Chyba przeoczyliśmy moment, gdy polski futbol wykonał tak ogromny skok jakościowy. Umówmy się, że mamy niespecjalnie dobre zdanie na temat rodzimej piłki nożnej, tymczasem informacja, która dziś dotarła do nas z Ostrowca Świętokrzyskiego nie pozostawia złudzeń – profesjonalizm zagościł już nawet do zakładowych lig futsalu i parafialnych turniejów „szóstek” piłkarskich.
Może nieco się zagalopowaliśmy, ale wiadomość prosto z województwa świętokrzyskiego dotyczy czwartego poziomu rozgrywkowego. Takich lig, gdzie da się spotkać LZS-y ulokowane pośród pól i łąk, takich lig, gdzie większość kopie sobie rekreacyjnie po pracy, lig, gdzie zamiast sponsora jest lokalny bonzo, który ciągnie swoją fortuną całą wieś i klub przy okazji. Jasne, nie brakuje tu solidnych i zasłużonych ekip, przecież część z nich pozlatywała nawet niżej, do A- czy B-klasy, ale to wciąż czwarty poziom rozgrywkowy. Trzecia liga. Dopiero połowa drogi z odpustowego kopania na parafialnym boisku doi profesjonalnego futbolu.
Tymczasem okazuje się, że nawet tu stadiony muszą przypominać mini-fortece obronne z szeregiem monitoringów, bramek, furtek i pomieszczeń dla ochrony.
KSZO 1929 Ostrowiec Świętokrzyski (84 l., stosując oznaczenia „Faktu”), dawny ekstraklasowiec, potem biedujący gdzieś po niższych ligach cień dawnej potęgi, wreszcie bankrut, którego na nogi postanowili postawić kibice. Dwa lata temu powstający z martwych w okręgówce, dziś przygotowujący się do rozgrywek III ligi. Jednym z największych atutów w latach tułania się po pastwiskach był stały skład na trybunach stadionu i wiążące się z tym złotówki płynące do kas tytułem wpływu z biletów.
Okręgówka, czwarta liga – na trybunach w granicach tysiąca kibiców, więc z jednej strony spory zysk, z drugiej zaś wciąż brak potrzeby zgłaszania meczu jako imprezy masowej. Co prawda prezes klubu musiał kilka razy świecić oczyma, gdy na obiekcie pojawiało się „nadprogramowe” kilkaset osób, przekraczanie magicznej bariery nie było jednak na tyle częste, by regularnie starać się o możliwość organizowania „imprezy masowej”. Teraz, gdy KSZO doczłapało wreszcie do ligi w której znajdują się w miarę atrakcyjni rywale (rezerwy Korony, Hutnik Nowa Huta, Wisła Sandomierz), pojawiło się zapotrzebowanie na zwiększenie pojemności. A to oczywiście wymaga już organizacji imprezy masowej, czyli w prostej linii – zgody policji oraz lokalnego wojewody.
Jak nietrudno się domyślić – zgody nie ma i już raczej nie będzie. Do akcji wkroczyła bowiem po raz kolejny znana już z wyczynów dotyczących spotkań Korony Kielce, wojewoda Bożentyna Pałka-Koruba. Na wniosek policji podjęto decyzję odmowną – KSZO może wpuścić maksymalnie 999 osób i na tym wyczerpuje się pojemność stadionu. Poniżej dwa zdjęcia – sektor gości w Staszowie (gdzie mecze rozgrywa Pogoń) oraz obiekt w Ostrowcu, ten sam, który niestety nie spełnia wygórowanych wymagań komendy oraz wojewody…
Na stadion z górnej fotki można wepchnąć całą publikę z koncertu Madonny i nikt nie kiwnie palcem. Na ten z dołu ma wejść nie więcej, niż 999 osób, albo prezes klub będzie pociągnięty do odpowiedzialności karnej. I czas na finał, mocną puentę całej historii. Jaki jest powód odmowy udzielenia zgody na organizację imprezy masowej? Brak monitoringu głosowego. Brak profesjonalnego studia nagrań na stadionie czwartego poziomu rozgrywkowego. Są kamery, są bramki, są wszystkie inne zabezpieczenia, są płoty, centrum monitoringu, ale nie ma monitoringu głosowego.
Czwarta liga. Monitoring głosowy.
– Jeździmy na wyjazdy na mecze, które mają status imprezy masowej, mimo że na obiekcie nie ma toalet, płotu, siatki, a wszędzie wokół wala się gruz z sypiącej się trybuny – komentują rozżaleni kibice KSZO. – Ale problem jest tylko u nas. Zresztą, to nie jest pierwsza nielogiczna decyzja policji. Na finale okręgowego Pucharu Polski, było nas stu dwudziestu, w sumie na stadionie znajdowało się około trzystu-czterystu osób. Pilnowały nas jednak oddziały antyterrorystyczne i policja z całego województwa, grubo ponad stu funkcjonariuszy.
Kielecka policja i kielecka wojewoda czuwają nie tylko na Koronie…

