Kiedy Orest Lenczyk odchodził ze Śląska Wrocław, pisaliśmy, że ktoś taki, tak wyjątkowy w historii klubu, zasługuje na szczególne pożegnanie. Abstrahując od kiepskiego stylu, beznadziejnych transferów i pogarszających się wyników. Dziś jednak – takie mamy wrażenie – za Lenczykiem nikt we Wrocławiu nie tęskni. Wszyscy zadowoleni są z pracy Stanislava Levy’ego, który – chyba można to już napisać – faktycznie ściągnął kilku niezłych piłkarzy, faktycznie narzucił tej drużynie wyjątkowy styl, ale wyniki, które ostatnio osiąga w lidze, bardziej pasowałyby do Piasta, Jagiellonii, może Zawiszy. Jeśli jednak zadalibyśmy przypadkowemu kibicowi Śląska proste pytanie: Levy czy Lenczyk, wydaje nam się, że większość pochwaliłaby tego pierwszego. Dlatego postanowiliśmy (dzięki 90minut.pl) porównać bilans obu tych trenerów przed dzisiejszymi derbami.
Najpierw Staszek:
14-13-11. Bilans bramek: 52:53. Średnia punktowa: 1,40 na mecz. Dla porównania bilans Oresta Lenczyka prezentował się tak:
30-14-11. Bilans bramek: 89:53. Średnia punktowa: 1,89 na mecz.
Przepaść.
Wizerunek? Tu zdecydowanie lepiej wypada Stanislav Levy, sami przyznacie. I to mimo strojenia się na przeciętnego użytkownika czechosłowackiej stacji benzynowej z końca lat 80. Zewsząd słyszymy bowiem o atrakcyjnym stylu Śląska, świetnych transferach i niezłych wynikach w Europie. Tyle tylko, że jeśli zestawimy suche liczby, to okaże się, że Lenczyk to w porównaniu z Levym jakiś zupełnie inny poziom. Oczywiście doceniamy pracę sympatycznego Czecha i jego oko do zawodników (które ma chyba lepsze niż Orest), ale na tę chwilę liczby brutalnie pokazują różnicę między oboma szkoleniowcami.

Fot. FotoPyk

