Wróbel zagra za drobne, Dźwigała trenuje we Włoszech, Musiał może sędziować

redakcja

Autor:redakcja

25 lipca 2013, 08:45 • 11 min czytania

Zapraszamy na czwartkowy przegląd prasy, w którym w poszukiwaniu najciekawszych materiałów przeglądamy sześć codziennych tytułów.

Wróbel zagra za drobne, Dźwigała trenuje we Włoszech, Musiał może sędziować
Reklama

FAKT

Tomasz Musiał: Już schudłem, mogę sędziować Barcelonie.

Reklama

Wydawało się, że nie będzie mógł realizować swoich marzeń. Po powrocie z urlopu sędzia Tomasz Musiał (32 l.) z powodu trzykilogramowej nadwagi został odsunięty od prowadzenia spotkań w pierwszej kolejce ekstraklasy. Ale nie to było największym problemem. Okazało się, że to on miał prowadzić wielki mecz Lechii z FC Barceloną. Teraz z jego wagą jest już wszystko w porządku. W dodatku miał szczęście, bo mecz z Dumą Katalonii został przełożony na 30 lipca. – Zrzuciłem już wymagane kilogramy i w piątek poprowadzę ligowy mecz Ruchu Chorzów z Lechią Gdańsk. A co będzie we wtorek? Nie wiem, czy znów mnie wyznaczą na Barcelonę. To decyzja szefa sędziów, pana Przesmyckiego. Na pewno sędziowanie Messiemu czy Neymarowi byłoby spełnieniem pewnego marzenia. Choć nie ukrywam, że mam jeszcze drugie, większe. W przyszłości bardzo bym chciał być sędzią międzynarodowym – mówi Musiał w rozmowie z Faktem. Arbiter przekonuje nas też, że nadwaga, którą miał, nie wpływałaby w żaden sposób na jego postawę na boisku. – W tym samym czasie przechodziliśmy specjalne testy. Szybkość, wytrzymałość i tym podobne. Osiągnąłem dobry wynik, bardzo zbliżony do zeszłorocznego – tłumaczy Musiał. Ale zaraz potem dodaje, że nie czuje się żadną ofiarą. Dał po prostu PZPN-owi pretekst, by go ukarać i tak też się stało.

Wróbel będzie grał za pięć tysięcy.

Przejście Wróbla do Gieksy, to jeden z głośniejszych transferów w pierwszej lidze. Skrzydłowy mimo, że ostatnie pół roku spędził w rezerwach GKS Bełchatów, był łączony z kilkoma ekstraklasowymi klubami. Wróbel zdecydował się jednak na pierwszą ligę i powrót do Katowic. To właśnie w stolicy Górnego Śląska piłkarz rozpoczynał profesjonalną karierę, przez kilka sezonów broniąc barw Rozwoju. Teraz zagra w GKS mimo tego, że kokosów tam nie zarobi. Komisja licencyjna warunkowo przyznała licencję katowiczanom, zakazując im zatrudniania piłkarzy z kontraktami przewyższającymi 5 tys. złotych brutto. – Były oferty i to całkiem sporo. Ł»ycie pisze różne scenariusze, ostatnio miałem kilka ważnych spraw, które musiałem doglądać na miejscu. A jeśli chodzi o powrót na Śląsk, od dziecka jeździłem tu na mecze jako kibic i trzymałem kciuki za GKS przez wiele lat. Cieszę się, że wreszcie zagram w tym klubie – przyznał w jednym z wywiadów piłkarz.

RZECZPOSPOLITA

Tiki-Tata, futbol totalny.

Gerardo Martino miał mocne plecy. Do klubu sprowadzili go piłkarze, z Leo Messim na czele. Barcelona tylko teoretycznie zatrudniła kogoś z zewnątrz. Tylko teoretycznie ryzykuje, oddając pierwszą drużynę w ręce kogoś, kto nigdy nie pracował w Europie. Pięć lat temu, tuż przed rozpoczęciem pracy w Barcelonie, Pep Guardiola poleciał do Ameryki Południowej, gdzie przez 11 godzin rozmawiał o futbolu z Marcelo Bielsą. Guardiolę Bielsa fascynował, a Martino to najlepszy uczeń argentyńskiego trenera. Po tym, jak nawrót choroby nowotworowej zmusił Tito Vilanovę do zostawienia drużyny w okresie przygotowawczym, na giełdzie plotek królowały nazwiska wielkich trenerów. Guus Hiddink zrezygnował z pracy w Anży Machaczkała, Juupowi Heynckessowi miała znudzić się emerytura, ale w Barcelonie wsłuchali się w głos szatni. Najgłośniej mówił Leo Messi, a to ważne, bo najwięcej do powiedzenia ma także na boisku. Opowiadał, że Martino to nie tylko fachowiec, ale też dobry człowiek. W domu Messich był idolem, Leo pamięta, że jego ojciec cenił umiejętności Martino najbardziej ze wszystkich piłkarzy. Martino-piłkarz dojrzewał do Martino-trenera z każdym rokiem. Trzy razy wywalczył mistrzostwo Argentyny z ukochanym Newell’s Old Boys z Rosario, gdzie teraz jego imieniem nazwana jest jedna z trybun. Ważniejsze było jednak to, jak zachowywał się poza boiskiem. Mówiono na niego „Tata”, jako kapitan drużyny czuł się w obowiązku pomagać młodym piłkarzom po przyjściu do klubu, zawsze miał czas, słuchał, a później zamieniał się w rzecznika drużyny. Dyrygował kolegami także na boisku, dyskutował z trenerem, dawał mu swoje pomysły na grę. To właśnie wtedy pokochali się z Bielsą, który twierdzi, że tak jak Martino uczył się od niego warsztatu trenerskiego, tak on patrzył na niego, by zrozumieć, jakie oczekiwania mają zawodnicy.

GAZETA WYBORCZA

Od „Kita spier…” do Ligue 1. Jak Polak wprowadził Nantes do elity?

Od kiedy Kita jest prezesem Nantes, przez klub przewinęło się dziewięciu trenerów. Podobnie ma się zresztą sytuacja z dyrektorami sportowymi (Kita wymienił czterech). O jego sporach ze szkoleniowcami swojego klubu często rozpisywała się zresztą prasa. Największe zamieszanie postało po zatrudnieniu Landry’ego Chauvina, który był blisko sprowadzenia klubu do trzeciej klasy rozgrywkowej. – Chauvin mnie po prostu wyrolował, jak wielu innych w tym zawodzie. Znam ten typ człowieka i on nie osiągnie sukcesu w futbolu. On chciałby, żeby mu zapłacić za rok z góry, by odszedł. Zrobię z nim co będę chciał, jeden z nas pęknie! Kiedy? Zobaczymy – mówił przed rokiem Kita. Jego klub na pięć kolejek przed końcem ligi miał jedynie pięć punktów przewagi nad strefą spadkową. Kibice zaczęli się buntować, a biznesmen nie miał, co zrobić z trenerem, któremu został jeszcze rok kontraktu. Ostatecznie Chauvin jednak ustąpił, a pracę zaoferował mu Brest. Biznesmenowi w pewnym momencie marzył się też powrót nad Wisłę. W 2007 roku chciał przejąć od Bogusława Cupiała Wisłę Kraków. Kita przyznał się zresztą do swojego pomysłu oficjalnie na łamach „Przeglądu Sportowego”. – We wtorek mój prawnik wyśle list do pana Cupiała z propozycją spotkania. Jestem gotów rozmawiać w sprawie przejęcia Wisły Kraków. Prezes krakowskiego zespołu nie brał jednak pod uwagę możliwości sprzedaży Wisły. W 2009 roku dostał też ofertę kupienia Arki Gdynia, ale Kita z tego nie skorzystał i skupił się na inwestowaniu w Nantes, by przywrócić klub na stałe do Ligue 1.

Bartłomiej Kasprzak o meczach z Legią, Zawiszą oraz… poznaniu Drogby, Arszawina i Figo.

Trzy lata temu wziąłeś udział w konkursie „Nike The Chance”, do którego zgłosiło się ponad 75 tys. młodych zawodników z całego świata. Udało ci się dostać do finałowej setki i w nagrodę poleciałeś do Londynu.
– Wspominam ten czas bardzo pozytywnie, ponieważ dzięki temu konkursowi zainteresowały się mną kluby z wyższych lig, w tym Widzew. Organizacja tej imprezy stała na bardzo, bardzo wysokim poziomie. Tak samo dobre było też podejście trenerów, którzy byli wielkimi profesjonalistami. Każdego z nas traktowali indywidualnie i cały czas zwracali uwagę na każdy aspekt naszej gry. Dzięki temu wiele się nauczyłem. No i poza tym poznaliśmy wielu znanych piłkarzy, którzy z nami rozmawiali i przychodzili na spotkania. To było dla mnie coś wielkiego. Zresztą teraz byłoby tak samo, bo takie rzeczy zdarzają się raz w życiu.

Kogo poznałeś w Londynie?
– Jeden trening poprowadził Guus Hiddink, innym razem naszym zajęciom przyglądał się Arsene Wenger. Jeśli chodzi o zawodników, to poznałem Drogbę, Van der Vaarta, Arszawina, Walcotta i innych graczy z Arsenalu. Wszyscy opowiadali nam o swoich początkach z piłką. Była też okazja, by z nimi po prostu trochę poprzebywać i nawet pograć na konsoli. Ja akurat nie grałem, bo nie chciało mi się czekać w kolejce, ale obok mnie kolega ograł Rigoberta Songa. Kameruńczyk wkurzał się na to strasznie, no ale nie dziwię się, w końcu przegrywał swoim Arsenalem (śmiech ).

Pamiątkowych zdjęć pewnie masz bardzo dużo?
– Faktycznie, trochę ich jest. Oprócz piłkarzy, o których już mówiłem, mam też zdjęcie np. z Luisem Figo, który brał udział w jednej z uroczystości na Wembley. Fajna sprawa przybić „piątkę” z Figo.

SPORT

Nakoulma znowu ma szansę na wyjazd do Francji.

Prejuce Nakoulma, pomocnik Górnika Zabrze, podczas ostatniego meczu Ekstraklasy w Krakowie był obserwowany przez wysłanników kilku zachodnich klubów. Reprezentant Burkina Faso wciąż liczy na to, że zmieni klub jeszcze tego lata. Kilka tygodni temu wydawało się to przesądzone, gdyż Nakoulma był już jedną nogą w Tereku Grozny. Piłkarz od dawna powtarza jednak, że nie chce grać na wschodzie Europy i ostatecznie zerwał rozmowy. ewentualny transfer pomocnika wciąż jest możliwy. Podczas meczu z Wisłą Kraków Nakoulme obserwowali wysłannicy klubów z Francji i Belgii. Zawodnik z Afryki od dawna marzy właśnie o transferze nad Sekwanę. Francuzi byliby skłonni zapłacić za gracza Górnika 700, może 800 tysięcy Euro. Rosjan – którzy oferowali 1,25 miliona – na pewno nie przebiją. Jeżeli Nakoulma odejdzie, to Górnik jeszcze tego lata ma sięgnąć po nowego, ofensywnego gracza.

DZIENNIK POLSKI

Guerrier woli MLS, a Wisła ciągle nie chce Piotra Brożka.

Ponoć jeśli nie uda się ostatecznie pozyskać Guerriera, na liście kandydatów do gry w Wiśle na lewej obronie jest piłkarz z Portugalii i wtedy krakowski klub właśnie z tego kierunku będzie chciał zatrudnić defensora. Nie jest natomiast – przynajmniej na razie – kandydatem do ponownej gry w Wiśle Piotr Brożek, który pozostaje bez klubu i który pewnie z pocałowaniem ręki przyjąłby propozycję powrotu do Wisły. To jednak w tym momencie mało realne. Przypomnijmy, że kilka tygodni temu „Pietia” rozwiązał kontrakt z Lechią Gdańsk. Sytuacja była o tyle dziwna, że przez większość sezonu Piotr Brożek miał w ekipie „biało-zielonych” pewne miejsce i grał na przyzwoitym poziomie. Rozegrał też tyle spotkań, że jego kontrakt został automatycznie przedłużony o kolejny sezon. Piłkarz zaliczył wpadkę dopiero w nieco szalonym meczu z Ruchem Chorzów, zakończonym remisem 4:4. To po tym spotkaniu ówczesny trener Lechii, Bogusław Kaczmarek, właśnie w Brożku miał widzieć głównego winowajcę straty aż czterech bramek. Piłkarz ponoć usłyszał, że nie będzie mógł liczyć na miejsce w zespole w kolejnym sezonie, dlatego wystąpił o rozwiązanie kontraktu. Niedługo po tym fakcie pracę w Gdańsku stracił również… Kaczmarek. Od rozstania z Lechią Piotr Brożek pozostaje bez klubu, mimo iż przymierzany był m.in. do Górnika Zabrze. W Wiśle na razie nie myślą o jego zatrudnieniu, ale jeśli sytuacja z poszukiwaniem lewego obrońcy będzie wyglądała tak jak niedawno z napastnikami, to nie można wykluczyć, że zakończy się również w podobny sposób, czyli zatrudnieniem Brożka, tym razem Piotra… To na razie jednak spekulacje i trzeba poczekać na rozwój sytuacji z Guerrierem, który ciągle pozostaje numerem jeden na liście kandydatów do gry na lewej obronie. Wkrótce okaże się, jak zakończy się całe to zamieszanie.

SUPER EXPRESS

Marcin Robak: Nie damy się Azerom.

Strasznie długo przyszło ci czekać na te puchary.
– Tak bywa. Najważniejsze, że debiutanckiego gola mam już za sobą. Wierzę, że na tym nie koniec i jeszcze w tej edycji będę miał okazję trochę dla Piasta postrzelać. Jak już dostaliśmy się do pucharów, to trzeba zrobić wszystko, by nie dać się z nich wygonić i pograć w Lidze Europejskiej jak najdłużej.

Po losowaniu trener Marcin Brosz twierdził, że Piast jest faworytem starcia z Karabachem i bez problemów awansujecie do trzeciej rundy. Chyba się pomylił, bo pierwszy mecz przegraliście 1:2.
– Przed rewanżem daję nam 50 procent szans. Jeśli zagramy tak jak w pierwszej połowie na wyjeździe, gdzie mieliśmy okazje do zdobycia kolejnych bramek, to awansujemy. Strata jest niewielka, wystarczy nam 1:0. Azerowie pokazali, że – szczególnie w ofensywie – są groźni. Musimy być czujni, bo chwila nieuwagi może nas kosztować pożegnanie z marzeniami.

Mimo że w poprzednim sezonie Piast był rewelacją Ekstraklasy i wywalczył awans do eliminacji Ligi Europy, to przez wielu krajowych rywali wciąż jesteście traktowani z przymrużeniem oka. Taki lekceważący stosunek musi być dla was denerwujący.
– W tamtych rozgrywkach Piast był beniaminkiem, klubem, który w skali całej ligi trudno było uznać za wielki. To zespół, który dopiero buduje swoją renomę. Ł»eby Piasta w Polsce szanowano, musimy zagrać kilka tak dobrych sezonów jak ten ostatni. Może niektórzy konkurenci nas jeszcze trochę nie doceniają, ale o lekceważeniu na pewno nie może już być mowy. Rywale wiedzą, że jak przyjeżdżają do Gliwic, to punkty będą musieli nam wyszarpać, bo prezentów nie rozdajemy.

PRZEGLĄD SPORTOWY

Dźwigała trenuje we Włoszech.

Obrońca Jagiellonii dostał zaproszenie do włoskiego klubu Serie B i do soboty będzie trenował w Empoli. – Mam nadzieję, że wykorzystam swoją szansę i uda mi się podpisać kontrakt z Empoli – mówi „Przeglądowi Sportowemu” Adam Dźwigała. – Na razie trenuję z zespołem Primavery czyli takiej tutejszej Młodej Ekstraklasy. Przechodzimy dużo badań, testów. Wyróżniający się piłkarze w nagrodę podpiszą umowę z pierwszym zespołem Empoli. Mam nadzieję, że znajdę się w tej grupie, to takie moje małe marzenie – dodaje obrońca Jagiellonii. Poprzedni sezon był dla Dźwigały bardzo udany. Zawodnik, który osiemnaste urodziny będzie obchodzić we wrześniu, w poprzednim sezonie ekstraklasy wystąpił w 14 meczach (11 w pierwszym składzie) i zdobył jedną bramkę. – Zgodziłem się na na to, by Adam wyjechał na testy. Niech próbuje swoich sił, chociaż do końca nie jestem zwolennikiem takich wyjazdów. Młodzi chłopcy jak na przykład Mateusz Stępiński z Widzewa, który wyjechał do Niemiec, powinni jeszcze z rok pograć w naszej lidze, okrzepnąć, zmężnieć i wtedy próbować podbijać zachód. Ale skoro mu tak spieszno wyjeżdżać nie mam zamiaru robić kłopotów – tłumaczy Cezary Kulesza, prezes Jagiellonii.

Liderzy listy płac do odstrzału.

Ruch za wszelką cenę chce się pozbyć Macieja Jankowskiego, a Górnik Prejuce’a Nakoulmy. Obaj zarabiają zbyt dużo. Śląskie kluby chętnie zatrzymałyby zawodników, bo zarówno Maciej Jankowski, jak Prejuce Nakoulma są kluczowymi graczami formacji ofensywnej. Jednak kontrakty obu piłkarzy wygasają za rok, więc letnie okno transferowe jest ostatnią szansą, żeby na nich zarobić. Jankowski został wyceniony na 350 tysięcy euro, Nakoulma na 1,25 miliona euro. Przy Cichej przekonują, że nie ma najmniejszych szans na to, żeby najskuteczniejszy napastnik Ruchu jesienią grał w klubie, bo nikt nie chce, aby powtórzyła się historia z Arkadiuszem Piechem. Chorzowianie bardzo długo liczyli na to, że zarobią na nim grubo ponad milion euro, ale tak długo przeciągali sprawę, że w końcu oddali go do tureckiego Sivassporu za niecałe 200 tysięcy euro. W przypadku Jankowskiego zarobią niewiele więcej, ale miał on w ekstraklasie niezbyt udaną wiosenną rundę. Poza tym Zagłębie Lubin przedstawiło najbardziej konkretną ofertę. Generalnie polskie kluby zaciskają pasa, więc jeśli Ruch dostanie ostatecznie 350 tysięcy euro za transfer napastnika do krajowego klubu, to będzie można uznać tę transakcję za udaną. Do tej kwoty trzeba jeszcze dodać 120 tysięcy euro, które Ruch zaoszczędzi na gaży zawodnika.

Najnowsze

Anglia

Błąd Casha doprowadził do gola dla Manchesteru United [WIDEO]

Wojciech Piela
0
Błąd Casha doprowadził do gola dla Manchesteru United [WIDEO]
Reklama

Weszło

Reklama
Reklama