Fabryka pieniędzy „Dinamo Zagrzeb” nie zwalnia tempa. Wszystko wskazuje na to, że w najbliższych dniach Alen Halilović zmieni klub, bynajmniej nie za czapkę gruszek. Tych jednak można na pewno całkiem sporo nakupić za okrągłe 15 milionów euro, na które wyceniany jest chorwacki „wonderkid”.
Według chorwackiego dziennika „Sportske Novosti” zawodnik ma pójść drogą Modricia i wzmocnić Tottenham. Pamiętajmy jednak, że transfer ten niektórzy uznawali za przyklepany już miesiąc temu, gdzie Halilović w pakiecie z Jedvajem miał trafić do Londynu. Ten drugi ostatecznie wylądował w Romie, z pierwszym wstrzymano rozmowy na blisko miesiąc, wciąż więc jest czas, by coś niespodziewanego się tutaj wydarzyło. Fakt faktem jednak, że sprawy wydają się mocno zaawansowane – w zeszłym tygodniu w Dubrovniku Zoran Mamić spotkał się ponownie z Danielem Levym, prezesem klubu z White Hart Lane.
Większość kibiców doskonale wie, że o przypadkowego zawodnika nie zabija się połowa europejskich gigantów, że byle kto nie zostaje też najmłodszym reprezentantem Chorwacji w historii, debiutując w niej nie mając nawet 17 lat. Co jednak dokładnie zobaczyli w tym graczu skauci zachodnich klubów, by być skłonnym wydać na niego równowartość sumy, na jaką przeciętny Polak musiałby pracować 1250 lat? Cóż, porównanie z Modriciem jest tak oczywiście nasuwające się, że aż banalne. Halilović przypomina go posturą, fryzurą, mają też na pierwszy rzut oka podobny styl gry. Młody Alen ma jednak atuty, jakich nie posiada gwiazda Realu – Modrić, teoretycznie obunożny, nie gra jednak z taką swobodą obiema jak ten młokos. To naturalnie daje mu o wiele większe możliwości jeśli chodzi o strzał, podanie, drybling, a nawet – decyzje boiskowe. Nie będzie potrzebował przełożenia piłki na preferowaną nogę, nie będzie potrzebował zmiany ustawienia się, o wiele szybciej zagra piłkę tam, gdzie będzie chciał.
Kliknij aby przeczytać o szkoleniu w Dinamie >>
Zawodnik ten już w tak młodym wieku zupełnie bez respektu podchodzi do bardziej utytułowanych rywali, nawet w Lidze Mistrzów udowadniając to skutecznymi dryblingami. Swoboda i fantazja z przodu, technika i umiejętność znajdywania zawodników to niezaprzeczalne atuty, ale dyrektor akademii Dinama, Romeo Jozak, w wywiadzie dla TribalFootball.com zdradza pośrednio też słabsze strony Halilovicia. „Oglądałem Lukę w tym samym wieku i wydaje mi się, że pod względem umiejętności Alen jest o krok, może nawet dwa, przed nim. Ale Modrić był bardzo charakterny, co sprawiło że wykorzystał pełnię swojego potencjału, danego mu przez Boga talentu” – innymi słowy możemy z tego wynieść, iż młody pomocnik Dinama nie jest graczem tak pracowitym, tak nieustępliwym i walecznym jak Modrić. Nie jest tak charakterny na boisku i poza nim jak dzisiejszy lider reprezentacji Chorwacji. „Ma unikalne zdolności techniczne, w dryblingu często jest nie do zatrzymania. Wkracza teraz jednak w wiek, gdzie będzie musiał przestać bazować tylko na talencie i naturalnych umiejętnościach, musi nauczyć się innych stron gry. Wciąż wiele pracy przed nim. Ma wszystko do udowodnienia”.
Graczy posiadających spektakularny talent, który potem równie spektakularnie zmarnowali, widzieliśmy już setki. Powszechnie mówi się wręcz, że to ci juniorzy z drugiego szeregu, może o mniejszym potencjale, ale o wiele większej pracowitości, częściej odnoszą sukces. Supertalentom jest ciężej bowiem się przestawić z piłki juniorskiej, gdzie sukcesy przychodziły im łatwo i gdzie przerastali wszystkich o klasę, na dorosłą piłkę gdzie nie da się odnosić sukcesów bez ciężkiej pracy na boisku i poza nim. Prawie każdy zawodowy piłkarz opowie wam historię kolegi z lat juniorskich, który zapowiadał się lepiej od niego, a obecnie albo gra w piątej lidze, albo wozi węgiel lub sprzedaje spinacze. Halilović wydawałby się graczem, który może należeć do tej kategorii, powiedzmy – zostać Adu, Quaresmą czy nawet Reyesem, a więc juniorskim supertalentem, który jednak nigdy nie rozwinął się na miarę swojego potencjału, i tylko woził się na nim przez całą karierę. Jednak z drugiej strony ma kto go zmotywować – akademia Tottenhamu nie słynie bynajmniej z marnowania talentów, po za tym do Londynu w razie transferu z Alenem przenosiłaby się cała rodzina. Miałby więc i kto o niego dbać na treningach, by mocno pracował, ale i po treningach, by nie wciągnął go kuszący londyński night-life.