Dariusz Wdowczyk: – Lebedyński stracił trzy tygodnie, które ciężko nadrobić

redakcja

Autor:redakcja

24 lipca 2013, 15:09 • 3 min czytania

Jakąś godzinę temu na naszej stronie pojawiła się rozmowa z Mikołajem Lebedyńskim, który został odpalony z Pogoni po testach, a w jego wypowiedziach, między wersami, można wyczuć spory żal do Dariusza Wdowczyka. Zadzwoniliśmy więc po komentarz do trenera i zapytaliśmy, czy faktycznie doszło do sprzeczki i czy Lebedyński jest gotowy na grę w Ekstraklasie.
Jak duży wpływ na rezygnację z Mikołaja Lebedyńskiego miała – jeśli można tak to nazwać – wasza sprzeczka?
Sprzeczka? (śmiech) Powiem szczerze, że pierwszy raz słyszę o jakiejś sprzeczce. Nic takiego nie miało miejsca.

Dariusz Wdowczyk: – Lebedyński stracił trzy tygodnie, które ciężko nadrobić
Reklama

Lebedyński był zaskoczony, że jeszcze po meczu miał pan do niego pretensje za dwie straty.
Wie pan, trudno, żebym był zadowolony, że zawodnik traci piłkę, kiedy tracić jej nie powinien – to raz. Ale żeby była jakaś scysja? Na pewno nie. Zrezygnowaliśmy z Mikołaja, ponieważ ma spore zaległości. Gdyby trafił do nas przed rozpoczęciem sezonu i zapytał, czy może z nami trenować, to na pewno nie robilibyśmy mu żadnych problemów, nawet gdyby później chciał iść grać do innego zespołu. A tak, to stracił trzy tygodnie, które teraz jest bardzo trudno nadrobić. I tylko z tego powodu zrezygnowaliśmy z Mikołaja! Gdyby przepracował cały okres, to miałby duże szanse na angaż, bo to młody, sympatyczny chłopak z umiejętnościami piłkarskimi.

Sugeruje pan, że Lebedyński tak się zapuścił, że do Ekstraklasy się nie nadaje?
Ja nic nie sugeruję, ale od zawodników Pogoni oczekuję dużo więcej. Jeszcze raz powtarzam – nikt nie robiłby Mikołajowi przeszkód, gdyby chciał się z nami przygotowywać… Dziwi mnie, powiem szczerze, że dzień po sparingu rozmawiamy jeszcze o stratach piłki. Lebedyński nie powinien być zaskoczony, że mieliśmy pretensje o zgubienie tej piłki, bo mógł wybrać inny, prostszy wariant rozegrania. Ale przecież to nie zdecydowało o rezygnacji z Mikołaja. Kluczowe – powtarzam – było jego przygotowanie. Z jednej strony nie możemy na niego czekać przez kolejny miesiąc, z drugiej – nie chcemy go wstrzymywać przed pójściem do innego klubu.

Reklama

Skoro nie załapał się w Pogoni, która ma spore problemy z napastnikami, to chyba tak łatwo nie znajdzie klubu w Ekstraklasie. Mimo że występy w Eredivisie działają na jego korzyść.
Na jego grę w Holandii czy w Szczecinie można mieć różne spojrzenie, ale teraz Mikołaj musi się przygotować i szukać szczęścia gdzie indziej. I to trochę ze swojej winy.

Jak duże ma w tej chwili zaległości?
Mikołaj pojawił się u nas na pierwszym treningu, gdy mieliśmy za sobą trzy tygodnie pracy. A z tego, co wiem, był też na naszym ostatnim meczu, z Polonią Warszawa, czyli miał czas, by popracować nawet samemu. Jeśli nie wiedział, jak się to robi, przecież mógł zapytać! Nikt w klubie nie robiłby mu problemów, tym bardziej, że to chłopak stąd.

Nie rysuje nam się obraz wielkiego profesjonalisty.
Wie pan… Trochę się dziwię. To młody, sympatyczny, spokojny chłopak i nie miałem do niego żadnych zastrzeżeń, od kiedy pojawił się na naszych treningach. Trenował rzetelnie, dostał też rozpiskę, co ma robić w międzyczasie, ale ostatecznie nie zdecydowaliśmy się na podpisanie z nim umowy, bo nadrabianie zaległości trwałoby zbyt długo. Szukamy napastnika gotowego do gry. A z samym zawodnikiem nie wdawałem się w żadną polemikę. Nie skomentowałem jego pretensji ani jednym słowem. Poza tym nie jest to czas na dyskusje z trenerem – najpierw powinien wysłuchać, co mamy do powiedzenia, a nie komentować. W Pogoni – powiem szczerze – nikt nie ma zatkanych ust i każdy może wyrazić swoją opinię, ale cała ta sytuacja trochę mnie dziwi. Mikołaj jest pewnie rozżalony, ale – przepraszam – to już nie moja sprawa.

Najnowsze

Anglia

Błąd Casha doprowadził do gola dla Manchesteru United [WIDEO]

Wojciech Piela
0
Błąd Casha doprowadził do gola dla Manchesteru United [WIDEO]
Reklama

Weszło

Reklama
Reklama