Kilka tygodni temu Jacek Kazimierski w wywiadzie opublikowanym na łamach futbolnews.pl mocno przywalił piłkarzom i działaczom Legii. Po kilku osobach przejechał się walcem. Streszczając na szybko: było coś o ściąganiu szrotu, o tym, że dyrektor Mazurek nie powąchał piłki seniorskiej, bo zawsze zajmował się juniorami. O tym, że Dowhań nie wychował żadnego Polaka, a Leśnodorski nie ma pojęcia o piłce i otacza się laikami. Czy te stwierdzenia były mądre czy niemądre – to akurat w całej sprawie zdecydowanie najmniej istotne. Każdy ma prawo do własnych opinii.
Kazimierski twierdzi zresztą, że wywiadu nie udzielał, a to, co ukazało się na stronie, to nieautoryzowany wyciąg z rozmowy, która się faktycznie odbyła, ale była rozmową prywatną. Coś jakby gadką dwójki znajomych przy piwie. Ale ciekawszy jest efekt. W Legii poczuli się tą publikacją urażeni i człowiekowi, który spędził w klubie pół życia, rozegrał dla niego 225 meczów ligowych, a później był jeszcze trenerem bramkarzy, odebrano wejściówkę na mecze.
Kazimierski: – Sekretarka pana Leśnodorskiego oznajmiła mi, że decyzją prezesa cofnięto mi kartę. Nie robię z tego żadnej afery, ale uważam za trochę niepoważne, że prezes robi takie numery, zajmuje się takimi sprawami i tego typu ma priorytety. Przedszkole. Grałem dla tego klubu 10 lat. Zarobiono na mnie parę złotych. Zawsze byłem z Legią związany, ale co ja zrobię? Zachowanie z prowincji. Wydaje mi się, że ktoś powinien się ze mną skontaktować i zapytać: „słuchaj, mówiłeś te wszystkie rzeczy czy nie?”.
Coś by pan tam zmienił? Z czegoś się wycofał? – dopytujemy.
– Pewne rzeczy bym oczywiście powtórzył, ale na pewno nie użyłbym wszystkich nieeleganckich epitetów, które znalazły się w tym „wywiadzie”. Jak mnie ktoś zapyta, czy Leśnodorski ma pojęcie o piłce, to powiem, że nie ma. Ma pojęcie o autopromocji. Jestem w piłce od 35 lat i myślę, że umiem odróżnić gówno od twarogu. Nie będę oszukiwał samego siebie i mówił, że jest super. Nawet o meczu ze Steauą. To, co ja słyszę dziś w TVN24, to jakieś science fiction. Wynik jest fantastyczny, ale gra? Jaka gra? Legia grała 15 minut i miała 75 minut przestoju. Jeśli miałbym kogoś wyróżnić, to najwyżej Kuciaka, bo to jest facet, który trzyma ten cały interes. Ale jeśli piłkarze są super-zadowoleni z takiego występu, to znaczy, że nie jest z nimi całkiem dobrze.
Można się z Kazimierskim zgadzać lub nie, można go lubić albo nie lubić, ale generalnie cała historia przypomina tą sprzed kilku lat, kiedy w Krakowie za persona non grata uznano Andrzeja Iwana. Za poglądy. Za wyrażenie swojego zdania. Małostkowe, słabe, niegodne. Jacek Kazimierski – urodzony w Warszawie, debiutował w 1979 roku i aż do 1987 był idolem kibiców, członek kadry, która w 1982 roku zdobyła trzecie miejsce w finałach mistrzostw świata. Jako trener bramkarzy, szkolił między innym Szamotulskiego, Kowalewskiego i Boruca. Nie dostawał zaproszeń na mecze za słodzenie prezesowi, tylko za przeszłość. Tak mu się przynajmniej zdawało. Teraz okazuje się, że kilka cierpkich słów o działaczach ważniejsze jest niż osiągnięcia sprzed lat.
Ł»ałosne.