Juergen Klopp od kilkudziesięciu godzin znajduje się na świeczniku. Trudno, żeby było inaczej, skoro cały piłkarski świat odtwarza na nowo filmiki z wybuchem złości trenera BVB, tworząc na podstawie zdjęć przeróżne memy. A sam Klopp – mimo, że jego zachowanie było takie nieekskluzywne – zyskuje w oczach kibiców. Bo który szkoleniowiec w aż taki szczery sposób potrafi się wytłumaczyć? Przeprosić wszystkich dookoła, przyznać się do błędu, wziąć porażkę na klatę i odwrócić uwagę od zespołu?
Tak, bo w tym całym zamieszaniu wokół Kloppa, zapomina się o jednym: Borussia Dortmund rozegrała w Neapolu słabe spotkanie, przegrała zasłużenie. I o tej pierwszej przegranej BVB w grupie śmierci właściwie nie mówi się w ogóle. Mówi się o zachowaniu trenera. Zachowaniu, które nie było zamierzone, ale dziś można nim trochę „pograć”. Kloppowi to odpowiada. Zawsze – co udowadniał zwłaszcza przed meczami z Bayernem i w Lidze Mistrzów – lepiej, żeby uwaga mediów była skupiona na nim, niż na drużynie.
– Zachowałem się jak małpa, co było zupełnie nie na miejscu. To była totalna głupota z mojej strony. Sądziłem, że powinienem ujawnić swoje emocje, ale na obrazkach wcale tak dobrze to nie wyglądało – tłumaczy. – Wszystko, co złe w tym spotkaniu, zaczęło się od mojej reakcji i wyrzucenia mnie na trybuny. To było kompletnie niepotrzebne. Co się jednak wtedy wydarzyło, wydawało mi się niesprawiedliwe. Stąd ta postawa. Na czerwoną kartkę Weidenfellera ja też miałem wpływ. Gdyby w naszej drużynie zachowany był spokój, raczej by do tego nie doszło. Ale spokoju nie było, głównie z mojego powodu. Jeśli będziemy grać dobrze, trener nic nie wywinie, jesteśmy w stanie ograć Napoli.
Robią wrażenie te słowa? Ano robią.
Niemiecka prasa dostała świetny temat, który może ciągnąć przez kilka dni. I tak robi, co dziwić chyba nikogo nie może. W „Bildzie” znajdujemy analizę wszystkich włoskich gazet z sympatycznym tytułem: „Klopp to szaleniec”. Wypowiada się Michael Zorc, dyrektor sportowy, który twierdzi, że to nie było żadne przestępstwo i trudno spodziewać się większych konsekwencji dla trenera. Wypowiada się też… Werner Mickler, psycholog sportowy: – Juergen Klopp to osoba, która żyje wedle własnych emocji. W pozytywnym i negatywnym znaczeniu. Takie wybuchy, wywołane przez konkretne sytuacje, są nie do przewidzenia. Plus jest taki, że on wie, iż popełnił błąd i wyciągnie wnioski na przyszłość. Ale automatyzm może w przyszłości odezwać się ponownie.
Tylko czy ktokolwiek wierzy, że Klopp z takich sytuacji wyciągnie wnioski? Jego dotychczasowe ekspresyjne reakcje na ławce trenerskiej wyceniono już na blisko… 45 tysięcy euro. I coś czujemy, że pula będzie rosnąć. Oto skrócona lekcja historii:
Styczeń 2010, mecz z FC Koeln, z Janem Złomańczukiem!. Kara: 5000 euro.
Listopad 2010, mecz z HSV. Kara: 10000 euro.
Wrzesień 2012, mecz z Eintrachtem. Kara: 6000 euro.
Maj 2013, mecz z Bayernem.




