Uli Hoeness powraca na czołówki gazet. Znów występuje w mediach w najgorszym możliwym świetle – jako człowiek, który miał wiele wspólnego z oszustwami podatkowymi. Sprawa wypłynęła już kilka tygodni temu, ale momentalnie została zepchnięta na boczny tor przez Bayern, który… natychmiast ogłosił pozyskanie Mario Goetze. Dziś Hoeness w mediach „konkurencji” nie ma już żadnej. Niemiecka prokuratura właśnie skierowała do sądu akt oskarżenia.

To tylko okładki kilku losowo wybranych gazet. Zresztą, wszystkie wyglądają jednak właściwie tak samo – z Hoenessem w roli głównej…
Cała afera trwa od początku tego roku. To wtedy Uli Hoeness dobrowolnie się zgłosił i zawiadomił o oszustwie urząd podatkowy, a niedługo potem został tymczasowo aresztowany. Przyznał się do winy. W jednym z wywiadów tłumaczył, że popełnił błąd, ale przecież każdy je popełnia. Sztuką jest te błędy naprawić… Ł»eby wyjść z aresztu, musiał wpłacić kaucję. Pięć milionów euro. Wielu o sprawie zdążyło zapomnieć, wydawało się, że całość już ucichła. Oficjalne oskarżenie o oszustwa podatkowe wiele jednak zmienia.
Jeszcze tydzień temu przy okazji Uli Hoeness Cup sam zainteresowany powtarzał, że czeka w spokoju i jest przekonany, że wszystko zakończy się pozytywnie. Dziś jednak widać, że to dopiero początek. – Sprawa jest poważna – pisze „Bild”. Niemiecka media co chwilę dowiadują się kolejnych informacji. Już wiadomo, że Hoenessa bronił w sądzie będzie Werner Leitner, wielki kibic Bayernu, który niedawno reprezentował m.in. Breno oskarżonego o podpalenie własnego domu. Prezes klubu z Monachium wszelkich komentarzy odmawia, a najwięcej wyjawia „Der Spiegel”. Podobno większość nieopłaconych podatków została przedawniona, a obecne 900 tysięcy euro, będące przedmiotem całej sprawy, pozwoli na łagodniejszy wyrok – karę finansową oraz dwa lata więzienia w zawieszeniu.
Tak czy inaczej, Hoeness spać spokojnie teraz nie może.

