Sezon ogórkowy dobiega powoli końca – za tydzień startuje już nasza kochana, przaśna ekstraklasa. Kadry klubowe niemal dopięte, kasy opróżnione, ale gdzieś w poważniejszych ligach walka o kolejnych piłkarzy dopiero nabiera rumieńców. Co najdobitniej potwierdza dzisiejszy ruch działaczy Realu Madryt, którzy ustanowili szósty najwyższy rekord transferowy w historii klubu, buląc ponad 30 baniek. W dodatku za pomocnika… o którym jeszcze parę miesięcy temu nie słyszał nikt poza Hiszpanią. Pora na pierwszy piątkowy przegląd ostatnich ciekawych transakcji.
BOHATER TYGODNIA
Dobra – przyznajcie się. Czy przypadkiem na wieść o tym ruchu nie zadawaliście sobie sakramentalnego pytania Małeckiego? Owszem, Illarramendi to jedna z rewelacji rozgrywek ostatniego sezonu, człowiek prowadzący Real Sociedad do czwartego miejsca w lidze. Ale nadal anonim, nawet w skali najsilniejszych lig Europy. Ani widu, ani słychu w zachodnich mediach przez ostatnie 12 miesięcy (hiszpańskiej nie wliczamy) i nagle bum. Ponad trzydzieści milionów euro, podpisany kontrakt i pozostało mu tylko zakrzyknięcie „Hala Madrid!”. Spełniają się zatem powoli obietnice Florentino Pereza, który po sprowadzeniu Isco oświadczył, że to dopiero początek budowania zespołu opartego na Hiszpanach. Chapeau bas, ten człowiek zwykle dotrzymuje obietnic.
DZIWOLĄG OKIENKA
Tevez wędruje za osiem baniek do Juventusu, Villa za pięć do Atletico, a gdzieś daleko, w granicach Zatoki Perskiej, konkretnie wewnątrz ligi saudyjskiej, handel petrodolarami przekracza wszelkie granice przyzwoitości. Niejaki Yahya Al-Shehri powędrował z Al-Ittifaq do Al-Nasr za 10 milionów euro… A co o nim wiemy? Ano tyle, że trenował go Maciej Skorża, a jego dynamiczny podopieczny ma na rozkładzie m.in. takie potęgi jak Paxtakor Taszkent, któremu walnął bramkę. Niski, lewonożny, ponoć obdarzony wyjątkowym darem przeglądu pola. Arabski diament ma 164 centymetrów, ale w lokalnych mediach zamiast na Messiego jest bardziej kreowany na Zidane’a, od którego perfekcyjnie podchwycił wykonywanie rulety. Przyznacie – brzmi to jak science-fiction. Na szczęście doczytaliśmy się, że ma jakąś wadę – czasem zapomina o partnerach i wdaje się w pojedynki 1 vs 1, niekoniecznie skuteczne. Ale tu próbka jego popisów i bramka kolejki Azjatyckiej Ligi Mistrzów:
Transfer jest już klepnięty, ale skoro wszystko w nim się kupy nie trzyma, może nastąpić zwrot akcji. Al-Nasr zwleka ze spłatą jednej z rat i ma deadline do 16 lipca. Piłkarz tak czy siak daje do zrozumienia, że nie ma zamiaru wyprowadzać się do Europy, bo w kraju ma już status półboga. I zignoruje ewentualne propozycje, mimo, że w Arabii Saudyjskiej zniesiono jeszcze nie tak dawno zakaz wyjazdów piłkarzy z kraju.
ABSURD
Do tej pory kandydat nasuwa się jeden – Aleksandr Kokorin, od kilku dni piłkarz Anży Machaczkała, które wzmocnił z Dinama Moskwa. Limity limitami, ale reguła wymagająca minimum czterech Rosjan na boisku do tej pory nie podbijała stawek za piłkarzy znad Wołgi. Dopóki do gry nie wkroczyło Anży, które dowiedziało się o klauzuli w kontrakcie snajpera i z dnia na dzień rzuciło 19 baniek na transfer i kolejne cztery na kontrakt. Zabawne, bo Kokorin ma opinie sporego talentu niepopartego większymi dokonaniami (10 bramek w lidze w poprzednim sezonie), a gwiazdor reprezentacji Rosji i Zenita – Igor Denisow – wyjechał do Machaczkały za sumę niższą, bo za 16 milionów.
Z DNA NA POWIERZCHNIĘ
Już wydawało się, że zostanie mu tylko przebieranie się w tygrysie skóry imitujące przebranie księcia Tanzanii. Los chciał jednak, że w międzyczasie będzie musiał jeszcze przywdziewać trykot Kubani Krasnodar. Djibril Cisse nadal cieszy się marką, choć siłą rzeczy chciałoby się uciec do powiedzonka Mirosława Trzeciaka: – To już piłkarz wypalony. Jego czas na salonach już minął i przeorany zawodnik rozdrabnia w najlepsze swój talent po kolejnych nieudanych przygodach. A w ciągu ostatnich lat były to: Panathinaikos, Lazio, Queens Park Rangers i Al-Gharafa. A potem brak klubu i chwytanie się brzytwy w Krasnodarze.
POTENCJALNY HIT NAJBLIٻSZYCH DNI
Tutaj nie ma cienia wątpliwości – jeśli wydarzy się coś dużego wokół nazwiska elektryzującego kibiców, będzie to dotyczyć Thiago Alcantary. Przymierzany do Manchesteru United i lansowany przez brytyjskie media na nowego Scholesa może jednak prędzej stać się Effenbergiem w lepszym wydaniu. Agentem piłkarza jest bowiem Pere Guardiola – tak, brat tego samego Guardioli, który domaga się transferu piłkarza do Bayernu Monachium. Tym samym spadły znacznie notowania wśród konkurentów „Bawarczyków” w wyścigu po podpis…




