On jest tak bardzo skoncentrowany, że nie może udzielać wywiadów w czasie zgrupowania. Oni są tak bardzo skoncentrowani, że tym bardziej nie mogą udzielać wywiadów w czasie zgrupowania. A przynajmniej on tak uważa. On, czyli Marcin Dorna. Najbardziej skoncentrowany trener na świecie. Tak skoncentrowany, że nie jest w stanie rozmawiać z ludźmi. Nie ustalono jeszcze, co jest bardziej skoncentrowane: pomidory w koncentracie czy Dorna przed meczem.
No trudno, skoro taka jest konieczność… Trzeba podkulić ogon, pod żadnym pozorem nie nękać piłkarzy i sztabu. Głupio byłoby przecież ich rozproszyć i mieć na sumieniu brak awansu z grupy eliminacyjnej, prawda? Tak spektakularnie popsuć tę całą misternie przygotowywaną operację „Rio 2016”? Nie wolno nam! Przecież oni cały czas muszą być skoncentrowani. Na treningach, odprawach taktycznych, a także na posiłkach czy podczas wielogodzinnych maratów na konsoli. „Widelec do buzi, a nie buzia do widelca!”. „Nie garb się, gdy tłuczesz szóstą godzinę w FIFĘ!”. To nic, że najwięksi w piłce nie zamykają się w czterech ścianach, że organizują spotkania z mediami, że dbają o promocję swoich zawodników, interesy sponsorów i w ogóle o szeroko pojęty PR.
Koncentracja! Słowo klucz.
Przy takiej koncentracji – połączonej z całkowitą izolacją – nie ma innego wyjścia: U-21 musi się udać. Przed meczami z Portugalią (1:6) czy ze SzwecjąÂ (1:3) piłkarze Dorny i on osobiście pewnie nie byli wystarczająco skoncentrowani, ale teraz to się zmieni.
Nie wydaje nam się, by do Dorny ustawiała się kolejka dziennikarzy i by jego piłkarze byli specjalnie niepokojeni. Nawet jako laicy bez licencji UEFA Pro bylibyśmy skłonni stwierdzić, że ze trzy wywiady zrobione dwa dni przed meczem by się przydały – może wówczas ta kadra nie grałaby przy pustych trybunach. Chyba że kibice też dekoncentrują – to w porządku, konsekwencja zachowana, lepiej nie ogłaszać, że mecz się zbliża, bo jeszcze jakiś sabotażysta kupi bilet i np. kaszlnie w czasie wykonywania rzutu rożnego.
Dobrze, nie ma co pisać o młodzieżówce. Skoncentrujemy się na czymś innym. Dziwaków wolimy omijać z daleka.
Fot. FotoPyk