Reklama

Ranking klubów Ekstraklasy (1): Weszło ocenia… Wisłę Kraków

redakcja

Autor:redakcja

19 sierpnia 2013, 13:40 • 11 min czytania 0 komentarzy

Startujemy z nowym cyklem: wielkim, kompleksowym rankingiem klubów Ekstraklasy. Od teraz raz na siedem dni, przez 16 kolejnych tygodni, będziemy przedstawiać wam po jednym z uczestników najwyższego szczebla. Będziemy przyglądać się – uwaga, bo to najważniejsze kryterium – STRONIE ORGANIZACYJNEJ każdego klubu. Analizować m.in. infrastrukturę, finanse, marketing, poziom szkolenia. Oceniać każdy z aspektów w skali od 1 do 10, by na koniec stworzyć miarodajną, alternatywną tabelę. Pokazać kto w Ekstraklasie ma solidne podstawy, a które z klubów to tylko wydmuszki. Kolosy na glinianych nogach, które dziś może i grają w pucharach, może i są na wysokim miejscu w tabeli, ale za rok mogą być na czternastym lub niżej.

Dziś: Wisła Kraków. Jeden z ciekawszych przypadków w całym rankingu. Klub, który jeszcze parę lat temu pod wieloma względami był przecież liderem – płacił najlepsze pieniądze, na dodatek zawsze w terminie, budżet miał wyśrubowany na najwyższym ligowym poziomie, osiągał, przynajmniej w kraju, spektakularne sukcesy. Dominował sportowo, spijał śmietankę, marzył o europejskich salonach. Zobaczmy, co z tego zostało. I od razu uprzedzając wnioski końcowe: dlaczego tak mało?

Reklama

Temat infrastruktury klubowej dzielimy na dwa podstawowe aspekty: bazę treningową i stadion. W tym pierwszym Wisła od stycznia bieżącego roku jest w Polsce w chlubnej i zdecydowanej mniejszości. Posiada (to znaczy – wynajmuje od miasta za skromne 900 tysięcy złotych rocznie) niezależny ośrodek w Myślenicach, a w nim: dwa położone tuż obok siebie pełnowymiarowe, oświetlone boiska i sąsiadujące z nimi trzecie ze sztuczną nawierzchnią. Dalej przestronne szatnie dla pierwszej drużyny i rezerw, sala odpraw, gabinet rehabilitacji, siłownia, nieduży basen z jaccuzi, salka konferencyjna, magazyny i pralnia. Wszystko to w niedużym, ale schludnych, niedawno oddanym do użytku budynku. Kluby europejskiej czołówki urządziłyby w nim najwyżej pralnię skarpetek, ale w polskich warunkach – może robić wrażenie. Za sam obiekt przyznalibyśmy 9 punktów na 10, ale są również minusy. Pierwszy (mniejszy): brak odpowiedniego hotelu, który w razie potrzeby albo nawet na co dzień mógłby służyć drużynie. Drugi (nieco większy): odległość – niespełna 40 kilometrów od Krakowa. Konieczność codziennych dojazdów, kłopot może nie tyle dla pierwszej drużyny, ale dla młodych piłkarzy rezerw już owszem.

Dlatego za ośrodek w Myślenicach od nas: 8 punktów na 10.

Osobna historia to stadion. Wiadomo – stosunkowo nowy. W obecnym kształcie liczy niespełna trzy lata, ale mimo około 500 milionów wydanych na jego przebudowę, nie jest to obiekt, który pod względem swojej nowoczesności (nie mówiąc o wątpliwym pięknie) może dorównać stadionom w Warszawie, Wrocławiu czy Gdańsku. Z punktu widzenia piłkarzy, trenerów – ma wszystko czego potrzeba, 10 na 10. Ale patrząc przez pryzmat użyteczności dla klubu – nie bardzo. Wisła miesiącami nie mogła dojść do porozumienia w sprawie jego dzierżawy. Nie było jej stać na wydatek ok. 7 mln rocznie (2 mln dzierżawa, 5 mln koszty) i dziś w całości wynajmuje go tylko na mecze. Na co dzień korzysta z części pomieszczeń biurowych, z czego nieraz wynikają komunikacyjne trudności.  Drużyna i sztab w Myślenicach, władze w Krakowie, a część biurokracji nawet w Katowicach, gdzie swoje biura ma TeleFonika.

Reklama

Nasza ocena: 8 punktów na 10

 

Mając na myśli kwestie właścicielskie i zarządzanie klubem na najwyższym szczeblu – Wisła to chaos. Nie ma co się czarować, od środka tak to wygląda. Z jednej strony szef wszystkich szefów, czyli Bogusław Cupiał, którego jednak próżno szukać oficjalnie we władzach. Z drugiej strony rada nadzorcza – prawdę mówiąc – pełna ludzi mających dość mgliste pojęcie o piłkarskim biznesie. Przewodniczący: dr Mirosław Pawełczyk, prawnik, wykładowca Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach. Postać medialnie trzymająca się w cieniu. Dalej: Ryszard Pilch. Człowiek – instytucja. We władzach Wisły od lat, członek najbliższej świty Cupiała, ale przede wszystkim prezes zarządu TeleFoniki. Dalej, od niedawna, Tadeusz Czerwiński – honorowy prezes Stowarzyszenia Kibiców Wisły Kraków, po raz kolejny sprowadzony na ratunek, by łagodzić konflikt z fanami. Co ciekawe, Czerwiński prywatnie ma bardzo kiepskie relacje z dyrektorem sportowym Jackiem Bednarzem. Ich kontakty właściwie ograniczają się do oficjalnych „przedstawień” i uścisków dłoni, na co dzień raczej omijają się szerokim łukiem.

Krótko mówiąc: panuje duży bałagan.

Największy problem? Przepływ informacji i komunikacja. Proces decyzyjny krąży gdzieś między dyrektorem sportowym, radą nadzorczą a samym Cupiałem i nieraz wydłuża się w nieskończoność. A czas często kosztuje. Każda poważniejsza decyzja wymaga zgodnego „klepnięcia przez górę” – i choć w teorii brzmi to całkiem rozsądnie, w praktyce non stop wywołuje problemy.

Trzeba mieć poza tym świadomość, że obecna sytuacja finansowa Wisły bardzo negatywnie wpłynęła na poziom zatrudnienia w klubie. Obcięto wiele stanowisk i wysokość pensji, praktycznie zlikwidowano etatowe biuro prasowe (zostali głównie stażyści i ochotnicy). Standardem jest praca na umowę – zlecenie, a obsługę marketingową zlecono firmie zewnętrznej. O tym nieco szerzej za chwilę.

Biorąc pod uwagę powyższe najchętniej wystawilibyśmy notę nie wyższą niż trójka. Ale trzeba mieć też z drugiej strony świadomość, że Wisła ciągle jest przedsiębiorstwem w prywatnych rękach. Nie ciągnie (nie licząc oczywiście stadionu) rok w rok milionów z publicznych pieniędzy, nie chodzi na żebry do prezydenta miasta, nie musi przekonywać radnych, że jeśli jej nie pomogą, to zwinie interes. To również wypada docenić, bo nie jest w Polsce standardem. Cupiał przez długie lata, na raz lepszym, a raz gorszym poziomie, ale zagwarantował jej jako taką stabilność. Dlatego nasza ocena: 5 punktów na 10.

 

Zaczynając od spraw drobnych, lecz ważnych: na ostatnich zmianach ucierpiała chociażby oficjalna strona klubowa. Po pierwsze – zajmuje się nią znacznie mniej osób niż wcześniej, po drugie drużyna przebywa na co dzień w Myślenicach i to też negatywnie wpływa na liczbę i jakość informacji dostarczanych kibicom. Ciągle jest nieźle, ale jak z wszystkim w Krakowie – zdecydowanie słabiej niż było. Można odnieść wrażenie, że kampanie marketingowe też robione są z mniejszym rozmachem niż wcześniej, a to z prostego powodu – braku funduszy i ciągłych oszczędności na wszystkim.

Do mediów raz na kilka tygodni przebijają się głównie wykonywane przez firmę zewnętrzną materiały wideo – zachęcające do przyjścia na stadion czy do zakupu karnetów.

Cała reszta – robiona po kosztach. Spotkania zawodników z fanami w strefie kibica, regularne wyjazdy na wizyty w szkołach Małopolski. Ale jeśli przyjrzeć się bliżej, większość przedsięwzięć wygląda na wykonywane taśmowo. Brakuje nie tylko pieniędzy, ale inwencji. Wisła jest na tyle dużym i popularnym klubem, że póki co jeszcze wiele spraw w niej się automatycznie napędza (oglądalność meczów w NC+, sprzedaż gadżetów klubowych), ale zwłaszcza w obliczu trwającego protestu kibiców nie widzimy, by robiono dostatecznie dużo i dobrze, by ocieplić wizerunek i przyciągnąć ludzi do siebie.

Część marketingowej działki kilka miesięcy temu oddano niemieckiej firmie UFA Sports, w której dla Wisły pracuje pięć osób. Na co dzień znacząco odciąża to Wisłę z kosztów, ale trzeba mieć świadomość, że UFA pobiera prowizje. Przykładowo: jeśli Wisła podpisuje umowę z Totolotkiem, część zysku trafia do firmy. Jednym z jej głównych zadań ma być znalezienie sponsora głównego, ale z tym od dłuższego czasu jest jak z poszukiwaniami sponsora dla pierwszej ligi. Każdy słyszał, ale nikt nie widział efektu.

Nasza ocena końcowa: 4 punkty na 10.

 

Kibice są… Tylko kapryśni. Jeśli są z klubem akurat w dobrych relacjach, pod każdym względem – frekwencji, dopingu i opraw – należą do ścisłej ekstraklasowej czołówki. Wówczas od nas 7, 8 punktów na 10. Problem w tym, że dziś stadion przy Reymonta świeci pustkami i bez względu na to, jak długo Wisła będzie przekonywać o swoich szczytnych zamiarach – o walce z chuligaństwem, polityce „zero tolerancji dla stadionowej hołoty”, to również jest jej porażka. Pamiętamy jak dziś optymistyczne założenia Bogdana Basałaja, byłego prezesa, który zanim dokończono przebudowę obiektu ogłaszał: „Na najbardziej prestiżowych meczach oczekujemy kompletu, na pozostałych średnia 22 tysiące widzów”.

W trzech pierwszych spotkaniach bieżącego sezonu frekwencja wyniosła kolejno: 4 200, 5 700 i 6 000 widzów. Ktoś powie – tendencja wzrostowa, ale faktem jest, że ceny wejściówek (w porównaniu z poprzednimi latami) pikują, a w związku z trwającym protestem, wiele z nich jest przez Wisłę rozdawana za darmo. Jak widać: klub, który w XXI wieku już siedmiokrotnie był mistrzem Polski, wcale nie dorobił się tak wielu sympatyków, którzy byliby ponad. Ponad protestem, całą tą dziwną wojenką. Ludzi, którzy po prostu chcieliby się wybrać na stadion, nie zwracając uwagi na panującą otoczkę.

Zresztą, nie warto non stop zasłaniać się buntem. Można założyć, że gdyby nie on, średnia frekwencja przy Reymonta mogłaby wynieść około 11-13 tysięcy kibiców. W polskich warunkach to sporo, ale o ile poniżej prognoz i klubowych założeń? Dlatego sumując wszystkie minusy i plusy w tej kategorii tylko 5 punktów na 10. Z nadzieją na więcej, jeśli tylko ktoś wreszcie posprząta ten panujący bałagan.

 

Biznes, czyli w naszym szerokim rozumieniu wszystko, co wpływa na klubowe finanse. A z nimi ostatnio jest, jak wiadomo, w Wiśle fatalnie. W tym roku doczekaliśmy się już dwóch niezależnych raportów wykonanych przez firmy Deloitte i Ernst&Young i w obu z nich wartość biznesowa krakowskiego klubu spływa łzami i mieni się w czerwonych barwach. Dokładnie tak jak tabelki księgowych.

Generalnie, wszystkie doniesienia o złej pozycji finansowej klubu znajdują potwierdzenie w liczbach. Według raportu Ernst&Young, który jest nie tylko bliższy prawdy, ale też nieco łaskawszy dla Wisły – w dalszym ciągu potrafi ona wygenerować stosunkowo wysoki przychód roczny, na poziomie 30 milionów złotych, choć jest on jednocześnie o 30 milionów niższy niż w roku 2011 i o 15 niższy niż w 2010. Właśnie w 2012, kiedy nastąpiło największe jakościowe tąpnięcie, według danych E&Y dynamika przychodów Wisły wyniosła, uwaga: -49 procent. „Wskaźnik dywersyfikacji przychodów wciąż jest znacznie lepszy od średniej ligowej. Potwierdza to, że Wisła nie jest uzależniona od jednego źródła przychodów. Martwi natomiast kolejny już spadek wartości wpływów do kasy w każdej z kategorii” – napisano w raporcie.

Szczególnie ważny jest punkt odniesienia, a w przypadku Krakowa muszą być nim potentaci ligowi. W 2013 roku Wisła ze swoimi przychodami znajdowała się trzy długości za Legią, daleko za Lechem, a nawet za Zagłębiem i Śląskiem. Pod względem ogólnej rentowności uplasowała się wręcz na szarym końcu, między Górnikiem a ostatnią w Ekstraklasie Koroną. Bednarza w dalszym ciągu straszą nieuregulowane umowy z wielkimi kwotami. Prawne spory z byłymi piłkarzami (Cwetan Genkow, Milan Jovanić), zaległości wobec ZUS czy firm, z którymi Wisła stale współpracuje np. przy organizacji meczów.

Co gorsza, do tego dochodzą jeszcze niskie, śmiesznie niskie wpływy z transferów. Symboliczne, że od kiedy z Ekstraklasy wyjechali Marcelo i bracia Brożkowie, Wiśle za więcej niż milion euro udało się sprzedać tylko jednego piłkarza – Michała Chrapka do Catanii w ostatnim okienku.

Nasza ocena: 2 na 10

 

Temat szkolenia w Wiśle jest… Hm, dosyć złożony, biorąc pod uwagę, że w lutym tego roku swoje grupy młodzieżowe… Oddała niezależnemu od niej Towarzystwu Sportowemu Wisła. Powołano Akademię Piłkarską Wisły Kraków, zwiastując nową jakość, a w praktyce, nieoficjalnie – zwłaszcza dużą oszczędność. W akademii ćwiczy dziś 14 grup młodzieżowych, ale spółka akcyjna, czyli ta właściwa Wisła, która nas dzisiaj obchodzi, dotuje ją kwotą dosłownie kilku tysięcy złotych miesięcznie. Taką, za jaką do tej pory była w stanie utrzymać jednego trenera. Szkółka musi więc posiłkować się opłacanymi przez rodziców składkami. Zmiany odbiły się też na zarobkach samych trenerów.

Czy w tej specyficznej sytuacji należy w ogóle oceniać klubowy poziom szkolenia? Można sobie oczywiście wyobrazić, że największe talenty z akademii będą trafiać do pierwszego zespołu albo chociaż do rezerw, ale jaka w tym obecnie zasługa Wisły Kraków SA? Symbolicznie pokazuje to sprawa premii za tegoroczny triumf w Centralnej Lidze Juniorów. 100 tysięcy złotych nagrody od PZPN-u klub musiał uczciwie przekazać akademii.

W pierwszej drużynie Wisły nie ma dziś ani jednego piłkarza, który odgrywałby w niej czołową rolę, będąc jednocześnie bezpośrednim efektem klubowego szkolenia w kilku ostatnich latach. Trudno określić tak przecież 26-letniego już, debiutującego w Ekstraklasie już w 2009 roku Łukasza Burligę. Michał Czekaj zawodzi. Powoli do składu przebija się Alan Uryga, ale raczej przez wzgląd na fatalną sytuację kadrową niż nieprawdopodobną skalę jego talentu. Pozytywną odmianą może się okazać Tomasz Zając, być może Piotr Żemło, ale to wszystko ciągle melodia niepewnej przyszłości.

Triumf w Centralnej Lidze Juniorów robi wrażenie, w trzeciej lidze sezon dobrze zaczęły wiślackie rezerwy, ale biorąc pod uwagę pozostałe aspekty, całą posuniętą już do granic możliwości oszczędnościową politykę klubu wobec szkolenia młodzieży, nie można wystawić jej dobrej noty.

Nasza ocena: 3 na 10.

W skrócie podsumowując: nie mamy wątpliwości, że Wisła ze swoją renomą, na jaką pracowała latami krajowych sukcesów, pod wieloma względami jeszcze długo może górować nad większością klubów Ekstraklasy. Liczba kibiców w Krakowie i innych regionach kraju, naturalne zainteresowanie transmisjami jej meczów – to wciąż będzie utrzymywać się na poziomie, do jakiego Kielce, Bielsko – Biała czy Łęczna prawdopodobnie nigdy nie dojdą. Jednak z biznesowego i organizacyjnego punktu widzenia Wisła w ostatnich latach ogromnie dużo straciła. Ciągle czaruje swą marką, ale wielu ludzi, gdyby przyjrzało się temu projektowi od środka, bardzo niemiło by się zdziwiło.

Najnowsze

Ekstraklasa

Droga Kapralika wiedzie przez Górnika. „Może być wart więcej niż 10 milionów euro”

Jakub Radomski
1
Droga Kapralika wiedzie przez Górnika. „Może być wart więcej niż 10 milionów euro”

Uncategorized

Hiszpania

Dudek: Real zawdzięcza półfinał Łuninowi. Dobrze zastępuje Courtoisa

Szymon Piórek
1
Dudek: Real zawdzięcza półfinał Łuninowi. Dobrze zastępuje Courtoisa

Komentarze

0 komentarzy

Loading...