Pół godziny, które pozwoliło Lechowi zmieść Termalikę i przywróciło kibicom nadzieję

redakcja

Autor:redakcja

18 sierpnia 2013, 15:32 • 3 min czytania

Piłkarze Lecha powoli zaczynają odbudowywać zaufanie, a trener Mariusz Rumak znów (który to już raz?) z trudnej sytuacji wychodzi obronną ręką. Gdyby poznaniacy drugi rok z rzędu od połowy sierpnia mogli koncentrować się już tylko na lidze, gdyby zdążyli do tego czasu zatrzasnąć drzwi i w Europie, i w Pucharze Polski… Nie, nie chcemy tego rozstrzygać. Rumak w przerwie meczu z Termalicą nie siedział zbyt długo z zespołem w szatni, więcej czasu spędził na ławce rezerwowych. Czy powoli, gdzieś w podświadomości, się z nią żegnał? Jeśli tak, to niepotrzebnie. Lech w drugiej połowie zagrał – w końcu! – na miarę możliwości. W pierwszej wyglądał bardzo słabo.
O Mariuszu Rumaku w ostatnim czasie mówiło się sporo. I to tylko w złym świetle: że odpadł z Litwinami w Lidze Europy, że jego zespół stracił wszelkie atuty sprzed kilkunastu tygodni, że nie powinien na tak niskim poziomie dyskutować z dziennikarzem Polsatu. Podobno w ostatnich dniach trener Lecha był mocno podenerwowany i spięty. Pewnie zdawał sobie sprawę, co go spotka, jeśli wyjazd do Niecieczy skończy się tak, jak zeszłoroczny do Grudziądza. Dlatego Rumak wszelkie hasła, że Lech dziś MUSI, starał się tonować. A tuż przed rozpoczęciem meczu już sam się zaczął plątać, mówiąc coś w stylu: – My dziś niczego nie musimy. Chcemy tylko grać coraz lepiej i podnosić swoją jakość, a żeby tak było, to musimy dziś wygrać.

Pół godziny, które pozwoliło Lechowi zmieść Termalikę i przywróciło kibicom nadzieję
Reklama

I Lech wygrał. Wygrał zdecydowanie, kontrolując wydarzenia na boisku i nie pozostawiając złudzeń, komu należy się awans. W pierwszej połowie zanudzał i usypiał, w drugiej – naprawdę mógł się podobać. Kolejorz załadował Termalice, i to na jej boisku, cztery gole, a mógł załadować i siedem (słupek po strzale z rzutu wolnego Kamińskiego, niepotrzebna zabawa w polu karnym Ślusarskiego z Teodorczykiem, no i fatalny kiks tego ostatniego tuż przed bramką). Wystarczyło posłać Ślusarskiego do pomocy Teodorczykowi, wystarczyło rozwiązać worek z golami… To było najlepsze pół godziny Lecha w tym sezonie. Piłkarze aż zdawali się krzyczeć: „Dajcie nam ten Ł»algiris raz jeszcze, to zrobimy z nimi to samo”. Niestety, już za późno.

Termalica – choć oddała tylko jeden celny strzał – przez większość czasu wcale nie była tłem. Była równorzędnym przeciwnikiem. W końcówce meczu wyglądała jednak tak, jak w końcówce poprzedniego sezonu. I jeszcze poprzedniego… Lech konsekwentnie to wykorzystywał, choćby dlatego że w ataku miał Teodorczyka. Napastnika przez równą godzinę kompletnie bezużytecznego, który w dwóch ostatnich kwadransach przypomniał, dlaczego pół roku temu na jego transferze aż tak zależało poznaniakom. Dziwi tylko jego zachowanie po golu: groźna mina, niezrozumiała napinka, jakby wszyscy dookoła byli przeciwko niemu.

Reklama

Teraz to już jednak nie ma znaczenia. Lech uniknął kolejnej nerwówki, o którą po pierwszych 45 minutach sam się prosił, Lech jedzie dalej.

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama