Zapraszamy na wtorkowy przegląd siedmiu tytułów prasowych.
FAKT
Niesamowita historia Collinsa Johna.
Z mamą i dwójką braci uciekał z ogarniętej wojną domową Liberii. Potem strzelał piękne bramki w Premier League dla Fulham, a do reprezentacji Holandii powoływał go sam Marco van Basten (49 l.). Grał na kilku kontynentach, a teraz stara się o angaż w Piaście Gliwice. Collins John (28 l.) opowiada Faktowi o najważniejszych wydarzeniach ze swojej kariery. Jeśli urodzony w Liberii, a mający holenderskie obywatelstwo piłkarz zagra w końcu w ekstraklasie, a dwuletni kontrakt z Piastem ma podpisać na dniach, to bez dwóch zdań będzie to najciekawszy zawodnik w naszej lidze. Przebieg jego kariery mógłby posłużyć za scenariusz dobrego filmowego materiału! Oto co Collins John mówi o sobie. Wojna domowa w kraju mojego urodzenia zaczęła się, jak miałem kilka lat. Ale szczerze? Nie chcę o tym za dużo mówić. Zginął wtedy mój ojciec. Pamiętam to wszystko, jak obrazy z filmu. Mama razem ze mną i dwójką moich braci postanowiła uciekać z Liberii. Łodzią przedostaliśmy się do Sierra Leone, a stamtąd popłynęliśmy do Holandii i dostaliśmy się do obozu dla uchodźców. Szybko zacząłem grać, a jako że miałem talent do strzelania bramek, to koledzy wołali na mnie Kanu albo Finidi George.
Legia kupi gwiazdę, ale po awansie.
Piłkarze o znanych nazwiskach chcą grać w Legii Warszawa. Co tydzień na biurku prezesa Bogusława Leśnodorskiego (38 l.) lądują oferty od menedżerów. – W tygodniu dostajemy kilkanaście propozycji. Cały czas monitorujemy rynek, ale jesteśmy spokojni. Zobaczymy, co się wydarzy do końca okna transferowego – mówi Faktowi szef stołecznego klubu. Kilka dni temu w mediach pojawiła się informacja, że na Łazienkowską może trafić serbski napastnik Danko Lazović (30 l.), który ostatnio występował w Zenicie St. Petersburg. – Nawet nie wiem, kto to jest – twierdzi Leśnodorski. Lazović zarabia w Rosji ok. 4 milionów euro za sezon i jest poza zasięgiem Legii. Z naszych informacji wynika, że do klubu trafiły również propozycje od agentów byłego zawodnika West Ham, Carltone’a Cola (30 l.) i Ismaela Bangoury (28 l.), mającego za sobą występy w Dynamie Kijów.
Stawowy chce Pawła Nowaka w Cracovii.
Stara miłość nie rdzewieje. Wojciech Stawowy (47 l.) chciałby znów zobaczyć w Cracovii Pawła Nowaka (34 l.). Były piłkarz Pasów rozwiązał kontrakt z Sandecją Nowy Sącz. – Jeżeli zależałoby to tylko ode mnie, bardzo bym go chciał w naszym zespole. Przydałby nam się facet z takim charakterem. Nie powinno mu się zaglądać w metrykę, bo bez względu na to ile ma lat, zawsze zostawia na boisku całe serce. Wielu młodych piłkarzy mogłoby się od niego tego uczyć – mówi Stawowy. Trener Pasów jest zdania, że Nowak powinien dostać w Cracovii drugą szansę. – Paweł walnie przyczynił się do tego, że kilka lat temu Cracovia awansowała z III ligi do ekstraklasy. Teraz powinien dostać szansę, by móc na nowo pograć w tej drużynie – przekonuje. Stawowy jest wielkim fanem piłkarzy, których miał do dyspozycji za pierwszej kadencji w Cracovii. Gdyby mógł najchętniej sprowadziłby do klubu nie tylko Nowaka, ale też Marcina Cabaja (33 l.) czy Dariusza Pawlusińskiego (36 l.).
RZECZPOSPOLITA
Steaua – oczko w głowie Ceausescu.
Losy klubu Steaua Bukareszt i Legii, która spotka się z nią w walce o Ligę Mistrzów, są do siebie podobne. Steaua (po rumuńsku gwiazda) powstała w roku 1947, jako klub wojskowy, pod nazwą Asociata Sportiva a Armatei. Wkrótce zmieniła ją na CCA (Casa Centrala a Armatei), co jest dowolnym tłumaczeniem rosyjskiego CSKA i polskiego CWKS. W Bukareszcie powojenna historia sportu była niemal dokładnie taka sama jak w stolicach kilku innych państw socjalistycznych. Musiał być klub wojskowy i, dla równowagi — milicyjny. Tak jak w Moskwie, gdzie CSKA należał do armii a Dynamo do milicji i służb specjalnych. W Warszawie to były Legia i Gwardia, w Berlinie Wschodnim Vorwaerts i Dynamo a w Bukareszcie Steaua i Dinamo, powstałe w roku 1948, czyli kilka miesięcy po Steaui. Obydwa kluby zdominowały rozgrywki krajowe na kilkadziesiąt lat. Raz tytuły mistrzowskie zdobywali jedni, raz drudzy. Steaua ma na koncie 24 a Dinamo 19. Z krajowym pucharem było podobnie. Tylko te dwa kluby nigdy nie spadły z ligi. Steaua dostała się do niej kosztem innego bukareszteńskiego klubu – Carmen, najpierw usuniętego z ligi a następnie rozwiązanego przez komunistów. Przyczyną miało być podobno złamanie nakazu podłożenia się w meczu towarzyskim drużynie Dynama Tbilisi. Carmen miała przegrać w imię przyjaźni rumuńsko – radzieckiej (a wiadomo skąd pochodził Józef Stalin), ale propozycję odrzuciła. Latem 1947 roku przestała istnieć, mimo że miesiąc wcześniej zdobyła wicemistrzostwo kraju. Zwolniło się miejsce w lidze więc zajęła je Steaua (wciąż pod nazwą CCA). Upieczono dwie pieczenie przy jednym ogniu: pozbyto się klubu o przedwojennej, burżuazyjnej przeszłości a jego zawodników przeniesiono do właściwego ideologicznie klubu wojskowego.
GAZETA WYBORCZA
Paweł Brożek: Dużo się u mnie pozmieniało.
Z czym kojarzy się panu Turcja, Szkocja i Hiszpania? Jednym słowem.
– Turcja – monotonia, Szkocja – Celtic, wielki klub, Hiszpania – fajny kraj.
Czemu nie udało się tam zrobić kariery?
– W Trabzonsporze był Burak Yilmaz [w sezonach, gdy Brożek występował w tym klubie, Turek strzelił 19 i 33 bramki – przyp. red.]. Napastnicy Celticu też potrafili grać w piłkę, a ja nie dostałem prawdziwej szansy. Czasu w Szkocji nie wspominam jednak najgorzej, bo zobaczyłem wielki klub. Z kolei w Recreativo grałem całą jesień, ale później trener zaczął stawiać na sześciu pomocników, a ja złapałem kontuzję.
Ma pan 30 lat. Siedem mistrzostw Polski, dwa tytuły króla strzelców i 36 występów w reprezentacji. Jest pan piłkarzem spełnionym?
– Nie wiem, czy ktokolwiek może się tak określić, a już na pewno nie ja. Chciałem się pokazać za granicą i nie wyszło. Ale nie żałuję, że wyjechałem. Dużo się nauczyłem i trenowałem z wieloma dobrymi zawodnikami.
Nie za późno zdecydował się pan na wyjazd?
– Chyba tak, ale ważne też, do jakiej ligi idziesz. Tureckie kluby nie słyną ze stabilizacji. Tam dostajesz tylko jedną szansę, o drugiej możesz zapomnieć. Wolałbym trafić jak Robert Lewandowski, który znalazł się w kapitalnej lidze, ma kapitalnego trenera i świetnie się rozwija. Dobrze być w klubie, który da ci wiele szans.
Sobota: Gra w zagranicznym klubie będzie spełnieniem moich marzeń.
Nie kręci się panu w głowie od zainteresowania mediów i kibiców?
– Jeśli zawodnik dobrze gra, to wszędzie go pełno. Ostatnio gram dobrze i jestem za to chwalony. Dzieją się rzeczy niezwykłe, takie, których bym sobie wcześniej nie wyobrażał. Najpierw jako drużyna zagraliśmy świetnie z Brugge we Wrocławiu, potem strzeliłem dwa gole w rewanżu, a ostatnio dołożyłem bramkę w reprezentacji Polski. Czyli najpierw pomogłem swojemu klubowi, a potem najważniejszej drużynie dla całego kraju. Nic tylko się cieszyć i jednocześnie pracować dalej. Z drugiej strony do wszystkich informacji na mój temat podchodzę z zimną głową. Naprawdę staram się nie podniecać tym, co się wypisuje.
O tym, że interesują się panem kluby z Niemiec, Włoch czy Belgii, media nie piszą jednak same z siebie. Mówi o tym choćby pana menedżer Marek Citko.
Nie da się ukryć, że kluby interesują się mną. Ale póki niczego nie podpiszę, to nie chciałbym się na ten temat rozwodzić. Taki mam charakter, że wolę dmuchać na zimne. Jeśli tylko będę miał z uzgodnione warunki kontraktu i będę pewny transferu, to pierwszy wyjdę do mediów i o tym powiem. Gdy przychodziłem do Śląska, to pewności co do transferu nabrałem dopiero dzień przed zawarciem umowy, gdy już przyjechałem do Wrocławia. Zdaję sobie sprawę, że w moim kontekście padają nazwy różnych ekip – wiele z nich do tej pory znałem tylko z telewizji. Jestem jednak w takim wieku i na takim etapie, że nie powinny mnie one odstraszać.
Polska wieża z Bukaresztu chce zatrzymać Legię. Kim jest Łukasz Szukała?
W 2010 roku Szukała postanowił wyjechać z Niemiec, gdzie przez cztery lata grał w II-ligowym TSV 1860 Monachium, a później był zawodnikiem Alemanii Aachen. Z ofert klubów austriackich, norweskich i rumuńskich najbardziej konkretna i najkorzystniejsza finansowo była z Glorii Bystrzyca, w której jednak pograł tylko przez rok. Po sezonie drużyna została karnie zdegradowana do III ligi za długi, a Szukała podpisał trzyletnią umowę z Uniwersitateą Cluj. Spędził w tym zespole jednak tylko sezon, rozegrał 29 spotkań, strzelił dwie bramki i – via Petrolul Ploiesti, w którym zagrał dwa mecze – w sierpniu ubiegłego roku przeszedł do Steauy Bukareszt. – Po pobycie w Niemczech w Rumunii zacząłem wszystko od zera, nikt mnie tam nie znał. Dziś wiem, że podjąłem znakomitą decyzję, spróbowałem szczęścia tutaj i mi się udało – opowiada Szukała, którego z klubem z Bukaresztu wiąże jeszcze dwuletni kontrakt. W minionym sezonie Steaua, tak jak Legia w Polsce, odzyskała mistrzostwo kraju po siedmiu latach przerwy. Latem Steaua zdobyła też szósty w historii klubu Superpuchar, wygrywając 3:0 z Petrolulem. Szukała strzelił w tym spotkaniu kapitalnego gola. W trakcie minionego sezonu jego drużyna dotarła aż do 1/8 finału Ligi Europejskiej, wygrywając m.in. z FC Kopenhagą i norweskim Molde. Steaua zajęła pierwsze miejsce w grupie, w której przegrała tylko jeden mecz (1:5 z VfB Stuttgart u siebie), a rywala Legii w III rundzie el. Ligi Mistrzów pokonała 2:0 w Bukareszcie i 2:1 w Molde.
DZIENNIK POLSKI
Stolarski: Juventus? Coś czytałem, ale nie było żadnej oferty.
Wisła na razie niewiele może zrobić poza rozmowami z piłkarzem, roztaczaniem przed nim perspektywy rozwoju przy ul. Reymonta i obietnicami, że w styczniu otrzyma satysfakcjonującą umowę do podpisu. Stolarski wie, że taką ofertę kontraktu dostanie, ale jak przyznaje, nikt z nim na ten temat konkretnie jeszcze nie rozmawiał. – Do stycznia jest sporo czasu, więc na pewno przyjdzie taki moment, że siądziemy do rozmów o moim kontrakcie. Póki co, mam grać i pokazywać się z jak najlepszej strony – tłumaczy piłkarz. Dla Wisły problemem może być jednak to, że o utalentowanym zawodniku robi się coraz głośniej nie tylko w Polsce. Piłkarzem Wisły interesują się również kluby zagraniczne. Najgłośniejsza nazwa, jaka pojawiła się przy nazwisku Stolarskiego, to Juventus Turyn. Stolarski twierdzi jednak, że nic nie wie o ofercie „Starej Damy”. – Coś tam czytałem w mediach na ten temat, ale ze mną nikt się nie kontaktował. Ja naprawdę myślę teraz tylko o tym, żeby jak najlepiej przygotować się do kolejnych spotkań – tłumaczy zawodnik. W kontekście Juventusu pojawiły się nawet pogłoski, że właśnie z powodu przyjazdu skautów tego klubu Stolarski nie zagrał w ostatnich meczach ligowych ze Śląskiem Wrocław i Jagiellonią Białystok, a w jego miejsce na prawej obronie wystąpił Łukasz Burliga. Wisła miała w ten sposób ukryć swojego zdolnego piłkarza, a gra ma się toczyć na przeczekanie do stycznia. „Stolar” ucina jednak tego typu spekulacje.
POLSKA THE TIMES
Waldemar Fornalik jest już „zimny”.
Piłkarska reprezentacja Polski nawet jak wygrywa, to po meczu pozostaje niesmak. W minioną środę drużyna Waldemara Fornalika pokonała w Gdańsku Danię 3:2, a i tak uwaga wszystkich skupiona była na tym, że Robert Lewandowski znów nie strzelił gola, a wcześniej razem z kolegami negocjował ze Zbigniewem Bońkiem zasady, na jakich może być wykorzystywany jego wizerunek. Przekaz był czytelny: nie dość, że nie chce mu się grać w reprezentacji (w Bundeslidze strzela przecież gola za golem), to jeszcze jest pazerny i zamiast o tym, aby dawać z siebie wszystko dla biało-czerwonych, myśli tylko o kasie. Jaki mógł być odbiór ze strony kibiców, kiedy w drugiej połowie nasz teoretycznie najbardziej wartościowy zawodnik poprosił selekcjonera o zmianę i schodził z boiska? Banalne. Oczywiście, że przeciągłe gwizdy i buczenie. Prawda o grze Lewandowskiego jest taka, że zagrał w reprezentacji kilka meczów znacznie gorszych niż ten ostatni, a nigdy nie został odebrany w taki sposób jak w Gdańsku. Z jednej strony to w jakimś sensie przejaw tego, że miarka się przebrała i kibice zwyczajnie irytują się przedłużającą niemocą napastnika (ostatniego gola w meczu z poważnym przeciwnikiem Robert strzelił podczas meczu otwarcia Euro 2012 z Grecją), z drugiej dowód na to, ile może zrobić i jak wielki wpływ na odbiór społeczny ma aura, klimat wokół zawodnika w danym momencie. A ta nie jest najlepsza już od czasu zamieszania z jego niedoszłym na razie transferem do Bayernu Monachium.
SUPER EXPRESS
Jacek Kosmalski o wybrykach kiboli Legii: boję się, że dojdzie do tragedii.
Doszedłeś już do siebie po tym, co się stało w Łomiankach?
– Wciąż jestem zszokowany, bo czegoś takiego dawno nie przeżyłem. Tam naprawdę mogło się stać coś złego. Od początku meczu wiedziałem, że nic z tego nie będzie, powiedziałem nawet sędziemu, że pewnie nie dogramy do końca. Zaczęło się już na rozgrzewce. Wtedy kibice Legii rzucali w nas jabłkami i jajkami, że o wyzwiskach nie wspomnę.
Tobie też się dostało? Przecież kiedyś grałeś w LegiiÂ…
– No właśnie, trochę się zdziwiłem, bo nawet gdy grałem przeciw Legii w derbach, to mnie nie wyzywali. A teraz? Szkoda gadać. Być może wzięło się to stąd, że kibice Polonii nie zostali wpuszczeni na stadion, a fani Legii innych naszych piłkarzy nie znają. No więc wyżyli się na mnie. Grozili nawet, że odwiedzą mnie w Markach, czyli tam, gdzie mieszkam.
W niedzielę zagracie u siebie, ale potem znów wyjazd. Piłkarze Polonii nie będą się bać o swoje zdrowie? Chuligani z Legii zapowiadali, że wszędzie będą za wami jeździćÂ…
– No właśnie. PZPN musi coś z tym zrobić zanim dojdzie do tragedii. Na szczęście w Łomiankach, zanim kibice Legii wpadli na murawę, nas już na niej nie było, bo w przeciwnym wypadku byłoby bardzo nieprzyjemnie. Ale co będzie za dwa tygodnie i później? W niektórych miejscowościach, gdzie mamy grać, 99 procent kibiców jest za Legią.
Jan Urban przed meczem: Rumunów można ugryźć.
Bukmacherzy wyżej oceniają szanse Steauy, ale jej trener Laurentiu Reghecampf stwierdził, że jego drużyna w starciu z Legią na pewno nie będzie faworytem. To kurtuazja czy docenia waszą klasę?
– To gra. Chce zdjąć ze swoich zawodników presję. Musimy pamiętać, że w poprzednich rozgrywkach my odpadliśmy z Rosenborgiem, a Steaua pokonała Ajax i Chelsea. To mocny zespół, choć z drugiej strony w tym sezonie nic wielkiego nie grają. Na pewno Rumuni są do ugryzienia.
Waszym atutem może się okazać… polski obrońca Steauy Łukasz Szukała. W meczu reprezentacji z Danią poruszał się po boisku jak słoń w składzie porcelany.
– Rzeczywiście, zwrotnością nie grzeszył. Ale ma inne walory – świetnie gra głową. Już sam fakt, że regularnie występuje w podstawowym składzie Steauy, świadczy o jego umiejętnościach.
Wojciech Kowalczyk na łamach „Super Expressu” zarzucił panu, że stosując zbyt dużą rotację w składzie, szkodzi pan drużynie.
– Ale ten sam Wojtek twierdził też, że Legia ma szeroką i wyrównaną kadrę. Skoro tak jest, to dlaczego ci goście mają nie grać? Proszę sobie wyobrazić, co miałbym w szatni, gdyby ci pozostali nie dostali szansy. Przecież nie czują się gorsi.
PRZEGLĄD SPORTOWY
Wojciech Kowalczyk: Największe menelstwo spotkałem na trybunie vipowskiej.
Ogląda pan polską ligę?
– Oglądam, bo muszę. Zastanawiam się, czy prezesi zagranicznych klubów są tak głupi, czy im wszystko jedno, że kupują naszych. Gdybym był ich skautem i wysłaliby mnie do Polski z zadaniem, że mam zadzwonić po pięciu dobrych meczach jakiegoś grajka, to trzy lata mógłbym się nie odezwać.
Gdzie na tle Europy jest nasza liga?
– Na poziomie Finlandii czy Litwy. Cała nasza brać dziennikarsko-ekspercka powinna o tym mówić jednym głosem, musielibyśmy tylko dotrzeć do prezesów klubów, żeby płacili adekwatnie do poziomu płac w tych ligach.
Reforma ligi się panu podoba?
– Jestem za zmniejszeniem ligi do dziesięciu zespołów i grania czterech rund. Z pozostałych sześciu wyciągnięto by najlepszych piłkarzy, a reszta szrotu poszłaby do pierwszej ligi. Ale po tym, co zobaczyłem po mistrzostwie Europy dla naszych juniorek, nie wiem, czy w PZPN ma kto tego dopilnować.
Olejnik, były zastępca prokuratora generalnego: Chuliganów możemy pokonać.
Mamy do czynienia z przestępczością zorganizowaną wśród stadionowych chuliganów?
– Nie. Ze zmową grupy łobuzów, którzy szykują coś w niecnych celach. Wśród grup chuligańskich funkcjonuje schemat: prowodyr rzuca hasło, reszta podchwytuje, bezmyślnie robi, a dopiero później myśli. Coraz częściej grupy kibiców są wyzyskiwane przez przestępczość zorganizowaną. Dla niektórych działanie w klubach kibica jest bardzo wygodne i korzystne z punktu widzenia interesów. Przestępczość zorganizowana to jednak sformułowanie na wyrost, bo ta ma na celu nie tylko łamanie prawa, ale także zdominowanie danego środowiska, osiągnięcie zysku, ukształtowanie swojej dominującej pozycji w danym środowisku, kraju, regionie. Chuligani nie mają takich dalekosiężnych celów. Nie postępują z premedytacją. To działania o charakterze emocjonalnym, wariackim, bezmyślnym, często podjętym pod wpływem impulsu.
Skąd się bierze takie zachowanie? Z życiowej frustracji? Z chęci odreagowania niepowodzeń?
– Gdyby ktoś chodził do szkoły, to w ten sposób nie łamałby prawa, bo wiedziałby, że obowiązuje pewien regulamin i za takie czyny ponosi się konsekwencje. Osoby z jakimś systemem wartości, celem w życiu, nie zdecydowałyby się na wyjazd do Łomianek i barbarzyńską awanturę. Tam wszystko zostało zaplanowane. Pierwszym hasłem było „dokopać Polonii”. Dla mnie to niepojęte. Ci ludzie pojechali na mecz z myślą żeby zrobić zadymę. Możemy założyć z dużym prawdopodobieństwem, że treścią ich życia są właśnie takie incydenty. Mają socjopatyczny sposób myślenia, mentalność. W większości przypadków ta młodzież w ogóle nie ma pojęcia, czego tak naprawdę się dopuszcza. Na moim podwórku w Łodzi, młodzież wybitnie niedouczona, obrzuca się hasłami o charakterze rasistowskim, antyżydowskim, nie wiedząc nawet, co one oznaczają.
Sobota coraz bliżej Bundesligi.
Menedżer Marek Citko podróżuje po Niemczech, starając się wybrać najlepszą ofertę dla swojego piłkarza Waldemara Soboty. Chętnymi do zatrudnienia pomocnika Śląska są Schalke 04 Gelsenkirchen, VfL Wolfsburg i Bayer Leverkusen. Menedżer Marek Citko podróżuje po Niemczech, starając się wybrać najlepszą ofertę dla swojego piłkarza Waldemara Soboty. Chętnymi do zatrudnienia pomocnika Śląska są Schalke 04 Gelsenkirchen, VfL Wolfsburg i Bayer Leverkusen. – A skąd wy macie takie wiadomości?! – wykrzyknął zdumiony Sobota, gdy zapytaliśmy go o niemiecką podróż jego menedżera.Po ostatnich wspaniałych występach skrzydłowego, zwłaszcza jego kapitalnej grze w wyjazdowym meczu z Club Brugge (3:3) w kwalifikacjach Ligi Europy, ukoronowanej dwoma bramkami, Sobota może przebierać w ofertach jak w ulęgałkach. Należy podkreślić, że propozycje nie pochodzą od ligowych średniaków ze słabszych zagranicznych lig, ale klubów o uznanej marce w Europie.