– Jestem dorosły i wiem, że ta kara to ma mi dać do zrozumienia, żebym nigdy o te dziesięć deko więcej już nie ważył. Ale, kurwa, nie idźmy do prasy i nie róbmy ze mnie wielkiego kryminalisty. Wiem, że źle zrobiłem, biję się w pierś, przyjmuję karę, tylko że teraz gdziekolwiek pojadę na mecz, to będę miał przesrane – mówi Tomasz Musiał, który właśnie został zawieszony za nadwagę. W najbliższy weekend ani nie posędziuje ligowej kolejki, ani sparingu Lechii z Barceloną w Gdańsku.
Niemiecki „Bild” napisał ostatnio o powrocie do klubu Sebastiana Boenischa z nadwagą, na co on uśmiechnięty odparł „Miałem świetne wakacje”. Tobie chyba wakacje też się udały?
Wojtek Kowalczyk w swojej biografii napisał, że po to są wakacje, żeby odpoczywać, a okres przygotowawczy, by zbędne kilogramy gubić. Zgadza się?
Zgadza, ale kontrakt jest jasny.
Od wcześniejszych badań minęły trzy miesiące i, faktycznie, ważę o trzy kilogramy więcej. Po pierwsze, różnicy po mnie właściwie w ogóle nie widać. Po drugie, ja tego w żaden sposób nie odczuwam, bo i na egzaminach wypadłem dobrze. Zamierzałem wrócić do wcześniejszej wagi, ale właśnie poprzez okres przygotowawczy.
Do startu ligi pozostało jednak tylko kilka dni.
Pomiary miałem dwa tygodnie temu i już wtedy wiedziałem, że tę wagę muszę wyrównać. Był więc na to czas. Jestem trochę zdziwiony tą sprawą, bo żaden z dziennikarzy tego nie wyłapał, tylko po prostu poszła informacja, że Musiał, który jest tuż po wakacjach i wygląda tak samo, ma te trzy kilogramy więcej. Teraz pojadę na mecz i od razu się nasłucham. Dla mnie to było zbędne. Ale OK, ja też swoje zawaliłem, nie miałem prawa przytyć.
Teraz musisz zapłacić za swoje błędy.
Największą dla mnie karą jest to, że nie poprowadzę meczu Lechii z Barceloną. Jestem dorosły i wiem, że ta kara to ma mi dać do zrozumienia, żebym nigdy o te dziesięć deko więcej już nie ważył. Ale, kurwa, nie idźmy do prasy i nie róbmy ze mnie wielkiego kryminalisty. Wiem, że źle zrobiłem, biję się w pierś, przyjmuję karę, tylko że teraz gdziekolwiek pojadę na mecz, to będę miał przesrane. Nie wiem, po co takie rzeczy wychodzą do prasy.
No i z Barceloną posędziuje kto inny. Dla ciebie ani sparingu, ani ligi.
Barcelona była dla mnie nagrodą. Powiedzieli mi: „Fajnie sędziowałeś w zeszłym roku, zasłużyłeś na to, jedź”. No to jadę. W Gdańsku mam sędziować w sobotę, jedyny możliwy dla mnie ligowy mecz to ten poniedziałkowy, też Lechii. Wiadomo – odpoczywam, nie ma co wzbudzać podejrzeń. Ja też wyszedłem z założenia, że wolę pogwizdać Barcelonie w sparingu, a na ligę wrócić dopiero w drugiej kolejce. Rozmawiałem w piątek z innym arbitrem, który mi mówi, że… jedzie sędziować Barcelonę. Byłem zdziwiony, dzień później zadzwonił pan Przesmycki:
– W pierwszej kolejce nie poprowadzisz żadnego meczu.
– No tak, jadę w sobotę do Gdańska.
– Do jakiego Gdańska? Nikt ci nie powiedział?
– A kto miał mi powiedzieć?
– No do Gdańska nie jedziesz. Masz trzy kilogramy nadwagi.
Teraz Musiał posłuży jako przestroga dla innych?
Popełniłem błąd, zawiniłem i teraz poniosę karę. Dla moich kolegów, i też dla mnie, to jest nauczka. Kiedyś wyznaczyli mnie na pierwszą kolejkę i nie dojechałem na mecz. Może teraz przestraszyli się powtórki i ku przestrodze zostałem zawieszony? Śmieję się, chociaż do śmiechu mi nie jest.
Dużo się ostatnio dzieje w środowisku sędziowskim. Hubert Siejewicz gra u bukmachera, Rafał Greń siada przy stole z tymi, co nie powinien, a teraz ty ze zbyt dużym brzuchem wychodzisz przed szereg.
Tylko, że ja sam wiedziałem, że po tych wakacjach – bo się dobrze bawiłem – będę ważył za dużo o jakieś dwa kilogramy. Od razu wiedziałem, nad czym muszę popracować. Byłem świadomy sytuacji. A o sędziach, jak widać, ciągle mówi się źle. Jeśli nie popełniamy błędów na boisku, to popełniamy błędy w życiu. Spuszczam głowę w dół, bo też zawaliłem.