Zapraszamy na piątkowy przegląd siedmiu tytułów prasowych.
FAKT
Andrzej Iwan: Wisła bez Brożka traci 50% szans na wygraną.
Brożek ma patent na Legię. W dotychczasowej karierze strzelił jej już 10 bramek. Obok Lecha Poznań, Legia to klub, któremu najbardziej lubi strzelać bramki. Kibice Wisły liczą, że w niedzielę poprawi ten dorobek, ale Brozio ciągle walczy z kontuzją mięśnia dwugłowego. Jego brak byłby ogromnym osłabieniem. – Przypomnijmy sobie grę Wisły w pierwszych meczach sezonu, gdy Pawła Brożka nie było jeszcze w drużynie. Nawet jeśli wygrywała, to bramki padały w przypadkowych sytuacjach. Tak naprawdę nie stworzyła żadnej akcji, która byłaby godna zapamiętania – mówi Iwan. Dopiero pojawienie Brożka zmieniło ten stan rzeczy. Wisła zaczęła nie tylko wygrywać, ale też grać ładnie dla oka, a 30-letni napastnik szybko odzyskał skuteczność. Ma na koncie już pięć goli. Co jeśli nie zagra w niedzielę? – W takim wypadku ataku wystawiłbym Emmanuela Sarkiego. W poprzednim sezonie grał bardzo dobrze, teraz na skrzydle nie idzie mu najlepiej. W ataku mógłby wykorzystać swoją szybkość – przekonuje Iwan.
Ruch tonie w długach. Straci licencję?
Za długi wobec Baszczyńskiego, Niebiescy mogą być ukarani minusowymi punktami, finansową grzywną i obniżeniem limitu wynagrodzeń, który dziś wynosi 15 tysięcy złotych. – Ruch jest objęty nadzorem finansowym, więc wkrótce sprawdzimy co dzieje się w klubie – mówi nam Krzysztof Sachs, przewodniczący komisji ds. Licencji dla klubów ekstraklasy. – Sprawdziliśmy Widzew, teraz jesteśmy w Śląsku, Ruch jest następny w kolejce. W przypadku Chorzowa może być naprawdę ostro, bo kilku innych piłkarzy (Boris Pesković, Ł»eljko Djokić, Marcin Kikut, Andrzej Niedzialan) walczy o zaległe wypłaty w sądzie, a Józef Wojciechowski, były prezes Polonii Warszawa, ciągle czeka na pieniądze z transferów Macieja Sadloka i Pavla Sultesa. Chodzi o 3 miliony złotych.W Ruchu sprawy komentować nie chcą. Mówią tylko, że w przyszłym tygodniu należy się spodziewać przełomu w sprawie kasy dla Wojciechowskiego. – Ja tam w bajki nie wierzę, ale jak Ruch faktycznie odkopie szybko jakieś pieniądze spod ziemi i zapłaci mi za tydzień lub dwa, to im dam 10 procent rabatu – kwituje Wojciechowski.
Jacek Kiełb: Zrobiłem rachunek sumienia.
Skrzydłowy Jacek Kiełb (25 l.) znów znalazł się poza kadrą Korony. Piłkarz mógł się tego spodziewać, bo w poniedziałek trener Jose Rojo Martin „Pacheta” zabrał go do Gdańska na mecz z Lechią, ale ostatecznie w 18-tce nie znalazł dla niego miejsca. Tym razem Kiełb w ogóle nie wsiadł do autokaru, został w Kielcach, mimo że grający na jego pozycji Marcin Trojanowski wypadł z powodu kontuzji.
– Może na treningach myślami uciekałem gdzie indziej, może nie byłem do końca skoncentrowany – przyznaje. We wtorek zrobił sobie rachunek sumienia, wypisał na kartce swoje błędy. Na ich poprawę na razie miał zbyt mało czasu. Do Kielc wrócił latem, mimo że miał kilka ofert, zdecydowanie lepszych finansowo. – Gdyby pieniądze były dla mnie priorytetem, grałbym w innym polskich klubie – przyznaje. W grę wchodził między innymi Zawisza, którego właścicielem jest jego były menedżer Radosław Osuch. – Gdy dogadałem się z koroną, wszystkie inne tematy zostały ucięte – twierdzi. Pieniądze nie były dla niego najważniejsze, mimo że podczas pobytu w Polonii Warszawa popadł w kłopoty finansowe. W lipcu minęło 11 miesięcy bez pensji.
RZECZPOSPOLITA
Fundusze inwestycyjne chcą wspierać Legię.
Oznacza to, że polski rynek piłkarski stał się na tyle atrakcyjny, że liczące zawsze na wymierne zyski fundusze inwestycyjne, chcą w niego inwestować. – Polska piłka potrzebuje funduszy zewnętrznych. Mechanizm, który sprawdził się w Europie i Ameryce Południowej ma szansę sprawdzić się także w Polsce – komentuje tę wiadomość dla rp.pl Sebastian Kaleta, prawnik z kancelarii T. Studnicki, K. Płeszka, Z. Ćwiąkalski, J. Górski. – Korzystają także piłkarze, którzy zyskują szanse na dynamiczny rozwój z profesjonalną opieką nad ich karierami – uważa. Mechanizm takiego wsparcia nazywa się Third Party Ownership („TPO”) i polega na uzyskaniu przez fundusz inwestycyjny praw do kwoty ze sprzedaży piłkarza do innego klubu w zależności od umowy zawartej z klubem zawodnika. W praktyce oznacza to, że jeśli klub nie posiada odpowiednich środków na zakup danego piłkarza, to podpisuję umowę z funduszem inwestycyjnym, który pokrywa odpowiednią część kwoty transferowej w zamian za nabycie prawa do wskazanej w umowie części kwoty z kolejnej sprzedaży zawodnika. Możliwe jest także pokrycie przez fundusz wynagrodzenia piłkarza lub jego części. – TPO stał się sławny z sprawą inwestora i agenta piłkarskiego, Kia Joorabchiana, który w 2007 roku przeprowadził transfery do West Ham United Carlosa Teveza oraz Javiera Macherano za pośrednictwem swojego funduszu inwestycyjnego. Po tej transakcji angielska federacja w obawie przed możliwością zmuszania zawodników do zmieniania barw klubowych w celu realizacji zysku inwestycyjnego zakazała stosowania TPO – przypomina Kaleta.
GAZETA WYBORCZA
Mistrzowie swojego podwórka, ale za słabi na Europę.
„Drużyna Urbana w pucharach jak zwykle: z przodu na zero, a z tyłu zawsze coś straci” – podsumował występ Legii jeden z twitterowiczów. Niezwykle celnie. W Rzymie i przy Łazienkowskiej mistrzowie Polski stracili po jednej bramce, wystarczyło, by z punktów i premii cieszyły się Lazio oraz Apollon. Czwartkowy pojedynek z Cypryjczykami był szóstym z kolei, w którym Wojciech Skaba wyciągał piłkę z siatki. Rezerwowy bramkarz Legii nie puścił bramki tylko z Cracovią, kiedy po raz pierwszy wszedł między słupki po kontuzji Duszana Kuciaka. Formacja defensywa to najmniej stabilne ogniwo warszawian i nawet trener Urban narzekał, że aż 11 goli straconych w 10 spotkaniach ligowych to za dużo. W spotkaniu z Apollonem wymienił dwóch obrońców, a trzeciemu zmienił pozycję. Jakub Rzeźniczak wrócił ze środka na prawą obronę. To jego trzeci występ na tej pozycji w tym sezonie – poprzednio zagrał na niej na inaugurację ligi z Widzewem i później przez niecałe pół godziny w Bukareszcie ze Steauą w eliminacjach Champions League. W 12 pozostałych spotkaniach, w których wystąpił, był stoperem i grał tak dobrze, że dostał powołanie do kadry na mecze z Czarnogórą i San Marino w eliminacjach MŚ. W czwartek wrócił na prawą obronę za Łukasza Brozia. Stoperem został Portugalczyk z cypryjskim paszportem Dossa Junior, który leczył się od meczu z Lazio w Rzymie dwa tygodnie temu.
Grzegorz Mielcarski o Widzewie.
Na pewno słyszał pan o zamieszaniu z trenerem Radosławem Mroczkowskim, który został zawieszony po słabych wynikach i pamiętnych słowach z konferencji, gdy powiedział, że nie widzi nadziei dla drużyny…
– Pamiętam tę wypowiedź. Myślę, że to ona przelała właśnie czarę goryczy, a wszystkie wątpliwości, które pojawiały się wokół trenera, zostały wtedy rozwiane. Przychodzi jednak moment, że w człowieku czasami może coś pęknąć. Bez względu na to, czy jest trenerem, piłkarzem czy działaczem. To się zdarza. Gdyby zastanowić się nad warunkami pracy, jakie miał Mroczkowski, to wyjdzie na to, że nigdy nie były one komfortowe. Na wiele rzeczy nie mógł sobie pozwolić, na inne nie miał wpływu, a z jeszcze innymi musiał się godzić, bo nie miał wyjścia.
Dlatego często mówi się, że wycisnął z tej drużyny więcej, niż było to możliwe.
– Bardzo możliwe. Gdy czasami wpadnie się jednak w dół, to później wydostać się z niego jest bardzo trudno. Dobrze wiedzą o tym chociażby w Zagłębiu Lubin, a teraz przekonują się w Widzewie.
Jak ocenia pan decyzję działaczy?
– Kiedyś koniec musiał nadejść. Gdyby nie nadszedł teraz, to pewnie za miesiąc czy dwa. A przez ten okres i tak cały czas zastanawiano by się, czy Widzew się utrzyma, na co stać tę drużynę i co może zmienić w niej Mroczkowski.
Pięć pytań o Urbana po meczu Legia – Apollon.
Pierwszy w tym sezonie maraton ligowy okazał się wielkim zwycięstwem Legii, która uciekła ligowej stawce i pozwoliła trenerowi wykrystalizować blok obronny. Oczywiście z Górnikiem, Jagiellonią i Śląskiem nie obyło się bez błędów, ale trzy kolejne mecze rozegrane wspólnie przez Brozia, Rzeźniczaka, Jodłowca i Brzyskiego mogły być bezcenne wobec wcześniejszych rotacji. Tymczasem z 19 spotkań tego sezonu Tomasz Jodłowiec z Dossą Juniorem zagrał na stoperze tylko 207 minut, a ostatni raz w Bukareszcie. Co było głównym argumentem Urbana przeciwko grze całkiem nieźle sprawującego się ostatnio Łukasza Brozia: jego przegrany pojedynek z Paixao w meczu ze Śląskiem, czy fakt, że szkoleniowiec ledwie raz zaufał mu w europejskich pucharach, gdy w Rumunii zastąpił Jodłowca? Ł»adna ewentualność nie tłumaczy szkoleniowca Legii, bo Brzyski nawiązał całkiem dobrą współpracę z Ł»yro. Co więcej – z dziesięciu spotkań tego sezonu, które skrzydłowy rozpoczął w pierwszym składzie w aż siedmiu miał za plecami najlepiej asystującego obrońcę w lidze. Z Wawrzyniakiem wyszedł ledwie trzy razy w podstawowej jedenastce. We wspomnianym maratonie umiejętnie wymieniali się pozycjami, a lewa flanka była najgroźniejszą bronią Legii – przy sześciu z siedmiu strzelonych goli, asysty pierwszego lub drugiego stopnia zaliczali Brzyski lub Ł»yro! Jak spisał się powracający po kontuzji Wawrzyniak? Jedyne celne jego dośrodkowanie uratował przed wyjściem na aut po przeciwległej stronie Rzeźniczak, a lewy obrońca z wyjściowej jedenastki prawie najmniej celnie podawał (ledwie 68%) i jako jedyny z bloku obronnego nie zanotował żadnego odbioru i z tej czwórki zanotował najmniej przejęć oraz wybić. Urban zaryzykował, a raczej postawił na międzynarodowe obycie Wawrzyniaka, gdy zdecydowanie tego skrzydła ruszać nie powinien.
SPORT
Górnik Zabrze nie zarobi na Nakoulmie nawet grosza?
Krzysztof Lewandowski, wiceprezydent Zabrza, które jest właścicielem klubu podkreśla, że śląski klub musi sprzedawać piłkarzy, żeby zbilansować budżet. Zdaniem prezydenta „sprzedawalni” w drużynie Górnika to dziś: Paweł Olkowski i Prejuce Nakoulma. Z Nakoulmą – reprezentantem Burkina Faso – jest jednak problem. Zawodnik przynajmniej od roku jest „gorącym towarem” Górnika, ale umowy z nowym klubem wciąż nie podpisuje. Jego kontrakt z Górnikiem obowiązuje tylko do końca sezonu, a to oznacza, że jego wartość spada. – Pogodziłem się z tym, że Nakoulma zostanie z nami do czerwca. Jako kibic bardzo się cieszę. Mówimy o zawodniku, który wnosi do gry zespołu bardzo dużo – mówi „Sportowi” Lewandowski. Taki scenariusz oznacza jednak, że Górnik nic na swoim pomocniku nie zarobi. – Skoro Nakoulma nie chce odejść, to trzeba to uszanować. Przed nim prawdopodobnie udział w mistrzostwach świata. Jeśli mu się powiedzie, wówczas – jako piłkarz z kartą na ręku – będzie mógł liczyć na ciekawe oferty – dodaje.
Jacek Trzeciak ocenia grę Ruchu Chorzów z nowym trenerem.
Trzeciak grał razem z „Klepą” w barwach bytomskiego klubu. – Kiedy grał na lewej stronie obrony, zasuwał jak Roberto Carlos. Stawiany na prawej był Danim Alvesem. A na stoperze – po prostu… sobą, czyli ambitnym pracusiem, co to żywemu nie przepuści – mówi. Trzeciak jest też pod wrażeniem gry Malinowskiego, którego nowy trener Ruchu przesunął z pozycji defensywnego pomocnika na środek obrony. – Dla mnie pomysł trenera Kociana to bomba. Marcin nie musi już tyle biegać, co w przypadku roli defensywnego pomocnika. Zaś doświadczenie i umiejętności ustawiania wystarczają mu w zupełności, by wymiatać wszystko, robiąc sześć kroków w lewo i sześć w prawo – mówi Trzeciak.
DZIENNIK POLSKI
Patryk Małecki: Jestem podobny do Reymana.
Zagracie z Legią, która w walce o Ligę Mistrzów odpadła w rywalizacji ze Steauą Bukareszt. Wisła grająca ostatni raz o ten sam cel z APOEL-em Nikozja miała dużo trudniej?
– Tamten APOEL był ze dwa razy mocniejszym rywalem niż obecna Steaua. To nie podlega dyskusji. Steaua jest dobrą drużyną, ale APOEL okazał się wtedy poza naszym zasięgiem. Byli w bardzo dobrej formie. Nie przez przypadek zaszli do ćwierćfinału, w którym ulegli dopiero Realowi Madryt. Wcześniej wyeliminowali Olympique Lyon. W pierwszym meczu wygraliśmy 1:0, udało mi się strzelić gola. W rewanżu, nie ma co się oszukiwać, byliśmy dużo słabsi i APOEL zasłużenie awansował.
Legia, która nie wywalczyła Ligi Mistrzów, nie będzie dla Was taka straszna?
– To nie jest zespół poza zasięgiem. W naszej lidze każdy z każdym może wygrać. Do każdego rywala trzeba podejść z szacunkiem, wielką pokorą. Trzeba jednak wyjść na boisko naładowanym i zagrać swoje. Wierzę w naszą drużynę.
Spodziewał się Pan, że po 10 ligowych spotkaniach Wisła będzie na czwartym miejscu w tabeli, jako jedyny niepokonany zespół w lidze?
– Na początku sezonu każdy spisywał nas na straty. Słyszeliśmy, że będziemy walczyć o utrzymanie. A my w każdym meczu potwierdzamy, że pochopnie nas skreślano. Mamy nadzieję, że podtrzymamy serię spotkań bez porażki.
SUPER EXPRESS
Józef Wojciechowski: Beze mnie liga jest nudna.
Jak się panu podoba Ekstraklasa bez Józefa Wojciechowskiego?
– Wcale mi się nie podoba! Legia osiągnęła niezły pułap, ale w najważniejszych meczach o Ligę Mistrzów zawiodła. Brakuje spektakularnych wydarzeń, spotkań, o których będzie się mówiło długo po ich zakończeniu. Słaby Lech, chimeryczny Śląsk, nie ma kto tej Legii przycisnąć. Trochę odrodziła się Wisła, ale też tylko w skali krajowej. Na razie w Ekstraklasie nie ma się czym podniecać. Jak wrócę, będzie ciekawiej (śmiech).
Czyli przymierza się pan do kolejnej inwestycji w futbol?
– Może. Ale jeszcze nie teraz.
Legia była jednak o krok od awansu do Champions League.
– Mam wrażenie, że trener Jan Urban nie wycisnął z zawodników wszystkiego, wyszedł jego brak doświadczenia. To trener krajowego formatu. Podobnie zresztą jak Waldek Fornalik.
Mariusz Lewandowski: Kadra mnie jeszcze kręci.
Przydasz się kadrze?
– Tak, bo regularnie gram w Sewastopolu, jestem kapitanem zespołu. Myślisz, że gdybym był słaby, to dalej by mnie tu trzymali, zaproponowali nowy roczny kontrakt?! W Sewastopolu sprawdzam się na tle młodych chłopaków. Plecy mnie nie bolą od biegania za nimi (śmiech).
Nie wszystkim twój powrót do kadry się spodobał. Były reprezentant Polski, a obecnie komentator Wojciech Kowalczyk zażartował, że codziennie sprawdza e-maila, bo też liczy, że Fornalik wyśle mu powołanie….
– Oglądałem program, w którym Wojtek to powiedział. Nie mam mu tego za złe. Każdy ma prawo, aby wyrazić swoje zdanie. W każdym razie ja nie mam z tym problemu, że komuś nie odpowiada, że wracam do drużyny narodowej.
Aby awansować do MŚ 2014, musimy pokonać Ukrainę i Anglię. Cud jest możliwy?
– Najważniejszy jest mecz z Ukrainą, bo od niego wszystko zależy. Skoro Ukraińcy mogli wywieźć trzy punkty z Warszawy, to nas stać, aby zrobić to samo w Charkowie. Wciąż jest szansa na wyjazd do Brazylii i trzeba ją wykorzystać.
PRZEGLĄD SPORTOWY
Kowal na ostro po meczu Legii: Dramat i kompromitacja.
Oglądałeś mecz Legii z Apollonem?
– Jasne. Jedno słowo komentarza – dramat. A drugie słowo – kompromitacja.
Jeśli Legia nie wygrywa z Apollonem, to z kim?
– Wydawało się, że dla Legii to każdy w pucharach jest do ogrania… Molde, Steaua, Apollon. Przyjeżdża szósta drużyna z Cypru i goli Legię. Nie no, to jest cyrk. Mało tego! Oni nie strzelają karnego i jeszcze mecz na Legii wygrywają. Wstyd. W naszej ekstraklasie Legia sobie pyka, ale jak tylko wystawi nos za drzwi, to w Europie po nim dostaje. A poza tym Jan Urban oszalał. Dlaczego? Kontuzjowani w ostatnich meczach ligowych Wawrzyniak czy Dwaliszwili nagle znaleźli się w wyjściowym składzie i to w pełni sił. Cudowne ozdrowienia. Pewnie i tak kogoś pominąłem. Wiecie, gdzie nasz mistrz, mistrz Polski się nadaje?
Tak?
No właśnie tam… Dobrze myślicie. Ofensywa mistrza Polski nadaje się na Ukaha z Jagiellonii albo obrońców Widzewa. Śmiech na sali. Gdzie ta Legia pasuje do europejskich pucharów?
Levy: Gra w lidze i pucharach była dla nas zbyt dużym wysiłkiem.
Moim zdaniem w tej fazie sezonu widać, jak dużym wysiłkiem były występy w lidze i pucharach z kadrą, jaką mamy – przyznaje przed piątkowymi derbami z Zagłębiem trener Śląska Stanislav Levy. Dla wrocławian mecz z lokalnym rywalem jest szczególny. Po pierwsze, nie mogą sobie pozwolić na trzecie z rzędu spotkanie bez zwycięstwa. Po drugie Miedziowych prowadzi były trener Śląska Orest Lenczyk. Czech unika porównań z poprzednikiem, ale prawda jest taka, że rok temu, gdy szefowie klubu szukali następcy zwolnionego szkoleniowca, chcieli zatrudnić kogoś, kto pod względu warsztatu i charakteru będzie przeciwieństwem Lenczyka. Choćby z uwagi na nastroje w szatni. Drużyna była już bardzo zmęczona doświadczonym trenerem i jego metodami. – Możliwe, że niektórzy zawodnicy, którzy pracowali z Orestem Lenczykiem, będą chcieli coś udowodnić, ale ta drużyna już się trochę zmieniła. Ja derby widzę jako trudny mecz pomiędzy Śląskiem i Zagłębiem. Nie spotkanie pomiędzy Śląskiem, a Lenczykiem. Kiedy w Lubinie pracował Pavel Hapal, też nie grałem z Hapalem – przekonuje Levy.
Były piłkarz Chelsea, Arsenalu i Tottenhamu chce grać w Lechu.
William Gallas chce grać w Polsce. To byłby sensacyjny transfer do naszej ekstraklasy. Agencja menedżerska zajmująca się sprawami francuskiego obrońcy złożyła ofertę jego zatrudnienia działaczom Lecha. Obrońcę można śmiało zaliczyć do największej plejady gwiazd europejskiej piłki w ostatniej dekadzie. Jest już co prawda u schyłku, ale za to niezwykle pięknej kariery. Zaczynał przygodę z piłką od drugoligowego wówczas Caen. Stamtąd trafił do Marsylii, w której grał na tyle dobrze, że w 2001 roku Chelsea zapłaciło za niego ponad 6 milionów funtów i stał się mocnym ogniwem drużyny sięgającej po angielskie trofea z mistrzostwem kraju włącznie. Klub ze Stamford Bridge zamienił w 2006 roku na lokalnego rywala. W Arsenalu też szybko zyskał uznanie kolegów i posłuch w szatni. Arsene Wenger mianował go kapitanem, ale po latach musiał zabrać opaskę, bo zarzucano mu, że nie jest odpowiednią osobą do pełnienia tej funkcji, że źle zachowuje się w kryzysowych sytuacjach, że nie potrafi zmotywować kolegów, ani nawet nimi wstrząsnąć. Wreszcie, że nikt w drużynie nie liczy się z jego zdaniem, a on sam nie ma żadnych cech przywódczych. Ł»e brakuje mu charyzmy.