Shinji Kagawa. Od kiedy Japończyk zaczął robić furorę w Dortmundzie, każdy przyjeżdżający do Niemiec Azjata – nawet nie jego rodak, a tylko przedstawiciel tego kontynentu – mówił, że chce być jak on. A każdy klub z Bundesligi, szukający piłkarza dalej na wschód, przyglądał się uważnie i dopytywał „Zagrasz tak jak Shinji?”. Borussia Dortmund właśnie dopina ostatni transfer tego lata i sprowadza Ryu Seung-Woo, 19-letniego Koreańczyka.
Michael Zorc jeszcze dmucha na zimne, powtarza, że nic nie jest podpisane, nic nie jest przesądzone. Niemiecka prasa nie pozostawia jednak wątpliwości, rozpisując się na temat nastolatka z Chung-Ang University. „Bild” stawia tylko pytanie: Czy to będzie nowa ofensywna rakieta Juergena Kloppa? Wiadomo, że jest niski (171 cm wzrostu), lubi grać do przodu, przychodzi w młodym wieku, a uwagę Borussii zwrócił zwłaszcza podczas ostatnich mistrzostw świata do lat 20.
Podobno w kilku aspektach przypomina Kagawę, a – chcąc, nie chcąc – na każdym kroku będzie teraz do niego porównywany. Wszyscy zdążyli obwieścić, że Klopp zyskał właśnie następcę Japończyka, choć większość i tak nie wie, czego się po nim spodziewać. Póki co jest to inwestycja w przyszłość, ze stopniowym wprowadzaniem do zespołu, bo poprzeczka momentalnie zostaje przez kibiców i media zawieszona bardzo wysoko. Czy on też będzie chłopakiem, na którym BVB zrobi złoty interes, zarabiając… ponad pięćdziesięciokrotnie?
– Azjaci mają wielki szacunek do trenera, nigdy nie dopytują „jak”, ani „dlaczego” – mówił we wrześniu Pierre Littbarski, dobrze zorientowany na tamtym rynku. To wtedy „Bild” pisał, że dla każdego szkoleniowca Azjaci są marzeniem, a dla Kloppa mogą okazać się koszmarem – robiący wówczas furorę Inui z Eintrachtu i Son z HSV (przeszedł do Leverkusen za 10 milionów euro) stawali w Bundeslidze na drodze Borussii. Teraz Klopp szykuje swoją odpowiedź.
