Mówisz: „Astma” – myślisz: „Zero sportu. Także grania w piłkę. Stary, po prostu zapomnij”. Nic bardziej mylnego. To mit, którym żyjemy. Sami zaś piłkarze niechętnie przyznają się do tej choroby. Taki gwiazdor jak David Beckham dopiero w wieku 34 lat pokazał się pierwszy raz z inhalatorem. – Tak, mam astmę. Choruję na nią od dziecka – powiedział Becks. Tymczasem według statystyk prawie 10 procent sportowców cierpi na astmę. Jak sobie z nią radzą?
Anglik skrzętnie ukrywał się. Nigdy nie widziano, by publicznie się inhalował. Aż wreszcie pokazał się ze swoim inhalatorem na ławce Los Angeles Galaxy. Po co to zrobił? Kierował się podobnym motywem, co ostatnio Angelina Jolie przy swojej chorobie. Chciał pokazać innym, że to nic wstydliwego, że można z tym żyć. W przypadku Beckhama uprawiać nawet profesjonalnie sport. – Nie chcieliśmy tego ujawniać, ale może innym to pomoże – twierdzi agent piłkarza Simon Oliveira.
– Gdy widzisz Davida używającego inhalatora masz dowód na to, że mając astmę można uprawiać sport na najwyższym światowym poziomie – mówi doktor Mike Thomas ze stowarzyszenia „Asthma UK”. – To dość częsta choroba wśród sportowej elity – dodaje.
Jak częsta? W samej tylko ojczyźnie Becksa choruje na nią ponad 5,5 miliona osób. Nie ma zmiłuj, muszą wśród nich być także sportowcy. I są – takie sławy jak m.in. były kolega z szatni Beckhama Paul Scholes, Frank Lampard, Robbie Fowler, Paul Gascoigne albo znakomita biegaczka Paula Radcliffe. Lampard wyznał kiedyś: „Dowiedziałem się o tym w dzieciństwie. Wówczas myślałem nawet, że mogę umrzeć”. Z kolei u Scholesa zdiagnozowano astmę dopiero w wieku 21 lat. Obaj panowie w maju 2009 roku zaangażowali się w Anglii w kampanię: „Umieśćmy astmę w centrum uwagi”.
Oni przyznali się wcześniej niż Becks, za co ten był przez niektórych komentatorów krytykowany. – Pomyślmy, ile Beckham mógł już zebrać pieniędzy na badania nad astmą, gdyby wcześniej zdecydował się na ten krok. Ilu osobom by to pomogło się przełamać, ilu tysiącom dzieci z astmą ułatwiło życie. Jednak on postanowił ukryć swoją astmę, bo na swoim wizerunku złotego chłopca nie chciał mieć żadnej skazy. Wstydź się Becks – napisał Ollie Irish, dziennikarz magazynu The Testy Football Magazine.
Astma nie patrzy na kolor skóry, narodowość, wiek, rodzaj zawodu czy dyscypliny sportu. Nie zna granic. Trudno sobie wyobrazić, ale walczyć z nią musiał także Mark Spitz, pływacka legenda. Zmaga się z nią były koszykarz NBA Dennis Rodman. Chorowali ludzie kultury jak Ludwig van Beethoven, Antonio Vivaldi, Karol Dickens czy Seneka. Nawet dyktatorzy jak Che Guevara. U nas Justyna Kowalczyk zżyna się na Bjoergen, a co powie Robertowi Korzeniowskiemu i Otylii Jędrzejczak, którzy także chorują na astmę?
– Uważam, że to choroba, która nie zabrania uprawiania sportu. Mój przykład pokazuje, iż można być sportowcem na najwyższym poziomie. Lekarstwami pomagałam sobie tylko w tych najtrudniejszych momentach. Wbrew opiniom nie podniosło to moich wyników w górę i byłam na równi ze zdrowymi rywalkami. Leki nam pomagają w tym, aby być na tym samym poziomie, co ludzie bez astmy – wyznała Jędrzejczak w ramach akcji „Aktywni z astmą”.
Przy okazji zachęcała ona dzieci z astmą do sportu. Jak wynika z badań dr Teresy Marek-Szydłowskiej w Polsce ok. 70 proc. z nich nie uczestniczy w zajęciach fizycznych w szkole. A zdaniem lekarzy to ogromny błąd. Wysiłek fizyczny w ich przypadku, podobnie jak w przypadku astmatyków-piłkarzy, jest nie tyle możliwy, co nawet wskazany. Trąbią na ten temat specjaliści. – Na pewno nie należy zwalniać dzieci z WF-u. Zalecam aktywność fizyczną każdemu, kto choruje. Czy to normalnemu człowiekowi, czy profesjonalnym piłkarzom. Dlaczego? Bo to jeszcze dodatkowo zwiększa ich wydolność, wspiera organizm w walce z trudnością – przyznaje dr Wojciech Piotrowski, pulmonolog, współpracownik Polskiego Towarzystwa Medycyny Sportowej.
Sport wskazany? Tak. Zdaniem doktora sprawny ruchowo, wysportowany pacjent ma lepszą kondycję, zdecydowanie rzadziej zapada na infekcje i łatwiej znosi momenty zaostrzeń astmy. Trzeba oczywiście należycie dostosować treningi i intensywność ćwiczeń do każdego chorego, który musi mieć odpowiednio zdiagnozowaną chorobę i ustalone pod nią leki. Sama piłka nie jest sportem zwiększającym nad wyraz ryzyko wystąpienia astmy. – Zdecydowanie królują w tym aspekcie biegi narciarskie, gdzie ponad 50% biegaczy ma powysiłkowy skurcz oskrzeli. W przypadku piłkarzy, prawidłowo rozpoznana i leczona astma w 80% daje możliwość jej kontroli – przekonuje doktor Piotrowski.
Z resztą piłkarze cierpią nie tylko na astmę. Amerykański bramkarz Tim Howard od lat zmaga się z Zespołem Tourette’a. Polega to na występowaniu licznych tików ruchowych i werbalnych. Nie kontrolujesz co mówisz, co robisz. Howard musi brać na stałe mega silne leki, kilogramy sterydów. Krążą plotki, że właśnie dlatego nie poradził sobie w Manchesterze United. Nie był w stanie wówczas trenować i rywalizować na najwyższym poziomie. Howard udzielił niedawno niemieckiemu dziennikowi Der Spiegel głośnego wywiadu, w którym opowiedział wszystko o swojej chorobie.
– Jak często mam tiki w trakcie gry? Nigdy nie liczyłem. To dzieje się cały czas, bez żadnego ostrzeżenia. Moje mięśnie stają się bardziej napięte niż zwykle, mam więcej przyśpieszonych, gwałtownych ruchów ciała. Ale wtedy mówię sobie: obojętnie co by się działo, muszę się pozbierać. Nauczyłem się nad tym panować, ale nie wiem jak. Bramkarz nie może sobie pozwolić nawet na najmniejszy błąd. To dziwne, ale zazwyczaj gdy jest rzeczywiście groźna sytuacja w polu karnym – tiki nie występują. Moje mięśnie wówczas słuchają się mnie. Nie mam pojęcia jak to się dzieje. Nawet doktorzy nie wiedzą. Najprawdopodobniej to dlatego, że w takim momencie moja koncentracja na grze jest większa niż Zespół Tourette’a – powiedział amerykański bramkarz Evertonu.
Jak widać z każdą chorobą można sobie jakoś radzić. Także z astmą. Zawodowy gracz nie może być chory na nią? Nic bardziej mylnego. Specjaliści obalają ten mit w teorii, a chorzy piłkarze w praktyce. Z resztą ci ludzie nie są niczemu winni. Zwykle biorą leki uzgodnione ze swoim lekarzem, dozwolone przez międzynarodowe federacje. A że niektórzy mogą udawać, wykorzystywać to do szprycowania się? Cóż, teoretycznie można byłoby wykluczyć wszystkich sportowców-astmatyków. Tylko pamiętajmy o skali. W samych Stanach Zjednoczonych żyje dziś 22 miliony osób chorych na astmę.
Usunąć setki tysięcy z zawodowego sportu? To pomysł absurdalny. Jeśli ktoś rzeczywiście choruje, to zwykle przejmuje medykamenty, które z dopingiem nie mają nic wspólnego. Są na liście produktów dozwolonych, którą niedawno na korzyść astmatyków bardzo rozszerzono. Nie można bowiem zakazać ludziom chorym na astmę uprawiania sportu, który pozytywnie wpływa na ich organizm. A nie mogą tego robić bez leków. I tak koło się zamyka.
DOMINIK SENKOWSKI

