Dosyć, miarka się przebrała. Liga nabiera rumieńców, karuzela się kręci, ale Michał Ł»yro powoli zdaje się z niej wypadać. Widzą to chyba już wszyscy – przez fanatyków Legii, dziennikarzy, laików i gimnazjalistów. Najwyższa pora, by wszyscy wreszcie zebrali się w kupę, stworzyli społeczność. Mimo podziałów, różnić w wierze, klasach społecznych i kolorze skóry. Wszystko dla wspólnej idei, banalnego przekazu – niechaj Michał Ł»yro wreszcie pójdzie tam, gdzie jego miejsce. W wersji numer jeden – do „Ł»yrondystów” z Bordeaux, w wersji numer dwa, tej którą i my byśmy mu proponowali – do Ł»yrardowianki Ł»yrardów.
Komiczny, kabaretowy sezon, setki strat, wybić w aut, kilka nieudanych dryblingów (bo tych praktycznie nie było) i wreszcie wisienka na torcie – dwie podżyrowane bramki w ciągu tygodnia. Jedna z Apollonem, jedna z Wisłą. Przyznajemy, mamy nad Wisłą własnego Pirlo. Tego od decydującego podania, choć niestety – dla niego i kolegów z zespołu – do rywala. Jeszcze parę kolejek, parę szans od Urbana i nagle okaże się, że Michaś wypromuje każdego: da drugie życie Paweli, odblokuje Ślusarskiego lub Kucharczyka. Pod warunkiem, że z tym ostatnim wyjdą naprzeciwko siebie w grze treningowej…
Pora w końcu chłopaka ostatecznie rozliczyć, niech wszyscy wyciągną wnioski. Balonik wokół Michasia od dobrego roku (dłużej?) pompowano do tego stopnia, że w końcu pora go przekłuć. Nie tak dawno jeszcze wzywaliśmy – ludzie, wyluzujcie. Dziennikarze – przestańcie pisać o Hannoverze i Lazio. Jeśli faktycznie ma kiedyś przywdziać koszulkę tych drugich, to tylko po rewanżu w Lidze Europy, jeśli Hernanes czy inny Konko zlituje się i wymieni trykotem. Dziś zastanawianie się, czy bliżej mu do Girondins Bordeaux czy do Ł»yrardowianki to przykład pytania retorycznego, które można by było wpisywać do dowolnych słowników.
To jest zresztą jakaś niespotykana akcja marketingowo-społecznościowa, nie wierzymy, by było inaczej. Coś w stylu „potrenuj z Legią”, „strzel karnego Miśkiewiczowi”, albo „na konsoli z Piotrkiem Reissem”. Ochotnicy zgłaszają się, wykonują jakieś śmieszne pozy, pokazują zabawne sztuczki i demonstrują swoją boiskową nieporadność, a w zamian Legia i trener Urban zabierają go na przygodę życia. Ileż ten Ł»yro pozwiedzał, murawy świata, lokalne potęgi i europejscy potentaci. Bukareszt, Rzym, Wiedeń… Za umiejętności piłkarskie? Hart ducha? Naszym zdaniem to jednak zwycięstwo w jakimś potajemnym konkursie, ewentualnie pokłosie zakładu z trenerem Urbanem. „Co, ja go nie wystawię!?”
Tak obecnie widzimy Ł»yrę. Tyle że nawet najpopularniejsze i najbardziej kreatywne reality show musi się kiedyś skończyć. Naszym zdaniem – to jest właśnie ten moment, by wysłać Ł»yrę do Ł»yrardowa, zespołu, który rezerwy Legii ogolił, więc stanowi idealne stadium pośrednie między ekstraklasowym zespołem Urbana i nieszczęsnym drugim garniturem złożonym z absolwentów warszawskiej akademii.
Do facebookowej grupy „Ł»yro do Ł»yrardowa” można dołączyć poniżej.