W zeszłym roku, będąc na pewnej wystawnej kolacji, miałem okazję siedzieć przy stoliku między innymi z pewnym mężczyzną – managerem wyższego stopnia. Rozmowa była przyjemna, kulturalna. Schodziła na różne życiowe tematy. W pewnym momencie ktoś wtrącił coś o piłce nożnej. Dyskusja zeszła więc na ten tor.
Wspomniany wcześniej mężczyzna nie był chyba miłośnikiem futbolu, a z pewnością nie był miłośnikiem piłkarzy. Nie wiedział, że miałem okazję reprezentować ten zawód. Zaczął więc w dość niewybredny sposób wyrażać swoje poglądy. Ł»e piłkarze to mało inteligentni ludzie, że zarabiają tak dużo, a nie mają czasem nawet szkoły średniej. A on zrobił trzy kierunki i MBA. Ł»e nie ma chyba drugiej takiej dziedziny życia, w której tak niewykształceni ludzie zarabialiby takie pieniądze. Biegają za kawałkiem skóry, a polscy to nawet tego dobrze nie potrafią. I kto w ogóle im tyle płaci?
Zdenerwował mnie, mimo to słuchałem nic nie mówiąc. Pozwoliłem mu dokończyć. Kiedy już ochłonął, przedstawiłem się ponownie i przyznałem do bycia piłkarzem. „Proszę pozwolić, abym opowiedział panu w skrócie moją historię” – powiedziałem.
Był mocno zaskoczony i zmieszany.
Od dzieciństwa piłka była moim hobby. Może pan bawił się na trzepaku, jeździł na rolkach czy lepił kule z błota, ale ja grałem w piłkę. Wszędzie i zawsze. To był mój sposób na spędzanie czasu, co już wtedy nie znaczyło, że jestem głupszy niż reszta albo pan skaczący po trzepaku. Wręcz przeciwnie. Dobrze się uczyłem. W wieku 9 lat tata zapisał mnie do Widzewa. Trenowałem sobie, uczyłem się, nawet czasem coś przeczytałem. Szło mi nieźle na obu polach. Zdałem maturę z wyróżnieniem. Zdobyłem wicemistrzostwo Europy juniorów, mistrzostwo Polski juniorów i kilka indywidualnych nagród. Od 16-stego roku życia sam na siebie zarabiałem. W wieku 18 lat wyjechałem z domu i zamieszkałem sam. Nie poszedłem na studia. Próbowałem, lecz nie byłem w stanie pogodzić nauki z profesjonalną grą w piłkę.
Podpisałem kontrakt gwarantujący młodemu chłopakowi naprawdę fajne zarobki. To wtapia się w Pana opinię.
Doświadczyłem życia poza domem. Musiałem sam podejmować decyzje i sam za nie odpowiadać. Oczywiście popełniłem bardzo wiele błędów. Jako młody człowiek byłem naiwny, ufny. Miałem rozbujane ego i niezłamaną wiarę w swoją nieomylność. Przejechałem sie na tym, jasne. Jednak sam ponosiłem konsekwencje, cały czas się ucząc. Grałem w polskiej lidze i w kadrze olimpijskiej. Już wcześniej, reprezentując młodsze kadry, odwiedziłem wiele krajów. Byłem w Czechach, Rosji, Słowacji, na Węgrzech, we Włoszech, Danii, Finlandii, Szwecji, Francji, Belgii, Szwajcarii, Niemczech, USA, Nowej Zelandii. Wszystkie te podróże miały miejsce przed ukończeniem 21. roku życia. Później, podróżując z pierwszą reprezentacją, a także prywatnie, jako że zarabiałem dużo, zgodnie z Pana słowami, mogłem zobaczyć między innymi Katar, Brazylię, Kazachstan, Egipt, Tunezje, parę małych wysepek i wiele innych krajów. W każdym z tych miejsc widziałem jak żyją ludzie, poznawałem ich i ich kulturę. Widziałem biedę Rio i bogactwo Dubaju.
Spędziłem kilka lat mieszkając na stałe poza Polską. W każdym z tych miejsc czegoś się uczyłem. Zdobywałem przyjaciół i wrogów. Uczyłem się języków, wytrwałości, godzenia się z niepowodzeniem. Wiem jak smakują owoce morza na Sycylii i jak odnaleźć się między kanałami Amsterdamu. Do tej pory mam przyjaciół w Hiszpanii, Grecji, Szkocji, Holandii czy Serbii.
Byłem przez jakiś czas gwiazdą gazet, byłem też wielokrotnie ich negatywnym bohaterem. Wiem jak smakuje wielkie zwycięstwo i bolesna porażka. Zarobiłem dużo pieniędzy, które często źle inwestowałem. Kilka inwestycji się udało. Uczyłem się na własnych błędach. Z czasem błędów było mniej. W dalszym ciągu nie studiowałem, za to dużo czytałem. Stąd znam na pamięć teksty Wyspiańskiego, Fredry czy Pawła z Tarsu. Piłkarz ma sporo czasu wolnego. Dużo z tego czasu straciłem na głupoty, lecz część udało mi się dobrze spożytkować. Nauczyłem się włoskiego, podszkoliłem dobrze angielski.
Przebyłem drogę z samego dna na sam szczyt, boleśnie z niego spadając niedługo potem. Spotykałem na ulicy dzieci noszące koszulkę z moim nazwiskiem. Swoją grą w piłkę dawałem powód do dumy mojej rodzinie, przyjaciołom, znajomym. Zdarzało się również, że musieli przeze mnie płakać.
Przez to, że byłem znany, poznawałem wielu ludzi, którzy okazali się nieszczerzy, obłudni, zawistni. Dzięki temu również udało mi się rozpoznać prawdziwych przyjaciół. Upadałem by później się podnieść.
Byłem piłkarzem. Prowadziłem również własne interesy. Poznałem bardzo wielu ludzi biznesu, celebrytów. Znam osobiście kilku najbogatszych ludzi w Polsce.
Moja szkoła nazywa się „szkołą życia”. Nauczyła mnie pokory, wytrwałości, odwagi, wiary w siebie. Odbyłem zajęcia z ekonomii, negocjacji, psychologii i wielu innych dziedzin. Pierwszy rok ukończyłem z wyróżnieniem. Może nie na samych celujących ocenach, ale z pewnością byłem na wszystkich zajęciach. Pewne rzeczy są do poprawki, ale na to mam jeszcze trochę czasu.
Takich jak ja jest wielu. Wielu znam osobiście. Ukończyli już rok drugi, trzeci. Są mądrymi życiowo ludźmi. Mimo że nie kończyli kursów MBA, nie są doktorami prawa ani lekarzami. Jurek Dudek, Jarek Bieniuk, Michał Ł»ewłakow, Kamil Kosowski, Artur Boruc, Grzesiek Rasiak, Wojtek Kowalewski, Jacek Bąk, Maciek Ł»urawski, Radek Majdan, Rafał Murawski, Sebastian Mila, Jacek Krzynówek. Ich znam osobiście.
Oczywiście, dość często zdarza się, że spotykamy głupich piłkarzy. Ale czy w pana środowisku nie ma gorszych jednostek? Różnica jest taka, że oni nie muszą się wypowiadać przed kamerami, więc nie mamy okazji przekonać się o poziomie ich inteligencji. To że ktoś ma szkołę, dobrze liczy, pisze, tworzy, buduje, nie oznacza zawsze, że jest mądrym człowiekiem.
Przepraszam, rozgadałem się. A Pan jakie kierunki skończył?
Mój rozmówca mocno się zamyślił. Nie odpowiedział. Do końca wieczoru nie poruszaliśmy tematu piłki czy piłkarzy.
Ta rozmowa miała miejsce dość dawno temu, dlatego oczywiście nie mogłem przywołać moich słów idealnie. Z pewnością jednak powyższy opis oddaje jej sens.
Opisałem wam tę historię, aby pokazać jak często ludzie w krzywdzący sposób myślą o piłkarzach. Oczywiście nie każdy z nas to alfa i romeo, jak mawiał pewien znany polski trener. Jak w każdej dziedzinie życia, również wśród nas są ludzie bardziej i mniej wybitni. Oczywiście zarabiamy dużo. Czy za dużo? Uważam, że o wiele za dużo, porównując do ludzi ciężko pracujących od świtu do zmierzchu, aby wyżywić swoje rodziny i zapewnić dzieciom godne życie. Niestety w dzisiejszych czasach liczą się głównie pieniądze i show. A Cristiano Ronaldo czy Leo Messi generują dużo większe show, a co za tym idzie i dużo większe pieniądze, niż ciężko pracująca kasjerka z supermarketu czy rolnik obsiewający swoje pole.
Ł»ycie nie jest sprawiedliwe. Ale ani ja, ani wy nie jesteśmy już w stanie tego zmienić.
PS Dostałem ostatnio kilka propozycji napisania książki. Czy umiałbym napisać książkę? Nieee. Choć może… Przecież jestem piłkarzem. Tylko i aż piłkarzem.