Fojut liczy na powołanie, trwa naprawianie Wisły, Kalita o powrocie Obraniaka

redakcja

Autor:redakcja

25 września 2013, 06:43 • 14 min czytania

Zapraszamy na środowy przegląd siedmiu tytułów prasowych.

Fojut liczy na powołanie, trwa naprawianie Wisły, Kalita o powrocie Obraniaka
Reklama

FAKT

Nowy prezes Śląska: Uratuję klub!

Reklama

Nominacja na stanowisko prezesa Śląska była dla niego sporym zaskoczeniem. Krzysztof Hołub (38 l.) będzie zarządzał klubem tymczasowo, nie rezygnuje nawet z prezesury we wrocławskim Parku Wodnym. – Zostałem wybrany przez prezydenta Rafała Dutkiewicza, by znaleźć wspólne, dobre rozwiązanie dla obydwu udziałowców klubu. Głęboko wierzę, że Polsat kocha piłkę nożną i dojdzie do porozumienia z Wrocławiem – mówi Faktowi Krzysztof Hołub (38 l.). Trzy godziny po odwołaniu Piotra Waśniewskiego (39 l.), w klubie pojawił się Hołub. Nowy prezes spotkał się z pracownikami Śląska, a także porozmawiał ze swoim poprzednikiem. Przed meczem z Cracovią umówił się na rozmowę z zawodnikami Stanislava Levego (55 l.). – Chcę uspokoić drużynę. Wszyscy muszą być dobrej myśli i ciężko pracować na boisku. Wynik sportowy jest tutaj kluczową sprawą, a za rozwiązywanie problemów prawnych wezmą się inne osoby – mówi nam nowy prezes. Dla Hołuba to druga przygoda ze sportem. – Przez długi czas byłem przewodniczącym rady nadzorczej w AZS-ie Koszalin. Obserwowałem to, co się dzieje w profesjonalnej koszykówce, ale oczywiście skala klubów i problemów jest nieporównywalna – dodaje biznesmen. Hołub, podobnie jak Sebastian Mila (31 l.), urodził się w Koszalinie. – Kilka razy jadłem w restauracji Sebastiana, ale z samym piłkarzem jeszcze nie rozmawiałem. Choć, gdy byłem wiceprezydentem miasta spotkaliśmy się na jednym bankiecie – kończy Krzysztof Hołub.

Jarosław Fojut: Liczę na powołanie.

– O tym, że selekcjoner mnie obserwuje wiedziałem już przed ligowym meczu z Rosenborgiem. To na pewno dodatkowa motywacja, że jestem w kręgu jego zainteresowań, ale i tak zawsze sam siebie motywuję. Wiem, że muszę grać na wysokim poziomie, żeby w ogóle myśleć o kadrze – powiedział Faktowi Fojut. Po meczu środkowy obrońca rozmawiał z Fornalikiem, ale nie dostał jasnej recenzji od selekcjonera. – Nie był to taki super okres dla mnie i klubu. W Londynie dostaliśmy baty, a ja zawsze czuję odpowiedzialność, kiedy tracimy gole. Liczę na to powołanie, bo to wielki zaszczyt, ale jeśli go nie będzie to zrozumiem. Nie bujam w obłokach. Wiem, że konkurencja jest duża, a liga norweska to nie jest sam szczyt – dodał były piłkarz Śląska Wrocław. Trener Tromso Agnar Christiansen (44 l.) mówił na łamach Faktu, że Fojut bardzo szybko powinien znaleźć sobie pracodawcę w silniejszej lidze, bo jest najlepszym obrońcą w Norwegii. – Skandynawia to dobre okno wystawowe. Nigdy nie ukrywałem, że chcę jeszcze wyjechać na zachód, znów spróbować sił na Wyspach. Klub to wie, a ja ciężko na to pracuję. Z drugiej strony nie rozpraszam się. Mam dwa lata kontraktu. Koncentruję się, żeby grać jak najlepiej – stwierdził Fojut, który z powodu kontuzji w poprzednim roku nie przeszedł ze Śląska do Celtiku Glasgow.

Wojna o kontrakt Rzeźniczaka.

Kilka tygodni temu spytaliśmy prezesa Legii, Bogusława Leśnodorskiego (38 l.), o plany zarządu wobec Rzeźniczaka. – Myślę, że we wrześniu zamkniemy sprawę – powiedział Faktowi szef klubu z ul. Łazienkowskiej. Sam piłkarz również był dobrej myśli i wydawało się, że po meczach reprezentacji Polski z Czarnogórą i San Marino nowa umowa zostanie podpisana. Legionista wrócił ze zgrupowania kadry, ale okazało się, że negocjacje idą bardzo ciężko. Strony nie mogły dojść do porozumienia przede wszystkim w kwestiach finansowych. Menedżer Rzeźnika, Cezary Kucharski (41 l.) na wszelki wypadek zaczął się rozglądać za innymi ofertami dla swojego klienta. Z tym nie było problemu, ponieważ obrońca Legii jest od początku sezonu w bardzo wysokiej formie. W meczu rewanżowym el. do Ligi Mistrzów ze Steauą Bukareszt Rzeźniczaka obserwowali z trybun skauci kilku klubów włoskich i niemieckich, m.in. Augsburga czy Chievo Werona. Sam zawodnik przyznaje jednak, że najchętniej zostałby w Legii na kolejne lata. – To moje miejsce. Poza tym klub dynamicznie się rozwija, a ja gram w podstawowym składzie. – tłumaczył.

RZECZPOSPOLITA

Wartość futbolu rośnie.

Gonimy Europę. Coraz więcej ludzi chce oglądać mecze na stadionach, rośnie też oglądalność transmisji w telewizji. Ekstraklasa SA zwiera szyki, by pod koniec obowiązujących dziś kontraktów być gotową na uruchomienie własnego kanału. Podobno nie będzie to straszak na stacje telewizyjne, raczej zaproszenie do współpracy, ale za dużo większe pieniądze niż dotychczas. – Jak wynika z badań Millward Brown na zlecenie Ekstraklasy SA, ponad 10 milionów dorosłych Polaków deklaruje zainteresowanie rozgrywkami ekstraklasy, a ponad 4 miliony przyznaje, że ogląda w telewizji przynajmniej jeden mecz co dwie kolejki. Wartość naszej marki wzrasta, co w kolejnych latach powinno się przełożyć na większe przychody z tytułu praw medialnych i marketingowych – mówi Bogusław Biszof, prezes Ekstraklasy. Nowy zarząd dostał w spadku spore długi, głównie w PZPN. Spółka straciła płynność finansową, bo o 30 milionów złotych zmniejszył się kontrakt z Canal+, a ponieważ kluby nie zgodziły się na mniejsze wpływy, zostały one utrzymane na poziomie 105 milionów za sezon. 600 tysięcy złotych trzeba było zapłacić za odwołanie meczu o Superpuchar. Długi względem PZPN spłacone zostały już w lutym, płatności z tego roku, głównie za sędziów, dokonywane są na bieżąco. Spółka Live Park, zajmująca się produkcją transmisji, przeszła w całości w ręce Ekstraklasy. Wcześniej jednoosobowy zarząd wyznaczany był przez mniejszościowego udziałowca (49 procent), niemiecką firmę U.Com Media. Za Live Park odpowiada teraz Leszek Miklas, który przygotował plan finansowy stworzenia kanału telewizyjnego z meczami ligowymi, który mógłby być dystrybuowany przez platformy cyfrowe.

GAZETA WYBORCZA

Trudne dorastanie فukasika i Furmana w Legii. Skąd taki spadek formy?

Tej jesieni grają gorzej. Obaj mają problem z utrzymaniem formy z debiutanckiego sezonu, od pierwszej reprezentacji są daleko. Powołanie któregokolwiek na decydujące mecze eliminacji mundialu z Ukrainą i Anglią byłoby sensacją. فukasik jest dziś tylko rezerwowym Legii. Latem uszkodził udo i nie grał miesiąc, opuścił część okresu przygotowawczego. – Rzeczywiście, długo dochodzi do formy. Z drugiej strony nie jest mu łatwo przebić się do składu, bo są piłkarze, którzy prezentują się lepiej. Powiedziałem mu, by czekał na szansę, moment, gdy będzie mógł zagrać – tłumaczy trener Legii, który na dwa miejsca w środku pomocy ma pięciu piłkarzy. Furman gra regularnie, ale nierówno. Za niedawny występ przeciw Lazio Urban pochwalił go z imienia i nazwiska, czego zazwyczaj nie robi. Ale z Górnikiem czy tydzień wcześniej z Koroną warszawiacy tracili gole po błędach młodego pomocnika w środku boiska. W tym sezonie w 16 meczach nie strzelił żadnego gola. Miał dwie asysty, ostatnią na początku sierpnia. Gdy schodził z boiska w meczu z Górnikiem, z trybun było słychać gwizdy. – Jest bardziej doświadczonym piłkarzem, wymaga się od niego dużo więcej niż kiedyś i nie rozgrzesza tak łatwo z pomyłek – mówi Urban. – W zeszłym sezonie grał odważniej, czasem nawet bezczelnie, nie myśląc o tym, jakie konsekwencje mają jego błędy. Teraz o tym wie i wydaje mi się, że to go trochę paraliżuje. Na jego pozycji każda strata może mieć bardzo poważne konsekwencje. Musi się z tym oswoić – twierdzi trener. Dla Furmana wiele rzeczy jest nowych. W poprzednim sezonie jego obowiązki sprowadzały się głównie do przerywania akcji rywali. W tym jest odpowiedzialny także za organizację ataków. Większość akcji Legii przechodzi przez niego. Na zmianę z Tomaszem Brzyskim wykonuje też rzuty wolne i rożne. Zazwyczaj fatalnie. Po jego dośrodkowaniach piłka rzadko trafia na głowy kolegów. Po kopnięciach Brzyskiego zagrożenie w polu karnym rywala jest większe. – Kiedy Dominik będzie miał asystę po stałym fragmencie gry? Mecz w Białymstoku jest świetną okazję – mówi Urban.

Śląsk rozebrany na części…

Raport przygotowany przez specjalistów z firmy Ernst & Young i spółki Ekstraklasa SA w warstwie finansowej obejmuje mistrzowski rok 2012, a ukazał się w dość specyficznym momencie. Obaj właściciele Śląska są bowiem w stanie wojny totalnej. Miasto chce zlicytować Śląsk za długi, a zarząd klubu złożył wniosek o upadłość układową spółki. Tym ciekawiej jest jednak przyjrzeć się szczegółom biznesowego funkcjonowania klubu, które zawarte są w dokumencie. Wiadomo z niego, że wrocławianie w poprzednim roku zanotowali 38 mln zł przychodu, czyli o 9 mln zł więcej niż wcześniej. Mimo to zdaniem ekspertów „W samym klubie konieczna jest większa determinacja w działaniach zmierzających do samodzielnego finansowania swojej działalności. Klub, który od kilku lat regularnie jest w czołówce ekstraklasy, gra w europejskich pucharach, a jednocześnie dysponuje tak znakomitym stadionem, ma po prostu obowiązek generować zdecydowanie wyższe przychody, niż robią to obecnie wrocławianie”. W raporcie zawartych jest wiele interesujących liczb, dotyczących nie tylko roku 2012, ale i całego poprzedniego sezonu 2012/13, w którym Śląsk zajął trzecie miejsce w ekstraklasie. Możemy się np. dowiedzieć, że w rundzie jesiennej wrocławski klub sprzedał 3552 karnety, a w rundzie wiosennej 2704. W ciągu rozgrywek kibice kupili zaś tylko 875 klubowych koszulek.

SPORT

Piłkarz Ruchu Chorzów o wyższości polskiej myśli szkoleniowej.

Ruch Chorzów gra dziś w Łodzi z Widzewem. Mecz to bardzo ważny, bo oba zespoły to mocni kandydaci do spadku. Pomocnik niebieskich فukasz Surma wskazuje w „Sporcie” na jeszcze jeden smaczek tej rywalizacji. W ekipie z Cichej grają od niedawna sami Polacy, natomiast u rywali aż roi się od obcokrajowców (kilka dni temu przeciwko Piastowi zagrało ich aż ośmiu w wyjściowej jedenastce). Surma deklaruje, że zwycięstwem niebiescy udowodnią wyższość polskiej myśli szkoleniowej. – Przecież właśnie po to powstają w Polsce jak grzyby po deszczu piłkarskie akademie, by szkolić naszą młodzież, która w przyszłości będzie stanowiła o sile polskiej piłki – uważa Surma, jakby zapominając, że jego trenerem jest obecnie Słowak.

DZIENNIK POLSKI

Naprawianie Wisły.

Ranking finansowy klubów ekstraklasy za rok 2012 wygrała Legia Warszawa. Cracovia utrzymała pozycję w czołówce tabeli, a Wisła Kraków zjechała aż o dziewięć miejsc, na 15. pozycję. Po spadku „Biała Gwiazda” okupuje w gronie osiemnastu spółek objętych raportem „Ekstraklasa piłkarskiego biznesu” jedno z ostatnich miejsc. Jakie elementy w największym stopniu na tym zaważyły? – Po pierwsze spadek przychodów w porównaniu do roku 2011 (z 64 mln zł o połowę – przyp.), gdy Wisła grała w Lidze Europy i pod tym względem była na drugim miejscu w Polsce, a obecnie jest na szóstym – odpowiada na nasze pytanie Krzysztof Sachs, partner w firmie Ernst&Young, która współtworzyła raport wraz ze spółką Ekstraklasa. – Ponadto w wyniku konwersji długu Legii, który wynosił 200 mln złotych i jakby „wyparował”, Wisła stała się liderem wśród najbardziej zadłużonych klubów w kraju. Wreszcie brak występów w europejskich pucharach i słabsza gra w ekstraklasie spowodowały spadek frekwencji na stadionie. Spadło więc naraz kilka wskaźników. Wisła wygląda obecnie dużo słabiej, ale mam nadzieję, że drastyczny program naprawczy realizowany od roku przez prezesa Jacka Bednarza zrównoważy wydatki z dochodami. Cracovia utrzymała w rankingu wysoką, piątą pozycję, mimo spadku na zaplecze ekstraklasy, a co za tym idzie, obniżki przychodów – z 31 mln w 2011 r. do 20 mln w 2012. Przy czym liczby uwzględniają zysk z transferów (w tym Mateusza Klicha za 1,5 mln euro), a spadek innych przychodów nie był tak istotny (jedynie o 10 procent). W I lidze krakowski klub szukał oszczędności, obniżając koszty operacyjne o 5 mln zł, dzięki czemu niemal wyszedł na swoje.

SUPER EXPRESS

Lubański: Waldemar Sobota będzie gwiazdą w Belgii.

Jak pan ocenia występ Soboty przeciw Anderlechtowi?
– Był jednym z najlepszych piłkarzy na boisku. Wywalczył karnego, zaliczył też wspaniałą asystę piętą przy ostatnim golu. Z przyjemnością otwierałem na drugi dzień belgijskie gazety, bo pełno w nich było pochwał pod adresem naszego reprezentanta. Moim zdaniem Sobota ma wszystko, aby zostać jedną z ofensywnych gwiazd ligi belgijskiej.

A jak w Belgii przyjęto porażkę Anderlechtu aż 0:4?
– To duża niespodzianka, mimo że Anderlecht w tym sezonie spisuje się słabo. Byłem na ich pierwszym meczu, z Lokeren, i zobaczyłem zespół, który nie przekonuje. Przede wszystkim brakuje walorów w ofensywie. Po ośmiu kolejkach zajmują piąte miejsce w tabeli. Jak na ich aspiracje, to nisko.

Z kolei Brugge jest wiceliderem. To zespół na miarę mistrzostwa?
– Taki jest cel tego klubu i nie są bez szans. Obecnie liderem jest Standard Liege, ale pod względem jakości to oba zespoły prezentują się bardzo podobnie. Od kilku dni trenerem Brugii jest Michel Preudhomme. To jeden z największych trenerskich transferów w Belgii ostatnich lat. Preudhomme to bardzo zdolny szkoleniowiec, który w niejednym klubie pokazał już klasę. Ściągnięcie go do Brugii pokazuje wielkie ambicje klubu.

Marek Jóźwiak: Sebastian Boenisch to trzecia liga.

Nie cichnie spór wokół ostatnich występów Sebastiana Boenischa (25 l.). Choć kilka osób go broni, to zdecydowana większość ma jednak ogromne pretensje do gracza Bayeru Leverkusen. – Widząc go w kadrze, pytam sam siebie, co ten człowiek tu robi – powiedział w „Kontrataku” Marek Jóźwiak (46 l.), były reprezentant Polski. Liga gra dzień w dzień, ale z tyłu głowy mamy zbliżające się mecze z Ukrainą i Anglią. Ma pan już zabukowany bilet do Rio de Janeiro, żeby dopingować naszych w przypadku awansu?
Marek Jóźwiak: – Bilet mam, ale będę tam oglądał inne zespoły, bo nasi do Brazylii nie pojadą.

PRZEGLĄD SPORTOWY

Legia deklasuje finansowo.

Legia Warszawa w 2012 osiągnęła blisko 90 mln zł przychodu i zwyciężyła w najnowszym rankingu, który przygotowali eksperci E&Y i Ekstraklasy SA. Specjaliści firmy konsultingowej E&Y już po raz piąty – tym razem ze znacznym udziałem organizującej rozgrywki piłkarskie na najwyższym szczeblu spółki Ekstraklasa – wzięli pod lupę finanse polskich klubów. Sprawdzili ich źródła przychodów, jak sobie radzą ze zbilansowaniem budżetów, ile na końcu kosztuje ich zdobycie punktu w ekstraklasie. Pod uwagę brano 16 klubów ekstraklasy z sezonu 2012/13 oraz aktualnych beniaminków. I tak w rankingu finansowym bezkonkurencyjna okazała się Legia Warszawa. Zawdzięcza to głównie przychodom – do kasy mistrzów Polski w 2012 roku (w większości klubów rok finansowy zamyka się z końcem grudnia, a nie z końcem sezonu) wpłynęło 98,8 mln zł. Pod tym względem Legia okazała się aż o ponad 30 mln zł lepsza od drugiego w zestawieniu Lecha Poznań (52,9 mln zł przychodów). Trzeci największy przychód miało Zagłębie Lubin – 40,8 mln zł. Ale miedziowi w rankingu finansowym – przy konstruowaniu którego bierze się też inne czynniki (m.in. czy rok do roku zwiększają się przychody, czy ich źródła są zrównoważone, rentowność itp.) – zajęli dopiero dziewiąte miejsce. Trzecia jest Lechia Gdańsk (25,6 mln zł). – Lechia to klub bardzo dobrze poukładany. Pod żadnym z badanych przez nas względów nie jest najlepszy, ale w każdym z nich jest przyzwoity. To wystarcza, aby zająć wysokie miejsce w rankingu – tłumaczył Krzysztof Sachs z E&Y, pomysłodawca raportu „Ekstraklasa piłkarskiego biznesu”.

Cennik kibola. Legia nie jest dyskryminowana.

Gdy Legia w następstwie przewinień z dwumeczów przeciw Molde oraz Steauą otrzymała 150 tys. euro kary plus jeden mecz bez publiczności oraz kolejny, jeśli wykroczenie się powtórzy, pojawiły się narzekania na niesprawiedliwość UEFA. Ale chociaż kara dla Legii jest drakońska, odpowiada reprymendom, które UEFA stosuje względem innych klubów. Ostrzejsze zasady obowiązują od nowego sezonu – każde wykroczenie na tle rasistowskim może oznaczać zamknięcie części stadionu. Ale UEFA już w poprzednim wymierzyła karę, która powinna wielu dać do myślenia. Wprawdzie wciąż obowiązywały kary, zgodnie z którymi za rasistowski baner wlepiano minimum 20 tys. euro, to jednak Dynamo Kijów wiosną potraktowała bezprecedensowo. To sprawa Dynama, a nie Legii zostało potraktowane instruktażowo. Przy tej okazji Gianni Infantino ogłosił zaostrzoną politykę antyrasistowską.
Przypadek kijowskiego klubu jest o tyle podobny do warszawskiego, że Ukraińcy również po pierwszym przewinieniu (mecz LM 2012/13 z PSG) nie zostali poinformowani, że na ich stadionie doszło do złamania zasad. Drugie przewinienie (Bordeaux w lutym w LE) uznano za recydywę i zamknięto stadionu na jeden mecz (kolejny w zawieszeniu). Legia tłumaczyła się, że nie miała szans ściągnięcia flag wywieszonych w trakcie dwumeczu z TNS (skutek: 30 tysięcy euro i zamknięcie Ł»ylety z Steauą), przed kolejną rundą gier z Molde, gdyż o ich niewłaściwym przesłaniu, dowiedziała się po fakcie. Różnica jest taka, że władze Dynama przedstawiły dowód ukarania prowodyrów rasistowskich przyśpiewek 3-letnim zakazem stadionowym, co ujęło UEFA – skasowano drugi mecz w zawieszeniu. Swoje winy Dynamo odcierpiało w el. LM z Aktobe (5:1).

Marcin Kalita sugeruje ponowne powołanie Obraniaka.

A gdyby tak do reprezentacji na mecze z Ukrainą i Anglią wrócił Ludovic Obraniak? Nierealne? W życiu nie ma scenariuszy niemożliwych, ale akurat ten – trzeba przyznać – jest bardzo mało prawdopodobny. A szkoda. Obraniak nie błyszczy specjalnie na początku nowego sezonu Ligue 1, podobnie jak i całe Bordeaux, ale – wielokrotnie to podkreślaliśmy na łamach „PS” – piłkarzem potrafi być pożytecznym. Pod warunkiem, że jest odpowiednio wykorzystany i wkomponowany w grę całego zespołu. Teraz, po odejściu z Bordeaux Jaroslava Plasila, w klubie będzie bardziej obarczany obowiązkami, większa też będzie na nim spoczywała odpowiedzialność za wynik. Co do atutów Ludo nie musimy się chyba przekonywać. Bo to, że kulturą gry przewyższa wielu kandydatów do kadry, jest widoczne, nawet gdy gra słabiej. Sęk w tym, by atuty te umieć odpowiednio wykorzystać. Oczywiście – na dziś Obraniak w kadrze nie funkcjonuje. Wypisał się z niej sam, prosząc o to, by nie był powoływany. Ale to nie był foch zmanierowanego piłkarza. To raczej efekt niezrozumienia i braku komunikacji między nim a szefami kadry. Obraniak zdaje się być człowiekiem wymagającym specjalnej instrukcji obsługi. Spokojnej, rzeczowej rozmowy, poczucia, że jest elementem w drużynie potrzebnym, mniej istotne, w jakiej roli. Zaraz usłyszę, że to nie do Obraniaka należy wyciągać rękę, a to on powinien się pokajać. Ale – gdybyż sytuacje międzyludzkie były tak nieskomplikowane, to parę dziedzin nauki nie miałoby racji bytu. Mecze kadry z Ukrainą i Anglią będą wymagały olbrzymiego wysiłku. Lepiej wówczas mieć więcej niż mniej możliwości manewru składem. Czy zagonienie do stada zbłąkanej „owieczki” nie byłoby zatem w tej sytuacji objawem jakże nam niezbędnej roztropności?

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama