naszła ochota na zadanie swojego sztandarowego pytania.
Łukasz TEODORCZYK
Jakby nie patrzeć, w naszej jedenastce chyba najprawdopodobniejszy z transferowych absurdów. Niby czemu przebudowywany hiszpański średniak, jakim od kilku lat jest Sevilla, miałby się nie skusić na zdolnego podobno napastnika znad Wisły? Hiszpański „As” poszedł nawet o krok dalej, sugerując, że Teodorczyk na Estadion Ramon Sanchez Pizjuan zastąpi samego Alvaro Negredo, którym wówczas angielskie kluby dopiero się interesowały. I rzeczywiście, Hiszpan w końcu przeprowadził się na Wyspy, do Manchesteru, natomiast Łukasz musiał zadowolić się Poznaniem. Tam niby strzela, ale nikt w Lechu nie ukrywa, że liczyli na więcej – zarówno goli, jak i samej jakości. Primera Division, przynajmniej na tę chwilę, Łukasza odpuściła i niewiele wskazuje na to, żeby prędko miała sobie o nim przypomnieć.
Dawid JARKA
Jarka ładował gole w Ekstraklasie jak opętany, zwłaszcza jesienią 2007 roku. Rok później po najskuteczniejszego zawodnika Górnika Zabrze miało się zgłosić włoskie Lazio, a przynajmniej w ten sposób widzieli to niezastąpieni w takich sytuacjach, kreatywni włoscy dziennikarze. Z wielkich planów podboju Serie A pozostały oczywiście jedynie medialne wzmianki, a sam zainteresowany kompletnie zapomniał o bramkach. Stał się wręcz serdecznym kumplem obrońców przeciwnych drużyn, ci w zasadzie nigdy się na nim nie przejechali. Trochę jak w tym dowcipie, że gdy rozzłoszczona dziewczyna wyciągnie na ciebie nóż, ty sięgnij po chleb i majonez, a jej kobiecy instynkt sprawi, że natychmiast zrobi ci kanapkę. Jarka prezentował zbliżony poziom uprzejmości, dlatego przegonili go nawet z Tychów…
