Siedem rzeczy, które zapamiętamy z meczu Sevilla – Śląsk

redakcja

Autor:redakcja

23 sierpnia 2013, 01:53 • 4 min czytania

Na Mistrzostwach Świata w 2010 roku za jeden z najlepszych meczów turnieju obwołano spotkanie Kamerunu z Danią. Wszyscy ci, którzy nie widzieli tego meczu, dziwili się – jak to możliwe, że grupowe spotkanie dwóch średniaków, z których żaden nie wyszedł nawet z grupy, było niby takie fantastyczne? Dziś jest podobnie. Dla tych, którzy nie zasiedli dziś przed telewizorami i analizują tylko suchy wynik – planowy wpierdol. Dla tych, którzy mieli szczęście obejrzeć mecz – spotkanie, za które należy się szacunek.
7. Stal Stalowa Wola nową zgodą Sevilli

Siedem rzeczy, które zapamiętamy z meczu Sevilla – Śląsk
Reklama

Jutro z Sewilli do Stalowej Woli powinien wędrować wieniec róż z podziękowaniami. Śląsk zgasł po 60 minucie nie tylko dlatego, że stracił Dudu, ale również po prostu fizycznie przestał grać na tym samym poziomie co rywal. Nie da się ukryć: to, że ten sam skład przed kilkoma dniami musiał grać 120 minut na kartoflisku w Stalowej Woli, przyczyniło się do tego znacząco. Gdy grasz bez jednego piłkarza, jeszcze bardziej musisz pracować fizycznie, Śląsk nie miał na to szans w tych okolicznościach.

6. Staszek z jajami

Reklama

Trener Śląska miał jaja w tym meczu, to trzeba jasno powiedzieć. Większość polskich drużyn jadąc na mecz do Sevilli od początku do końca próbowałoby się schować za podwójną gardą. Staszek kazał grać piłką, siąść na rywala, wiedział, że to jest jedyny sposób na ten zespół. I miał rację, póki Śląsk grał w jedenastkę, był mniej więcej równorzędnym rywalem. Jednak grać piłką w dziesiątkę z Sevillą potrafiłoby niewiele zespołów na planecie, Śląsk do nich niestety się nie zalicza.

5. Waldek, jesteś dobry, ale sam meczu nie wygrasz

To był kolejny dobry mecz Soboty. Może nawet: bardzo dobry. Ale jednocześnie szczególnie w drugiej połowie kilka razy prawoskrzydłowy Śląska poczuł się za pewnie i chciał przejść samemu samą defensywę Sevilli, zamiast podać do lepiej ustawionych kolegów. W jednej sytuacji był już na dziesiątym metrze, wokół stało trzech wrocławian, a on dalej szedł na przebój próbując wejść do bramki. Jesteś dobry, Waldek, ale nie tak dobry, żeby samemu wygrać mecz, nie z takim przeciwnikiem. Powodzenia na Zachodzie, bez ironii.

4. Czerwony Dudu

Do sakramenckiego „co by było, gdyby sędzia uznał prawidłowo strzeloną bramkę Penksy?” dojdzie dzisiaj wspominanie tego co by było, gdyby sędzia nie pokazał czerwonej kartki Dudu. Czy to był faul taktyczny, czy jednak wejście w piłkę? Pewnie co innego powie tutaj każdy Polak, a co innego każdy Hiszpan, ale z naszej perspektywy naprawdę trudno zgodzić się tutaj z decyzją niemieckiego sędziego. To nie była próba obliczona na desperackie zatrzymanie rywala za wszelką cenę, to był atak na futbolówkę.

3. Trzeba było wypożyczyć Dossę i Rzeźniczaka na mecz

Śląsk z duetem Kokoszka – Pawelec nie miał szans na dowiezienie dobrego wyniku, jeśli meczu życia nie rozegrałby Gikiewicz. Jasne, bramkarz Śląska długo bronił im wyniku, ale to są obrońcy, z których wiatraki robią nawet gracze ligowi. Gdyby dziś na stoperze grali choćby Dossa i Rzeźniczak, to ten mecz mógł wyglądać inaczej. Tak jak mówi się, że niektóre defensywy są murem nie do przebicia, tak duet stoperów z Wrocławia jest zasłoną ze styropianu. Jeśli marzą w stolicy Dolnego Śląska o lepszych wynikach, systematycznym zgarnianiu punktów w lidze, to inwestycja w obrońców z prawdziwego zdarzenia powinna być priorytetem.

2. Mr. Jekyll i Mr Hyde

Podczas tego meczu wszyscy kibice w Polsce zadawali sobie to samo pytanie: jak to możliwe, że zespół, który potrafi grać piłką z Sevillą na wyjeździe, nie jest w stanie zdominować rywali w lidze? Jak to jest, że Śląsk lepiej wygląda z Sevillą, niż ze Stalą Stalowa Wola? To się po prostu nie trzyma kupy. Ostrowski miał rajdy, gdy mijał trzech rywali, prawie każdy przechodził dziwną metamorfozę. Albo pomaga wrocławianom sok z gumijagód, albo magiczny wywar Asterixa, albo po prostu kolejny raz okazuje się jak wiele w futbolu znaczy odpowiednia motywacja.

1. Po prostu piękny mecz

Jeśli czegoś w polskim futbolu mamy dosyć, to pięknych porażek. Takich jak dwumecz Wisły z Panathinaikosem, albo mecze tej samej drużyny z Barceloną kilka lat temu. Kadrowicze też pięknie przegrywali już nie raz. Ale dzisiejszy mecz? Przegrali pięknie, jednak jakoś nie czuć tego samego żalu, co przy tylu wcześniejszych meczach. Cztery do jednego, wynik ze zdecydowanym wskazaniem na Hiszpanów, ale to oni mogli po meczu prosić niektórych wrocławian o koszulki, nie odwrotnie. Ogółem był to dziś po prostu dobry mecz, który jeśli ktoś włączył to dostał niezłą reklamę polskiej piłki. Za to brawa i szacunek.

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama