Zapraszamy na sobotni przegląd najciekawszych materiałów prasowych.
FAKT
Marcin Kamiński dla Faktu: Nie wszyscy kibice Lecha nam pomagają.
– Ta wygrana to takie światełko w tunelu. Teraz musimy potwierdzić, że nie była przypadkiem. Nasz słaby start w lidze to dla mnie szok, bo na zgrupowaniu wszystko wyglądało dobrze. W poprzednim sezonie często wygrywaliśmy mecze po 1:0, a teraz popełniamy proste błędy w obronie – ocenia piłkarz Lecha Marcin Kamiński (21 l.). Młody obrońca już kilka razy w tym sezonie miał okazję doświadczyć, jak wymagający są w Poznaniu kibice. Chociażby w Wilnie, gdy po porażce 0:1 z Ł»algirisem fani przy płocie rozmawiali z zawodnikami. – Rozumiem ich wściekłość, bo przejechali wtedy po kilkaset kilometrów i oglądali tak słabą grę. Nie było łatwo słuchać ich tych frustracji, dopiero po jakimś czasie część z nich zaczęła zadawać jakiekolwiek pytania – opowiada Faktowi Kamiński. Piłkarz zdążył się już jednak do tego przyzwyczaić. – Idąc do Lecha, wiedziałem na co się pisze. To specyficzny klub, w którym kibice raz pomagają ci z trybun, a raz tylko wywierają presję – ocenia Kamiński.
Górale bez bramkarza.
Spory kłopot przed meczem z Zawiszą ma Podbeskidzie. Kontuzjowany od początku sezonu jest nie tylko bramkarz numer 1 Richard Zajac (37 l.), ale też zastępujący do Ladislav Rybansky (29 l.). Rybansky ma złamany prostownik palca. W Bydgoszczy i tak będzie musiał jednak zagrać, bo kolejny z bramkarzy Górali Piotr Adamek (21 l.) musi się jeszcze wiele uczyć. W bielskim klubie był ostatnio na sprawdzianach doświadczony golkiper z Czarnogóry Miroslav Vujadinović (30 l.), ale klub ostatecznie zrezygnował z jego zatrudnienia. Zdecydowały względy finansowe, bo trener Czesław Michniewicz (43 l.) optował za zatrzymaniem zawodnika. Jakby mało było tych wszystkich problemów, to jeszcze w sobotnim meczu na ławce trenerskiej Podbeskidzia zabraknie pierwszego szkoleniowca. To efekt czerwonej kartki, jaką Czesław Michniewicz zobaczył w pucharowym spotkaniu przeciwko GKS Katowice tydzień temu. W tej sytuacji zabraknie go na ławce swojego zespołu nie tylko dzisiaj, ale też w kolejnym ligowym meczu przeciwko Koronie Kielce.
Przedstawiciel Monaco na śląskich derbach.
Górnik wygrałby, ale w ostatnich sekundach kompromitujący błąd popełnił Norbert Witkowski (32 l.). Bramkarz zabrzan przepuścił do siatki piłkę po strzale głową Jankowskiego. Ostatecznie skończyło się więc na 2:2. Na trybunach stadionu Górnika nie zabrakło przedstawicieli zagranicznych klubów. Byli skauci włoskich klubów Fiorentiny i Parmy, był też Massimiliano Notari (41 l.). To były piłkarz Juventusu Turyn, który teraz pracuje jako skaut AS Monaco. – Szukamy nie tylko wielkich gwiazd, ale rozglądamy się też za zdolnymi młodymi zawodnikami ze Wschodniej i Centralnej Europy, stąd penetrujemy ligę w Polsce, Czechach i na Słowacji. Kto mi się podobał w meczu Górnika z Ruchem? Nie chcę oceniać indywidualnie, ale poziom meczu był zadowalający – mówił Faktowi Notari. W sobotę przedstawiciel AS Monaco zobaczy mecz Legii z Lechią, a w niedzielę Wisły z Lechem.
GAZETA WYBORCZA
Wisła Kraków będzie najgroźniejszym dotąd rywalem Lecha Poznań.
Lech Poznań podnosi się po kryzysie, który ogarnął go tego lata. W tym czasie poznaniacy przegrali tylko jeden mecz, ale najważniejszy – z litewskim Ł»algirisem Wilno, co wyeliminowało ich z europejskich pucharów. Jak wielka jest skala kompromitacji pokazuje fakt, że tenże Ł»algiris Wilno w kolejnej rundzie w czwartek przegrał z Red Bull Salzburg aż 0:5. Od wpadki z Litwinami poznaniacy zdołali już opanować pożar. Wygrali ligowy mecz z Koroną Kielce, wysoko pokonali Termalicę Nieciecza. Teraz staną naprzeciw Wisły Kraków dobrze znanego w Poznaniu trenera Franciszka Smudy (początek w niedzielę godz. 18). – To najtrudniejszy przeciwnik, z jakim w tym sezonie graliśmy – mówi bez owijania w bawełną trener Mariusz Rumak. A szkoleniowca wiślaków Franciszka Smudę nazywa najbardziej utytułowanym szkoleniowcem w polskiej lidze. – Można się z jego metodami szkoleniowymi zgadzać albo nie, ale z jego wynikami, łącznie ze startem w Lidze Mistrzów, nikt nie może się równać w obecnej ekstraklasie – mówi poznański szkoleniowiec. On z Krakowem wspomnienia ma dobre. Od wyjazdowego meczu z Wisłą rozpoczął pracę z Lechem – zremisował wtedy 0:0, co było bardzo budujące dla rozbitej drużyny. – Wszystkie mecze z Wisłą były jednak zacięte. Tak będzie i tym razem – prognozuje.
Bracia Mak zostaną w GKS Bełchatów.
Szefowie GKS nadal byli niewzruszeni, wyceniając utalentowanych bliźniaków na pół miliona euro. Jednym z największych orędowników transferu zawodników jest ich agent Ireneusz Hurwicz. Jego zaangażowanie w tę sprawę łatwo można wytłumaczyć tym, że ma umowę z Makami do końca roku. Oznacza to tyle, że jest dla niego ostatnia okazja na zarobieniu prowizji za ich odejście z Bełchatowa. Szanse na to, że tak się stanie, są jednak iluzoryczne. – Po spadku Michał i Mateusz rzeczywiście bardzo chcieli odejść i dalej grać w ekstraklasie. Ale już pogodzili się z tym, że muszą dotrzymywać warunków kontraktu. Ich umowa obowiązuje jeszcze przez dwa lata. Sezon spędzony w I lidze wcale nie musi oznaczać dla nich degradacji. Przy takiej grze jak teraz GKS szybko może wrócić do ekstraklasy. Poza tym nie jest wykluczone, że jeśli dalej będą się wyróżniać, to już zimą odejdą z Bełchatowa. Zresztą widać, że już coraz bardziej zdają sobie z tego sprawę i nie myślą na razie o transferze – opowiada osoba blisko związana z bełchatowskim zespołem.
DZIENNIK POLSKI
W Wiśle zapowiadają: dość remisów.
– Obojętnie gdzie pracowałem, a później grałem przeciwko tej drużynie, to nie miałem sentymentów. To byłoby bez sensu. Dla mnie teraz najważniejsze jest to, aby wygrała Wisła – podkreśla trener Smuda.
Prowadzony przez niego zespół zbiera ostatnio dobre recenzje. Wiślacy nie przegrali w tym sezonie, ale też nie wygrali na stadionie w Krakowie. – Zawsze lepsze samopoczucie jest, jak się nie przegrywa. Już jednak dość tych remisów. Przed własną publicznością chcemy w końcu wygrać – zaznacza szkoleniowiec Wisły.
Przed tym sezonem Lech był wskazywany jako jeden z kandydatów do mistrzostwa. Poznaniacy nie zaczęli jednak udanie, bowiem odpadli w eliminacjach Ligi Europejskiej po meczach z dużo niżej notowanym Ł»algirisem Wilno. – Myślę, że to był wypadek przy pracy. Mają już to za sobą. Lech to znana firma. Teraz będą chcieli w lidze jak najszybciej wejść na jak najwyższe miejsce – mówi Smuda. Trener ocenia, że dotychczas najtrudniejszym dla wiślaków spotkaniem było starcie ze Śląskiem we Wrocławiu. Wywalczony tam remis bardzo sobie ceni. Podobnie jak punkt zdobyty w pierwszym meczu u siebie z Górnikiem Zabrze.
SUPER EXPRESS
Jakub Rzeźniczak: Steaua nie taka straszna, jak ją malują.
Dziś mecz z Lechią, a we wtorek rewanż ze Steauą. Wytrzymacie takie tempo?
– Osobiście nie mam obaw, bo jestem dobrze przygotowany. Poza tym siłą Legii jest szeroka kadra. Na Lechię na pewno będzie kilka zmian w stosunku do meczu ze Steauą.
Niektórzy legioniści mają pretensje do rumuńskich kibiców, którzy rzucali w was czym popadnie. Nie przestraszyłeś się?
– Bez przesady. Lubię gorącą atmosferę, stadion to nie kino. Rzucali w nas głównie zapalniczkami, a od trafienia takim przedmiotem nie zrobi mi się przecież siniak na plecach. A w szatni to nawet śmialiśmy się z trenerem Urbanem, że pewnie weźmie od Duszana Kuciaka trochę tych zapalniczek, żeby miał od czego odpalać.
Na boisku też było ostro, a można zakładać, że w rewanżu będzie jeszcze ostrzej.
– W Bukareszcie polała się krew, jeden z rywali po starciu ze mną miał rozciętą głowę. Moja dziewczyna śmiała się nawet, że w końcu jest odwrotnie niż zazwyczaj. Bo z reguły to ja obrywałem (śmiech).
Bartłomiej Pawłowski: jestem gotowy na Barcę.
Duży kamień musiał ci spaść z serca, gdy PZPN wysłał dokument do Hiszpanii. Jak podchodziłeś do tego zamieszania?
– Byłem trochę z boku tego wszystkiego, choć sporo informacji do mnie docierało, na przykład od mojego menedżera. Bardzo się cieszę, że to już poza mną, bo zaczynałem być tą sytuacją zmęczony.
Nie bałeś się, że przez te zatargi będziesz musiał wrócić do Widzewa?
– Raczej nie, choć nie mogę też powiedzieć, że spałem spokojnie. To była bardzo frustrująca sytuacja.
Pojawiły się opinie, że teraz presja będzie jeszcze większa, bo musisz pokazać działaczom Malagi, że warto było tak o ciebie walczyć…
– Nie wydaje mi się, że ta presja będzie większa, bo pod względem „czasowym” nic się nie zmieniło. Nie mam jednego czy dwóch meczów, żeby udowodnić, że się nadaję. Mam na to cały rok.
Debiut możesz mieć niezapomniany, bo Malaga podejmuje Barcelonę…
– Ciężko pracuję, żeby przekonać do siebie trenera i dostać szansę w tym meczu. Skoro całe zamieszanie już poza mną, to czas zacząć grać.
PRZEGLĄD SPORTOWY
Michał Probierz: Jesteśmy zakompleksionym narodem.
Kiedyś w jednym z tekstów nazwałem pana „zwolennikiem polskiej odmiany kopnij i biegnij”. Później pan przekonywał mnie, że gdy to Jose Mourinho wprowadza w Realu koncepcję szybkiego ataku, my go podziwiamy, a jeśli robi to Polak, to jest to tylko „kick and rush”.
– Jesteśmy zakompleksionym narodem. Wszystko co zachodnie, traktujemy jako lepsze. Gdy do Polski przyjeżdża na mecz jeden z tysięcy zagranicznych skautów, dostaje loże VIP, wszyscy nad nim skaczą. Tymczasem wszędzie jest tak, że skaut dostaje tylko bilet, ogląda mecz i wraca do domu. To wszystko. Do Polski przyjeżdża zagraniczny trener i mówi banały, ale w innym języku i wszyscy są zachwyceni. Jeszcze jeden przykład – Pep Guardiola podpisał kontrakt z Bayernem i po kilku miesiącach nauczył się języka niemieckiego, a trenerzy zagraniczni, który siedzą w siatkówce od czterech czy pięciu lat, nie potrafią mówić po polsku.
W przypadku Wisły ten szybki atak nie wychodził i to, co wyszło z tych prób, nazwałem „kick and rush”. Ale tak się właśnie składa, że teraz pańską Lechię do Realu porównał Wojciech Grzyb, który – zachowując wszelkie proporcje – dostrzega podobieństwo w wyrachowaniu i koncepcji.
– Jeśli szybki atak preferuje Borusia Dortmund, to gra w ten sposób dlatego, że Jürgen Klopp posiada odpowiednich ludzi. My często zachwycamy się Barceloną, ale przecież nie wszyscy posiadają piłkarzy, którzy potrafią tak grać. Lechia też stara się utrzymywać piłce.
Za pańskich czasów w Wiśle ta strategia nie wypaliła, bo piłkarze nie zaakceptowali pomysłu. Mówi się, że trener powinien dostosować się do potencjału grupy. Pan postąpił odwrotnie.
– To też jest moja porażka. Nie udało mi się tych zawodników przekonać do moich pomysłów. To dla mnie kolejne doświadczenie życiowe, natomiast im życzę powodzenia. Wielu zawodników Wisły miało swoją wizję i chciało ją wprowadzić, a tak się nie da. Byli na przykład tacy, którzy grając w środku boiska uważali, że nie muszą biegać. Dzisiaj Franciszek Smuda prowadzi już zupełnie inny zespół. Nie ma 60-70 procent zawodników, z którymi ja pracowałem. Jest Arek Głowacki, Marko Jovanović, który wtedy leczył kontuzję, Gordan Bunoza. Nie zgodzę się jednak, że Probierz to tylko szybki atak. W Jagiellonii stworzyłem zespół, który bardzo długo potrafił się utrzymywać przy piłce. Nawet w Polonii Bytom moi piłkarze byli dobrzy pod tym względem.
Boniek zapowiada Serie A: To najtrudniejsza liga świata.
Daniele De Rossi powiedział niedawno, że włoski futbol zatrzymał się w rozwoju 20 lat temu i został wyprzedzony przez Anglię, Hiszpanię i Niemcy, a za chwilę przegoni go też Francja.
– Daniele to bardzo fajny i inteligentny chłopak, ale nie we wszystkim, co mówi, ma rację. Pod względem wizerunkowym, marketingowym, organizacyjnym, logistycznym, infrastrukturalnym Serie A jest daleko z tyłu, ale pod względem sportowym nie. Francja Włochów nigdy nie przegoni. Ale jeśli De Rossi mówi o opakowaniu futbolu, to się z nim absolutnie zgadzam. Dziś ligi angielska, hiszpańska i niemiecka, w tej kolejności, to są produkty komercyjne i fantastycznie sprzedające się. We Włoszech nie można budować nowych stadionów przez negatywny wpływ polityki, jest regres infrastrukturalny. Ale nie brakuje piłkarzy i wysokiego poziomu. Możemy mówić, ile chcemy, o innych ligach, ale to we Włoszech gra się najtrudniej. Dziś gwiazdy specjalnie się tam nie garną, ale reprezentacja ciągle jest mocna.
Z drugiej strony od triumfu Interu w Lidze Mistrzów trzy lata temu Włochów w obu europejskich pucharach stać co najwyżej na ćwierćfinał.
– Prawda. Bo to, że nawet na włoskiej prowincji ciężko grać, gdyż jest szalenie krótkie krycie i niesympatyczni obrońcy, nie oznacza jeszcze najwyższej jakości piłkarskiej. Z drugiej strony to jest związane z budżetami. Dzisiaj Włosi mają tylko jedną drużynę z topu – Juventus. Jeśli jednak popatrzymy na wyczyny włoskich drużyn w pucharach w ostatnich 10 lat, nie wygląda to tak źle.
Ojrzyński nie przyjął propozycji Gieksy! Trenerem zostanie…
Były szkoleniowiec Korony, Leszek Ojrzyński nie będzie następcą Rafała Góraka. Podziękował nam za propozycję – tłumaczy prezes GKS Wojciech Cygan. Z nieoficjalnych informacji wynika, że zespół przejmie Kazimierz Moskal. Leszek Ojrzyński poinformował działaczy z Katowic, że ma inne plany. Prawdopodobnie czeka na propozycję pracy w ekstraklasie. W sobotę GKS poprowadzi Tomasz Owczarek, dotychczasowy asystent Góraka oraz trener rezerw katowickiej drużyny. Do protokołu meczowego ma być wpisany Piotr Piekarczyk, który pełni na Bukowej funkcję dyrektora ds. szkolenia młodzieży, bo Owczarek nie ma odpowiednich uprawnień, by pracować w I lidze. Nowy trener ogłoszony zostanie w poniedziałek. Z naszych informacji wynika, że zostanie nim Kazimierz Moskal. Szkoleniowiec, który był przez lata związany z Wisłą Kraków, w czerwcu został zwolniony z Termalicy Nieciecza. Mniejsze szansę na pracę w Katowicach mają Piotr Mandrysz i Artur Skowronek.