Reklama

Jedenastka kumpli: Paweł Kryszałowicz w szczęśliwym płaszczu Engela

redakcja

Autor:redakcja

20 września 2013, 13:48 • 4 min czytania 0 komentarzy

Prosząc Pawła Kryszałowicza o ułożenie jedenastki, składającej się z piłkarzy, u boku których występował, spodziewaliśmy się miksu niemieckich rzemieślników z wesołą gromadą chłopców Engela, plus ewentualnie symbolicznych wzmianek z Amiki czy Wisły. I mocno się zdziwiliśmy, bo pana Pawła dorwaliśmy w nastroju na wskroś sentymentalnym. Jego jedenastka, może niezbyt dokładnie, ale jednak przerysowana jest z protokołów meczowych, które na początku XXI wieku wypełniał Jerzy Engel, odziany w swój nieodzowny, szczęśliwy płaszcz. Oddajemy więc głos do Słupska.
– W bramce zdecydowanie Jerzy Dudek, który wiele osiągnął zarówno w piłce, jak i życiu. To nie tylko były piłkarz, to postać. Rozpoznawana i szanowana na całym świecie. W zasadzie w tym miejscu mogę postawić kropkę, bo co takiego mógłbym na jego temat dodać, co jeszcze nie zostało powiedziane czy napisane? Gdyby Jurek nie mógł wystąpić w mojej drużynie, wziąłbym Okę Nikolova, który co prawda teraz gra w USA, ale wcześniej przed dwie dekady stał między słupkami Eintrachtu.

Jedenastka kumpli: Paweł Kryszałowicz w szczęśliwym płaszczu Engela

W przypadku defensywy nie miałem problemu, jeśli chodzi o same nazwiska. Więcej namanewrować musiałem się bowiem, chcąc sensowne ustawić tę formacji. Z tego względu lewonożnego Tomka Rząsę, zdobywcę Pucharu UEFA, przesunąłem na prawą stronę, żeby na swojej nominalnej pozycji został Marek Koźmiński. Świetny piłkarsko, zresztą podobnie jak Dudek, sporo osiągnął poza boiskiem. Obaj boczni z inklinacjami do gry ofensywnej, dlatego potrzebowałem porządnych stoperów. Ostatecznie z kwartetu: Bąk, Wałdoch, Zieliński, Hajto postawiłem na dwóch pierwszych. Tomek Wałdoch wyrobił sobie markę w Niemczech, był w końcu kapitanem w Schalke, a Jacek Bąk załapał się na najlepszy okres w historii Lyonu. Co by nie mówić – osiągnęli w skali Europy ciut więcej niż Hajto czy Zieliński, który w Polsce nie miał sobie równych, jednak na Zachód nigdy nie wyjechał…

Linia środkowa. W roli cofniętego – największy wojownik, jakiego spotkałem, czyli Piotrek Świerczewski. Potrafił rozegrać piłkę od tyłu, jednak najlepszy był w tym, czego w telewizorze nie widać. Mistrz czarnej roboty. Przed nim kapitalny rozgrywający, wyjątkowo szybko myślący Albańczyk z Eintrachtu. Ervin Skela jako nastolatek przyjechał do Niemiec i marząc o przebiciu się – przy swoich słabych warunkach fizycznych – musiał grać inaczej. Idealne podania, w tempo, co ciekawe – często bez przyjęcia. Pod koniec kariery grał w Arce, ale to już nie było to, z czego ja go zapamiętałem. Klasa, naprawdę. Lewe skrzydło należy do mojego serdecznego druha, Jacka Krzynówka, natomiast na przeciwległej flance znalazłem miejsce dla Tomka Iwana. Wywodzimy się z tego samego klubu i mimo że jakimiś wielkimi przyjaciółmi nigdy nie byliśmy, nie sposób jego kariery nie docenić. Byłem w szoku – jak pewnie trzy czwarte Polski albo i więcej – kiedy zabrakło go wśród powołanych na mistrzostwa w Korei i Japonii.

Atak, atak… Na pewno niezwykle szanowany w Niemczech Andrzej Juskowiak, król strzelców igrzysk. Załapałem się dosłownie na epizod u jego boku, ale to były cenne chwile. Trudno mi jakoś dokładniej scharakteryzować jego umiejętności, bo po prostu we wszystkim był dobry, przez co trudny do upilnowania. Drugie miejsce zachowałem z myślą o – i tutaj się zdziwicie, uwaga – Jacku Dembińskim. Jak on czasem zagrywał! Normalnie przez myśl by mi nie przyszło, żeby próbować takich podań, których wykonanie jemu przychodziło z łatwością. W Polsce niedoceniany jeszcze bardziej od Iwana, z czym ja, osobiście, zupełnie się nie zgadzam. Do tego miły, bardzo, ale to bardzo skromniutki człowiek. Zawsze uwielbiałem z nim grać.

Skład, prawie w całości, oparty jest na reprezentantach Polski. Czemu z Niemiec tylko Skela? On się wyróżniał stylem gry. W moich czasach Eintracht nie miał nie wiadomo jakich piłkarzy. Nie było reprezentantów Niemiec czy innych krajów, nawet tych słabszych – oczywiście wyłączając Ervina. Robiliśmy wyniki na miarę tego, co się dało. A kadra… Tam w jednym czasie znalazło się wielu bardzo dobrych zawodników z uznanych klubów. Proszę mi uwierzyć, że ja mógłbym śmiało wystawić drugą i trzecią jedenastkę, nieznacznie – tyle że jednak – słabszą od tej. Mam nadzieję, że ci, których pominąłem się na mnie nie obrażą. To, że wyselekcjonowałem inną grupę, źle o nich przecież nie świadczy…

Reklama

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

Reklama

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...