Deja vu z Euro 2012 – Andrzej Iwan ocenia kadrę za mecz z Ukrainą

redakcja

Autor:redakcja

11 października 2013, 23:09 • 3 min czytania

Eliminacje do mundialu kończą się dla nas jak Euro 2012. Jak mecz z Czechami. Jedyna szansa, żeby coś osiągnąć, mecz ostatniej nadziei, a w ogóle nie widać, że zależy nam na zwycięstwie. Generalnie nie poszło źle, skoro Ukraina nie stworzyła nie wiadomo czego, ale… jak można liczyć na triumf – niech nie zmylą was statystyki – nie oddając dwóch celnych strzałów? Strzałów, które w jakikolwiek sposób zagroziłyby Piatowowi?
Przeciwnicy grali dziś przeciętnie, ale ogólnie był to mecz brzydki, pełen walki. Co zwróciło moją uwagę? Fakt, że Waldek nie wystawił ANI JEDNEGO lewonożnego zawodnika. Rozumiem, że nie mamy poważnego, nominalnego lewego obrońcy, ale pomyślcie, jak bardzo taka sytuacja ogranicza nasze szanse przy stałych fragmentach. Przecież jedyna poważna akcja miała miejsce po wrzutce „Mierzeja” właśnie lewą nogą!

Deja vu z Euro 2012 – Andrzej Iwan ocenia kadrę za mecz z Ukrainą
Reklama

Eliminacje przegraliśmy już na początku, co było widać przez cały ich przebieg. Ł»ałuję tylko, że Fornalik nie postawił wszystkiego na jedną kartę. Skoro nie mieliśmy już nic do stracenia, to dlaczego znów grał przez cały mecz jednym napastnikiem? Lewandowski musiał się cofać w głąb, samemu kasując w zarodku nasze akcje, bo nikt nie dublował jego pozycji. Bojaźń, znowu bojaźń. A najbardziej w tym wszystkim żal mi tego nieszczęsnego Wojtkowiaka, który nie zagrał złego meczu, ale pozbawił nas wiary w awans.

Oto moje noty:

Reklama

Boruc (6) – co tu dużo oceniać? Co miał obronić, obronił. Bramki też nie zawalił.

Jędrzejczyk (5) – akurat w takim meczu muszę ocenić bocznych obrońców pod kątem ofensywy, a u „Jędzy” raził kompletny brak dośrodkowania. Fakt, był dość aktywny, ale to zdecydowanie za mało.

Szukała (6) – bardzo pozytywny występ. Nie silił się na fajerwerki, kilka razy ładnie zachował się w obronie.

Glik (6) – jak wyżej. Raz się pogubił, ale na ogół był aktywny i – jak na siebie – wychodził dość wysoko. Miał jednak też trochę szczęścia, że nie dostał na początku żółtej kartki, bo to mogłoby go utemperować.

Wojtkowiak (5) – poza błędem, który obniża mu notę o dwa stopnie, najlepszy zawodnik w defensywie. A przecież było mu ciężko, bo na lewą obronę został wylosowany. Sam wystawiłbym na tej pozycji Rzeźniczaka, ale Fornalik tutaj błędu nie popełnił. Choć ostateczny rozrachunek mówi co innego…

Błaszczykowski (6) – tylko „szóstka”, bo na początku był dość niemrawy i niespecjalnie pomagał w defensywie. Z drugiej strony – pomimo perypetii zdrowotnych – miał kilka przebłysków, które powodowały zagrożenie pod bramką przeciwnika. Na niego zawsze można liczyć. Jak nie przez 90 minut, to przynajmniej przy kilku akcjach.

M. Lewandowski (6) – bardzo solidny. Zawodnik „Dewastopolu”, a nie Sewastopolu. W defensywie zrobił, co miał zrobić, a i dwa razy próbował sprytnie uruchomić drugiego Lewandowskiego.

Klich (4) – dobrze zaczął, znajdował się pod grą, ale kilka ostrych wejść chyba odebrało mu ochotę do grania. Z minuty na minutę gasł i nie był sobą. Ale mimo wszystko chyba jednak za bardzo koncentrował się na obronie – takie widocznie były zalecenia.

Krychowiak (5) – pierwsza połowa niezbyt pewna, druga trochę lepsza, ale w końcówce już zgasł. Sporo fauli… Zostańmy przy wyjściowej nocie. Nic nadzwyczajnego.

Sobota (4) – słaby występ Waldka, spodziewałem się zdecydowanie więcej. Zaliczył może dwa-trzy udane zagrania, nic poza tym. Z drugiej strony trochę brakowało mi „zasilania” boków ze środka boiska przez Klicha. Przez to Sobota nie mógł się zamieniać z Błaszczykowskim i w żadnej akcji nie mieliśmy dwóch skrzydeł pod grą.

Lewandowski (6) – końcówka słaba, nie wykorzystał kluczowej sytuacji, ale gdyby nie on i Kuba, to nie wiedzielibyśmy, że można grać do przodu. Widać, że Robertowi bardzo się chciało, naużerał się z tymi bydlakami z obrony, ale ewidentnie przydałby mu się ktoś do pomocy. Tym bardziej w takim meczu…

Fot. FotoPyk

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama