Reklama

Phantom-Tor. Kłamstwa Kiesslinga, zaczepki Voellera i wspomnienia Helmera…

redakcja

Autor:redakcja

19 października 2013, 13:51 • 2 min czytania 0 komentarzy

Kto ponosi winę za tę bramkę – sędziowie czy klub, który miał dziurawe siatki? Sędziowie. Czy to nie najwyższa pora, aby wprowadzić technologię pomocną arbitrom? Koniecznie. Czy mecz musi zostać powtórzony? Tak, musi, zupełnie jak dziewiętnaście lat temu… Dziś w Niemczech nikt nie przejmuje się kolejnymi meczami Bundesligi. Dla wielu ta kolejka rozpoczęła i zakończyła się już wczoraj. Przy okazji bramki-widmo, którą zdobył Steffan Kiessling z Hoffenheim. Phantom-Tor.
– Jeśli mam być szczery, nie widziałem sytuacji. Dopiero potem, kiedy pokazano mi dziurę w siatce, zdałem sobie sprawę, o co chodzi. To dla mnie gówniana sytuacja. Byłem obrażany przez publiczność na stadionie, a nie miałem pojęcia, na czym polega problem – mówi Steffan Kiessling i, wypowiadając kolejne słowa, ma coraz dłuższy nos. On nie widział? Nam się zdaje, że widział, i to całkiem nieźle, skoro nieco zrezygnowany złapał się za głowę. Na Facebooku napisał kilka zdań, przepraszając kibiców za całą sytuację, ale żeby przeprosić za to perfidne kłamstwo? Nic z tych rzeczy – „nie widziałem tego dobrze”.

Phantom-Tor. Kłamstwa Kiesslinga, zaczepki Voellera i wspomnienia Helmera…

Ale nie tylko słowa Kiesslinga budzą, jakby to delikatnie powiedzieć, mieszane odczucia. Rudi Voeller, dyrektor sportowy Bayeru, mówi: – To bogaty klub, wydają dużo pieniędzy. Mała wskazówka: niech zainwestują i kupią dobre siatki.

Trener Hoffenheim, Markus Gisdol przekonuje, że wszystko oprócz powtórki będzie kpiną. – Jeśli powtarzać, to od 70. minuty, przy wyniku 0:1 – odpowiadają w Leverkusen. W 1994 roku mecz Bayernu Monachium z Norymbergą został powtórzony po tym, jak uznano gola Thomasa Helmera. W „pierwszym” spotkaniu padł rezultat 2:1, w „drugim” – 5:0. Jednak tamta sytuacja była jeszcze bardziej komiczna od tej z Kiesslingiem…

Reklama

– To kwestia sekund. Czasem sam napastnik nie jest pewien, czy piłka wpadła do siatki. Kiessling też był chyba skonsternowany. Ale te sekundy decydują, czy jesteś człowiekiem uwielbianym, czy tym złym – mówi Helmer. Hans-Joachim Osmer, który w 1994 roku uznał tę bramkę, komentuje: – Moja pierwsza myśl była „biedny sędzia Brych”. Druga to brak uczciwości Kiesslinga. On był absolutnie przekonany, że piłka do siatki nie wpadła. Pokazał, że jego zachowanie nie ma nic wspólnego z zasadami fair play.

Sam Brych, arbiter międzynarodowy – dziś przez wszystkich brany pod ostrzał – próbuje się tłumaczyć (co mu innego zostało?). Ł»e faktycznie miał drobne wątpliwości, ale żaden z piłkarzy nie reagował? Ani nie biegli do niego gospodarze, ani nie przyznał się Kiessling, że piłka wszystkim wycięła wczoraj niezły numer. Tym bardziej, że siatki bramkowe były w przerwie dokładnie sprawdzane…

Najnowsze

Hiszpania

Media: 60 milionów to za mało. Barcelona odrzuciła ofertę za Raphinhę

Antoni Figlewicz
1
Media: 60 milionów to za mało. Barcelona odrzuciła ofertę za Raphinhę

Komentarze

0 komentarzy

Loading...