Polak w Milanie, Polak w Milanie, no i po Polaku w Milanie

redakcja

Autor:redakcja

12 lipca 2013, 02:10 • 3 min czytania

Serial pod tytułem „Polak w Milanie” skończył się dość smutnawo. Nakręcono tylko odcinek pilotażowy, później uznano, że publika tego nie kupi i zrezygnowano z dalszej produkcji. Bartosz Salamon na patencie zawodnika z San Siro zdążył wprawdzie zadebiutować w reprezentacji PZPN, ponieważ nazwa „AC Milan” cokolwiek Waldemarowi Fornalikowi mówiła, a „Brescia” niestety nie, jednakże spodziewał się chyba czegoś więcej. Chociażby jednego epizodu w słynnym klubie. Chociaż koszulki na pamiątkę spoconej w oficjalnym meczu, a nie takiej jak ze sklepu dla fanów. Taką to sobie może kupić każdy głupi.
Oficjalna wersja po przenosinach do Sampdorii: jestem bardzo szczęśliwy. No, wiadomo. Przecież chłopak na dzień dobry nie powie, że jest bardzo nieszczęśliwy. Jednak, mimo wszystko, nie tego się zimą spodziewał. Miała być walka o skład, jak nie teraz, to w przyszłości, powolne umacnianie swojej pozycji. Przypomnijmy fragment naszego wywiadu z Salamonem…

Trudno nie znaleźć się na ławce rezerwowych w Serie A, skoro tylu ludzi od sezonu 2012/2013 może na niej siedzieć.


Wiesz co, dziś po treningu jakiś dziennikarz pyta mnie: nie grasz w Milanie, jest wielki problem. Może warto pomyśleć o wypożyczeniu do Serie B? Cholera, ludzie, bez napinki. Za mało cierpliwości, za mało. Mój apel: bądźcie trochę bardziej spokojni. Dajcie mi czas. Jestem przekonany, że skoro Milan zainwestował we mnie poważne pieniądze i podpisał pięcioletni kontrakt to nie ma w tym przypadku. Jestem ich planem na przyszłość. A to czy zacznę grać za tydzień, miesiąc czy dwa, nie zmienia mojego położenia. Nauczyłem się przez sześć lat we Włoszech, że cierpliwość i metoda małych kroków to podstawa sukcesu. Nie jestem głupi i obserwuję sytuację kadrową w  drużynie. Wiem, że zdecydowanie większe szanse na grę będę miał w następnym sezonie, kiedy w klubie znowu dojdzie do zmian kadrowych.


Polak w Milanie, Polak w Milanie, no i po Polaku w Milanie
Reklama


Z drugiej strony nie dziw się ludziom w Polsce, że chcą grającego Salamona. Cierpimy na wielki deficyt polskich piłkarzy w czołowych klubach Europy.

Jasne, ja to wszystko rozumiem. Ale ten transfer do Serie B? Proszę cię. Po miesiącu? W piłce trzeba mieć cierpliwość. Jeśli jesteś w gorącej wodzie kąpany, to daleko nie zajdziesz. Będziesz się frustrował, załamywał, nie popracujesz spokojnie. Ja wierzę, że moja szansa nadejdzie i będę gotowy, by ją wykorzystać. Kiedy trafiłem na San Siro miałem długą rozmowę z Adriano Gallianim, który opowiedział mi o Milanie, filozofii klubu, presji jaka w nim panuje. Nie wszyscy z nią sobie radzą. Sam powiedziałeś mi, że interesujesz się ligą włoską, więc wiesz ilu obrońców trafiło w ostatnich latach do Milanu i ilu nie podołało? A zapowiadali się świetnie. Zapamiętałem sobie fajne zdania Gallianiego: jeśli chcesz zostać u nas na lata musisz mieć wielką odporność psychiczną. I drugie: nie kupujemy wielkich piłkarzy, tworzymy ich.

Cóż, słowa pozostały niestety tylko słowami. Zamiast planu pięcioletniego są przenosiny do Genui – też bardzo zacne miejsce do gry w piłkę – co jednak utwierdza niektórych w przekonaniu, że Salamon pół roku temu był tylko częścią większego dealu, związanego z pozyskaniem Mario Balotellego (obaj mieli tego samego menedżera, Mino Raiolę). Owszem, drzwi do Mediolanu wciąż są uchylone, bo AC Milan zatrzymał część praw do zawodnika. W tym jednak rzecz – część praw. Czyli z części zrezygnował, ledwie pół roku po zakupie. Możliwości są w zasadzie dwie, trzeciej za cholerę dostrzec nie sposób: albo Salamon był faktycznie tylko przylepą do transferu „SuperMario” (niezbyt fajne dla Bartka), albo kilka miesięcy wystarczyło, by trenerzy uznali, że nic z niego nie będzie (jeszcze bardziej niezbyt fajne dla Bartka).

Ale nie zrozumcie nas źle, Sampdoria to też żadna krzywda, tylko klub, który dla 99 procent piłkarzy na zawsze pozostanie tylko marzeniem. Teraz niech się chłopak stara, żeby za lat kilka działacze Milanu pluli sobie w brodę. Przypomina nam się chociażby historia Realu Madryt, który niegdyś oddał połowę praw do Samuela Eto’o Mallorce, nie potrafiąc odpowiednio oszacować potencjału tego zawodnika.

Reklama

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama