– Bartek przed maturą chciał nadrobić godziny lekcyjne w szkole, poszedł spytać o wolne, to usłyszał „a ile masz już tych godzin?”. Jak powiedział, że dziesięć, to ten odpowiedział: „to, ci kurwa starczy!”. Taki był Probierz. Powiedział kiedyś o kolorowych butach i żelu, a ja jako rodzic mogę zapewnić, że żelu Bartek nigdy nie nosił – opowiada Grzegorz Pawłowski, ojciec piłkarza Malagi.
Dlaczego w Białymstoku od początku uwzięto się na Bartka? On mówi: „miałem w tym klubie kilka przykrych momentów, ale nie chcę wchodzić w szczegóły”. A może właśnie trzeba o tym powiedzieć.
Usłyszeli od kogoś, że Bartek jest trudny, że mało komunikatywny i tak sobie wmówili. Jakoś w innych klubach dawał radę, a tutaj komuś przeszkadzał. Komu? Tego nawet ja nie wiem. Ale, jeżeli prezes przychodzi na trening i pyta „co ty tu robisz, załatwiłem ci Łęczną” i go wypycha z klubu, to czy to jest normalne? A jeszcze drugi prezes stał obok i też pokrzykiwał. To jedna strona, a druga to trener Probierz, który mówił między kolegami o Bartku, że ma dzikiego konia, którego musi ujarzmić. Dla mnie to niepoważne. Jako wychowawca młodzieży ten pan to pierwszy stopień edukacji. Przedszkole. Mówię o nim, że jest słodko-kwaśny. Jako szkoleniowiec – słodki, jako wychowawca – kwaśny. Zupełnie się na tym nie zna.
To on zrecenzował pana syna wyrazami – „żel i kolorowe buty”.
Bartek przed maturą chciał nadrobić godziny lekcyjne w szkole, poszedł spytać go o wolne, to usłyszał „A ile masz już tych godzin?”. Jak powiedział, że dziesięć, to usłyszał: „to, co kurwa starczy!”. Taki był Probierz. Powiedział kiedyś o kolorowych butach i żelu, a jako rodzic mogę zapewnić, że żelu Bartek nigdy nie nosił, a czepianie się butów jest poniżej pasa. To było tak: pękły mu buty, to poszedł szybko do zwykłego marketu kupić pierwsze lepsze obuwie, bo bez butów na treningu od razu kara finansowa. A że tego dnia coś mu nie szło, miał żółte buty, to Probierz powiedział, że mu się „w głowie popierdoliło”. Na każdym kroku chciał być dominatorem. Miałem wrażenie, że mimo wszystko starsi zawodnicy byli traktowani inaczej.
Myślał pan, że za Hajty będzie lepiej? Na początku przywrócił wszystkich wypożyczonych, mówił, że chciał zostawić Bartka.
Nieprawda. Jeżeli tak mówił, to dlaczego go nie zostawił? Kiedy Hajto z Dźwigałą przychodzili do Białegostoku, to na starcie urządzili, jak ja to mówię, casting. Pod presją opinii publicznej ściągnęli wszystkich, którzy mieli kontrakty z Jagiellonią. Ale to była przykrywka, żeby ściągnąć kilku chłopaków, obejrzeć ich na dwóch treningach, a potem rozesłać w Polskę, jak zrobili m.in. z Jankiem Pawłowskim, Arłukowiczem itd., a na końcu sprowadzić swoich. Ja pewnego razu pytam Bartka:
– Co synuś, pakujesz się?
– Nie, czekam na trenera Hajto.
– Ale przecież w Internecie czytam, że pakujesz się.
Po prostu Hajto jeszcze nie powiedział nic synowi, a już pochwalił się dziennikarzom. On jest zresztą współwinny, że Bartek nie wsiadł do autobusu na zgrupowanie zimowe. Jak po nieudanym wyjeździe do Katowic Bartek wrócił do Białegostoku, poszedł na zbiórkę o szóstej rano, a Hajto go odesłał, bo nie wiedział, że był wypożyczony. Dla mnie to są bajki, bo jak trener chce, to wszystko o zawodnikach wie. Bartek się podłamał. Chciał wrócić do Ozorkowa i zrezygnować z piłki. Prosiliśmy wtedy, że jak go nie chcą, to niech oddadzą kartę. Bartek sam chodził i prosił. Mówił: nie chcę chodzić już na wypożyczenia, puścicie mnie. To wtedy usłyszał od pani Syczewskiej – „Pójdziesz, jak oddasz pieniądze, które na tobie straciliśmy!”.
Teraz dalej robią mu pod górkę. Jak pan zareagował, gdy okazało się, że Jaga się odwołała i Bartek może nie zagrać w pierwszych kolejkach z Barceloną i Valencią. A przecież po meczu z Aston Villą – w Hiszpanii zachwyt.
Ta sytuacja już mnie męczy. Na tym traci Bartek. Nie można kogoś wyganiać półtora roku z klubu, a potem kochać go za to, że jest warty jakieś pieniądze. Ludzie honoru tak nie postępują. Amatorka jaka panoszy się w tym klubie jest nieprawdopodobna. Dla mnie to jest lichwa. Ł»erować na czymś do czego człowiek się nie przyłożył. Teraz Bartek zebrał fajne opinie w hiszpańskiej prasie po meczu z Aston Villą, a oni się odwołują i robią mu krzywdę. Wydaje się opinie, że jest zawodnikiem Widzewa, za kilka dni siadają panowie znowu i dalej podtrzymują zdanie, a za miesiąc kolejny raz chcą usiąść i rozstrzygać, czyim jest piłkarzem. To jest chore. Chcę to jasno powiedzieć, żeby ludzie interesujący się piłką mieli jasny obraz, jak naprawdę było. Mam nadzieje, że PZPN pospieszy się i do 18 sierpnia załatwi sprawę. Liczę na prezesa Bońka, że coś z tym zrobi. Dla mnie to jedyny autorytet w PZPN-ie.