Młody architekt „Królewskich” już czaruje. A o Oezilu zaraz wszyscy zapomną

redakcja

Autor:redakcja

21 września 2013, 14:35 • 4 min czytania

W Polsce zwykle przyjmuje się, że nowy piłkarz potrzebuje czasu by zaaklimatyzować się w nowym zespole. Szczególnie jak jest młody. Obojętnie – Polak, obcokrajowiec – z marszu grać nie będzie. O tym, jak wiele nas dzieli od europejskiej piłki, niech świadczy choćby przykład Isco. Co z tego, że chłopak jest z rocznika 1992? Co z tego, że dopiero trafił do wielkiego Realu Madryt? Nic sobie z tego nie robi. Początek w barwach „Królewskich” ma wyśmienity. W lidze już trzy bramki i asysta. W Lidze Mistrzów rozpoczął strzelanie przeciwko Galatasaray. Ale jak rozpoczął? Kto nie widział jeszcze, niech koniecznie zobaczy:

Młody architekt „Królewskich” już czaruje. A o Oezilu zaraz wszyscy zapomną
Reklama

Zachwyca się nim Marca i zarzuca nas cyframi. A to, że strzelił 4 gole w 5 meczach. A to, że zanotował już 240 podań, z czego aż 83% było celnych. Włoski trener Realu nie chce grać bez swojego sternika. Przed końcem meczu ściągnął go dotychczas tylko raz – gdy w Stambule był już ustalony wynik. Pod tym względem 21-latek przebija początki Oezila, Kaki czy Zidane’a na Bernabeu. Isco przygodę z Realem zaczął naprawdę z wysokiego C. Nie widać po nim zdenerwowania, presji, jaka na nim ciąży. Wszak, po odejściu z Madrytu Mesuta Oezila, 21-latek został mianowany pierwszym architektem drużyny. Wejść w buty genialnego Niemca, w drużynie walczącej o zwycięstwa w jednej z najsilniejszych lig świata oraz w Lidze Mistrzów?

Reklama

Ancelotti błysnął odwagą – postawił na młodego Hiszpana kosztem bardziej doświadczonego Oezila, zaryzykował, postawił wszystko na jedną kartę. Wielu pukało się w głowę, ale na razie to stary wyga na ławce jest górą. Isco nie zawodzi. Zresztą, to również element większego planu realizowanego przez włoskiego szkoleniowca. Postawił on bowiem ewidentnie na lekką „hiszpanizację Realu”. Carvajal, Illarramendi, Jesus Fernandez, Nacho, Jese czy Morata mają stanowić o sile zespołu i znaczyć nie mniej niż Ramos czy Alonso. Isco na tle tej całej młodzieży wyróżnia się największą boiskową dojrzałością.

Na szersze wody wypłynął w Valencii, ale nie dostawał tam zbyt wielu okazji do gry. Dlatego chętnie odszedł w 2011 roku do Malagi, a „Nietoperze” dostały za niego 6 mln euro. Co przy dzisiejszych możliwościach i formie tego zawodnika wydaje się sumą śmieszną. Ten, kto ze strony Valencii zgodził się na tak niską kwotę, powinien za to beknąć. W drużynie z Andaluzji Isco grał pierwsze skrzypce. Był jej prawdziwym mózgiem. W czołówce dryblingów, podań, strzelał sporo bramek. Taki kreatywny drybler, który zawsze szuka gry. Zawiódł może tylko w ćwierćfinałowych spotkaniach Ligi Mistrzów z Borussią, ale i gracze BVB pieczołowicie go pilnowali. Jurgen Klopp i tak go potem chwalił, a w wywiadzie dla Kickera przyznał, iż chciał go ściągnąć do Dortmundu.

– Obserwowaliśmy go. Nie jesteśmy jednak głupcami. Wiemy, że nie mieliśmy szans z Madrytem i że nie trafi on na Signal Iduna Park – przyznał Klopp Co ciekawe, w przeszłości piłkarz ten niezbyt przychylnie odnosił się do swojego aktualnego pracodawcy. W 2009 roku miał bowiem udzielić dziennikowi Superdeporte wywiadu, w którym to krytykował Real Madryt. – Jestem trochę antimadridistą. Choć nie wiem też, jak potoczy się moja przyszłość. Ale ten zespół nigdy mi się nie podobał. Arogancki klub, tak jak jego piłkarze. Bez pokory nigdzie się nie zajedzie – wyznał wówczas. Jak widać, punkt widzenia zależy od miejsca siedzenia. Jego wspomniane słowa niektórzy próbują łączyć z dziwnym zachowaniem podczas swojej niedawnej prezentacji na Santiago Bernabeu. Otóż młodzieniec odmówił pocałowania herbu Realu, tłumacząc, że nie czuje się godny by to uczynić. Wyręczył go w tym jego brat.

Z nim też wiąże się historia numeru, który widnieje na madryckiej koszulce Isco. – Wybrałem tę liczbę ze względu na dzień jego urodzin, a nie dlatego, że wcześniej nosił ją tutaj David Beckham. Choć oczywiście to ciekawy zbieg okoliczności – zaznaczył 21-latek.

No właśnie, 21-latek. Jeśli opisuje się jego początki w królewskim zespole, ta liczba chyba najmocniej działa na wyobraźnię. Real nie słynie z kreowania gwiazd, on raczej wykorzystuje je, gdy są w pełnym blasku. Nawet legendy klubu jak Ronaldo, Zidane czy Figo przychodzili tutaj z marką, renomą i doświadczeniem. Isco zaś to młodzian, przy gwiazdach pokroju Cristiano Ronaldo, Xabiego Alonso czy Sergio Ramosa – wręcz szczyl. I ten bezczelny dzieciak właśnie zasługuje na miano „lepszego modelu”, udoskonalonego Oezila, etatowego architekta gry Realu i człowieka, który w pełni zasługuje na miano: „mózg zespołu”. Isco ma genialny start, a wymagająca madrycka publika zaczyna go doceniać i właśnie w nim upatrywać szansy na odzyskanie tytułu mistrza Hiszpanii i – co chyba jeszcze ważniejsze – tytułu najlepszego europejskiego klubu. Zwycięzcy Ligi Mistrzów. Coś, czego nie potrafił zapewnić Oezil.

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama