Kiedyś posłanka Platformy Obywatelskiej Julia Pitera odkryła, iż poprzednia władza kupiła za publiczne pieniądze dorsza za 8 złotych – była z siebie wtedy taka dumna, ciskała piorunami i zionęła ogniem. Teraz jednak PO bardzo dyskretnie obchodzi się ze słynnym już koncertem Madonny. Dlaczego polskie państwo – a więc pieniędzmi polskich podatników, przeznaczonych na polski sport, głównie na popularyzację siatkówki wśród dzieci – sfinansowało występ amerykańskiej piosenkarki? Dlaczego ktoś wydał NASZE pięć milionów złotych, żeby babka mogła sobie pobrykać po scenie, ponucić „like a virgin”, zapakować kasę do walizek i wrócić do USA?
Władza milczy. Mało tego: władza odmawia ukazania dokumentów związanych z tym niewątpliwym skandalem, co – zdaniem specjalistów – jest niezgodne z prawem. Ale powiedz władzy, że działa niezgodnie z prawem, to z pewnością się przestraszy… Nie ma nic starszego niż wczorajsza gazeta, więc politycy spokojnie czekają, aż temat przestanie być interesujący i się zwyczajnie wypali (znając nasze media: wkrótce się doczekają, ważniejszy obity Miecugow). Ty, drogi obywatelu, nie masz żadnego wglądu w to, jakie umowy podpisują opłacane z twoich podatków urzędasy (a przecież skoro ty ich opłacasz, to znaczy, że dla ciebie pracują i że ty jesteś ich szefem, a nie na odwrót), natomiast oni – tak to działa – mogą prześwietlić cię na wylot bez wyraźnego powodu. Jeśli zapragną dać 100 milionów złotych Justinowi Bieberowi to dadzą, bo dlaczego nie? Dali pięć Madonnie, mogą dać sto tamtemu gnojkowi. Ł»adna różnica.
NIK zarzuca niegospodarność, minister Joanna Mucha kręci, prokuratura wszczyna śledztwo. W normalnej firmie jeśli ktoś marnotrawi pięć milionów złotych, to w najlepszym razie zostaje zwolniony z pracy lub chociaż odsunięty od pełnienia obowiązków, a w najgorszym idzie za kratki. U nas zmienia kiecki, maluje usta i robi słodkie minki. Jeśli pani Mucha chciała sobie posłuchać Madonny, to mogła kupić płytę, zamiast zachowywać się niczym arabscy szejkowie, którzy potrafią największe gwiazdy muzyki zaprosić do domu, by pograły do kotleta. Jeśli chciała kupić bilety, to mogła dwa, a nie cztery tysiące.
Jak to możliwe, że ministerstwo sportu opłaca koncert Madonny i jak to możliwe, że kupuje bilety na tę imprezę za około 1,6 miliona złotych? Dla kogo? Kto wziął owe 4 tysiące biletów? Jak to możliwe, że dodatkowo z ust rzecznika pada publiczne kłamstwo, iż ministerstwo wcale biletów nie kupiło, chociaż faktura opublikowana w mediach nie pozostawia złudzeń? Jak to możliwe, że Mucha – i jej rzecznik-kłamca – wciąż pracuje? Nie kupiła dorsza za osiem złotych tylko cztery tysiące biletów za 1,6 miliona. I to biletów na koncert, który sama – jako ministerstwo – opłaciła. Przecież ta sprawa to jest chryja rodem z bananowej republiki.
Ministerstwo Sportu przygotowuje cięcia finansowe w kwocie osiemnastu milionów złotych. Może nam się coś nie pomyliło, ale chyba gdyby nie Madonna, to musieliby uciąć tylko dwanaście czy trzynaście. Mucha w tym czasie otwiera kino (!), pozuje z wężem (!!), odwiedza też Siatkarskie Ośrodki Sportowe (ciekawe, czy opowiedziała dzieciakom, że pieniądze przeznaczone na siatkówkę Madonna właśnie wydaje w sklepach na Rodeo Drive). Otwierać to ona powinna teczki z dokumentacją skandalu, pozować z prokuratorem, a odwiedzać adwokata. Przecież to jest jakaś niewyobrażalna afera, ostentacyjnie bagatelizowana przez partię rządzącą.
W ogóle jeśli państwowe instytucje mają tak wspaniałe pomysły na pozyskiwanie gotówki, jak zainwestowanie 6,2 miliona złotych w koncert, co ma finalnie przynieść… 200 tysięcy zysku, jeśli na skutek tak finezyjnego planu finansowego notują 5-milionową klapę, to nic dziwnego, że trudno spiąć budżet. To jak zagrać na Podbeskidzie jako mistrza Polski w sezonie 2013/2014 po kursie 1.01, za – bagatela – sześć baniek. Gdyby ktoś taki zakład złożył, byłby skierowany do leczenia zamknięta, a naszym władzom po prostu „nie wyszło”.