Bayern męczy się z Eintrachtem, Schalke bez formy – sobota z Bundesligą

redakcja

Autor:redakcja

17 sierpnia 2013, 20:57 • 2 min czytania

685 podań, z czego 619 celnych wymienili dziś piłkarze Bayernu Monachium, dokładając do tego 70 procent posiadania piłki. Dominacja absolutna, bo gospodarze z Frankfurtu tych podań mieli blisko trzykrotnie mniej, ze znacznie niższą precyzją (73 proc. przy 90 proc.) i bez większego zagrożenia w ofensywie. A mimo to, na grę Bawarczyków długimi fragmentami patrzyło się dość ciężko – podopieczni Guardioli usypiali kibiców, przeciwników i przy okazji samych siebie. Co chwila z ławki podrywał się rozkładający ręce Pep z niemrawą miną. Jakby chciał przekazać: moja Barcelona zrobiłaby to lepiej…
I pewnie, faktycznie, zrobiłaby. Piłkarze Bayernu w wielu sytuacjach wyglądali na lekko zagubionych. Dante i Boateng nie próbowali wyprowadzać piłki, tylko pokornie oddawali ją Bastianowi Schweinsteigerowi. On, jako łącznik formacji defensywnej z drugą linią, hasał po boisku osamotniony – ani jako obrońca, ani pomocnik. Grę w pierwszej połowie starał się kreować Franck Ribery, w drugiej był już zupełnie niewidoczny. Zresztą, po przerwie niewidoczna i niemrawa była cała drużyna (niezłe ostatnie minuty). Bayern od pierwszych minut utrzymywał prowadzenie, niby kontrolował wydarzenia na boisku, ale mógł zostać skarcony. Tuż przed przerwą, kiedy sędzia podjął bardzo kontrowersyjną decyzję o odgwizdaniu pozycji spalonej przy golu dla Eintrachtu. I w końcówce spotkania, kiedy niepewnie wybiegł przed pole Manuel Neuer, a zmierzającą do bramki piłkę po strzale rezerwowego Lakicia zdołał zatrzymać Dante.

Bayern męczy się z Eintrachtem, Schalke bez formy – sobota z Bundesligą
Reklama

Bayern wygrał więc skromnie, przez większość meczu prowadził grę, ale specjalnie nie przekonał. Widać, że piłkarze potrzebują więcej czasu, żeby w pełni zrozumieć filozofię Guardioli. A zwycięskiego gola (i to jakiego!) zdobył ten, który z Pepem akurat na pieńku ma najbardziej – Mario Mandzukić.

Reklama

Nie mamy pojęcia, co dziś stało się z piłkarzami Schalke i HSV, ale to na pewno nie było nic dobrego. Ci pierwsi mogą tłumaczyć się nadchodzącym meczem o Ligę Mistrzów z PAOK Saloniki, tylko czy kogokolwiek to interesuje? Przyjąć od Wolfsburga czwórkę, i to pierwszym składem, jest zjawiskiem niewytłumaczalnym. Michał Pol sugeruje, że w Gelsenkirchen od razu powinni rzucić się po Waldemara Sobotę, a my dopowiadamy „to nie wystarczy”. Co ciekawe, niemieckie media podkreślają kluczową rolę w zwycięstwie debiutującego Luiza Gustavo. HSV pogrążyli z kolei Anthony Modeste i spółka z Hoffenheim. Wybrali się do Hamburga, stracili gola, a załadowali pięć – grający ostatnio w Bastii Francuz po dwóch występach ma już w Bundeslidze trzy bramki i wyrasta na nową gwiazdę.

Dopiero jutro gra Borussia Dortmund, podejmuje u siebie beniaminka z Braunschweig.

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama