Wreszcie taka pierwsza liga, jaką uwielbiamy – wariactwo bez hamulców

redakcja

Autor:redakcja

25 sierpnia 2013, 04:19 • 2 min czytania

Mecz ciągnie się jak niedogotowany makaron w podmiejskim bistro, jest zresztą równie niesmaczny, praktycznie niejadalny. Przepychanki, przekopywanki, potem zmiana stron i znów to samo. I nagle dziewięćdziesiąta minuta, coś jak pełnia księżyca dla wilkołaków. Jako pierwszy w furię wpada Fabiniak i otrzymuje czerwoną kartkę, przez następne kilkaset sekund w jakimś przedziwnym szale zapieprza po boisku Michał Mak, który stwarza w doliczonym czasie gry więcej okazji, niż miały oba zespoły w całym spotkaniu. Dwa szybkie ciosy, GKS Bełchatów w doliczonym czasie gry trafia dwukrotnie do bramki grudziądzan i wywozi ze sobą z miasta komplet trzech punktów.
Możliwe, że pozwoliliśmy sobie na drobne podkoloryzowanie, bo ani ten mecz do dziewięćdziesiątej minuty nie był taki tragiczny, ani ten biedny Fabiniak nie odleciał aż tak mocno, ani Mak nie zagrał jakiegoś fenomenalnego show w stylu hat-trika CR7 w dziesięć minut. Faktem pozostaje jednak, że zapis goli i kartek ze starcia Olimpii Grudziądz z GKS-em Bełchatów to zupełnie inny poziom. Poziom, do którego przyzwyczaiła nas pierwsza liga – miejsce, gdzie nie ma rzeczy niemożliwych. Zasadniczo jednak po meczu parę gorących wniosków – czy to GKS taki dobry, a Makowie wyśmienici, czy jednak Olimpia grająca w dziesiątkę, z graczem z pola na bramce, taka dziecinnie bezbronna? Czy Kiereś taki strategicznie myślący i przewidujący, czy po prostu w czepku urodzony? Kafarski słaby, czy może kot mu przebiegł drogę, tak teraz, jak i w pierwszej kolejce z Dolcanem? Na razie trzeba się wstrzymać z jakimikolwiek odpowiedziami, bo Ulatowski się nie wstrzymał, zapowiedział, że zna już smak Ekstraklasy, a po pięciu meczach nie zna jeszcze smaku zwycięstwa.

Wreszcie taka pierwsza liga, jaką uwielbiamy – wariactwo bez hamulców
Reklama

Właśnie. Miedź Legnica. Kolejny raz w plecy, kolejny raz w słabym stylu, kolejny raz bez wyciągania wniosków. Sympatycznego, gawędziarskiego i charyzmatycznego Baniaka (jakkolwiek oceniać jego przeszłość) z całkiem niezłym wynikiem w pierwszym sezonie po awansie, wymieniono na jego kompletne przeciwieństwo… no i jest, jak jest. Gieksa może nie pokazała na boisku jakiejś wielkiej piłki, ale na legniczan wystarcza nawet piłka średnia, albo wręcz niewielka.

W pozostałych sobotnich meczach – Sandecja uległa Arce 0:3, a Stomil Olsztyn zremisował 1:1 z Puszczą Niepołomice. Kolejne dwa gole sieknął Marcus Vinicius da Silva, jeden z najważniejszych zawodników Arki i chyba najfajniejszych do oglądania z całej I ligi. Tymczasem już jutro kolejne pięć spotkań, a pośród nich zarówno mecz na szczycie Dolcanu z Wisłą Płock, jak i spotkanie wyłącznie dla koneserów czyli Okocimski kontra فęczna.

Reklama

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama