Rankingu Weszło za sezon Ekstraklasy 2012/13 ciąg dalszy. Po zaprezentowaniu najlepszych bramkarzy polskiej ligi za ubiegłe rozgrywki czas na prawych obrońców. W tym przypadku czołówka była dość jasna, a spory problem mieliśmy z wybraniem miejsc od siódmego w dół. Ostatecznie, po kilku głosowaniach, w dziesiątce znalazło się miejsce dla trzech przeciętniaków – Todorovskiego, Widanowa i Ostrowskiego.

1. BARTOSZ BERESZYŁƒSKI
Chaotyczny napastnik, nieefektywny skrzydłowy i świetny – jak na nasze warunki, a może nawet coś więcej – prawy obrońca. Bereszyńskiemu możemy w zasadzie postawić tylko jeden zarzut: wiosną nie broniły go liczby, bo rundę zakończył bez gola czy asysty. Jeśli natomiast chodzi o jakość – na tej pozycji przewyższał pozostałych kandydatów co najmniej o klasę. Dziesiątki skutecznych rajdów i wygranych pojedynków, wynikające z przebojowości, sprytu oraz imponującego przygotowania atletycznego. Według Mariusza Rumaka Legia przepłaciła. Cóż, istnieje pewne prawdopodobieństwo, że szkoleniowiec Lecha mógł się pomylić…
2. KEBBA CEESAY
Do momentu, kiedy trafił do Lecha, nie było o nim wiadomo zbyt wiele, ale eksplodował praktycznie od razu. A po ostrej spinie z Kubą Koseckim defensor Lecha w końcu pokazał, jaki ma charakter – na boisku jest waleczny, ale i poza nim nie daje sobie w kaszę dmuchać. Ceesay gra dopiero w Poznaniu od roku, ale chyba już można stwierdzić, że sprowadzenie go było strzałem w dziesiątkę. Postawny, silny, może grać zarówno na boku, jak i na środku, gdzie stanowi alternatywę dla Wołąkiewicza, Arboledy lub Kamińskiego. Momentami bywa tylko nieco nonszalancki, gdy zapędzi się do przodu za bardzo, a w defensywie nikt nie zdąży go zaasekurować. Ogólnie jednak – podsumowując wszystkie plusy i minusy – Gambijczyk należy do najpewniejszych punktów „Kolejorza”
3. PAWEŁ GOLAŁƒSKI
Jeden z najbardziej niedocenianych piłkarzy Ekstraklasy, a – patrząc na umiejętności – chyba najlepszy zawodnik Korony. Ma dośrodkowanie, kapitalny strzał (genialny gol z Jageillonią) i – co w naszej piłce nie jest regułą – charakter walczaka, dzięki któremu idealnie odnajduje się w kieleckiej szatni. Kiedy w wieku 25 lat wyjeżdżał z naszej ligi, by podbijać Rumunię, można było liczyć, że zrobi większą karierę – w końcu to mistrz Europy U-18 z 2001 roku. Niestety, losy Golańskiego nie potoczyły się tak, jak powinny i dziś, w wieku 31 lat, musi grywać w klubie, w którym nie płacą i który nie walczy o nic wielkiego. A szkoda, bo to naprawdę świetny piłkarz, który – a co, zaryzykujemy – poradziłby sobie w każdym klubie Ekstraklasy. I gdyby nie wiek – jak w przypadku Tomasza Podgórskiego – traktowalibyśmy go jeszcze poważniej.
4. ŁUKASZ BROٹ
Uniwersalny, bo mimo że docelowo występuje na prawej obronie, to poradzi sobie również na lewej stronie, a nawet jako defensywny pomocnik. Jedna z najlepszych wrzutek wśród bocznych obrońców, niezła technika, ale gdybyśmy mieli wskazać tylko jedną umiejętność Brozia – tę stojącą na najwyższym poziomie, byłyby to… rzuty karne. W ten sposób trafił aż sześć z ośmiu goli, które strzelił w ciągu minionych rozgrywek. Mimo wszystko, wynik, jak na obrońcę – imponujący. Zwłaszcza że w przed sezonem legitymował się raczej mizernym dorobkiem. W Ekstraklasie wystąpił 85 razy, zdobywając zaledwie dwie bramki. Dziś rozwiązał kontrakt z Widzewem Łódź, z czego zadowolony był i on, bo ma szansę w końcu zobaczyć pieniądze nie tylko w amerykańskich serialach, i klub, skoro ostatni komin płacowy jest już historią.
5. ADRIAN BASTA
Co prawda w Ekstraklasie nie grał zbyt często, ale musimy docenić wpływ, jaki miała jego gra na jakość całej defensywy Bełchatowa. Nieźle radził sobie zarówno z przodu, jak i w tyłach. Solidny, wyjątkowo solidny. Nie odmieniał losów meczów, ale prawie zawsze można na niego liczyć. Basta kilka lat temu zaliczył epizod w Polonii Bytom, ale dopiero teraz potwierdził, że w tej lidze poziomu nie zaniży. Z powodu kontuzji opuścił końcówkę sezonu i choć nieźle zastępował go Raul Gonzalez, to jednak różnica między nimi była widoczna. Pozytywna niespodzianka rundy wiosennej, podobnie jak jego kolega z lewej obrony – Rafał Kosznik.
6. DAMIAN ZBOZIEŁƒ
Bardzo dobra jesień, kiedy odpowiednio zareagował na zmianę pozycji. To Marcin Brosz wymyślił Zbozienia – prawego obrońcę. Wcześniej grał w środku defensywy, tylko od czasu do czasu jako cofnięty pomocnik, gdzie nie do końca umiał wykorzystać swój największy atut – wydolność. Wiosną – poza wyjazdowym meczem z Wisłą Kraków – nieco spuścił z tonu, kilka razy lądując nawet na ławce rezerwowych, co przy poziomie prezentowanym przez obrońców Piasta, było nie lada policzkiem. Inna sprawa, że takie decyzje Brosza mogły być ukierunkowane na zbicie ceny, jaką podyktowała Legia, która wciąż jest właścicielem jego karty.
7. DELEU
Ofensywnie usposobiony boczny obrońca z niezłym rajdem, strzałem i dośrodkowaniem, który do Ekstraklasy wdarł się przebojem. Kilkoma występami udowodnił, że nie jest pierwszym lepszym szrotem z Copacabany, mimo że niektórzy kibice wytykali mu wysokie zarobki. Potem jednak wiodło mu się gorzej. Kontuzje wyhamowały jego rozwój i przez kilka miesięcy w ogóle nie trenował. Ostatnio jednak Deleu wrócił do formy, na czym skorzystała Lechia. Stał się też ulubieńcem fanów, z którymi często rozmawia przez Facebooka, także dzięki temu, że błyskawicznie nauczył się języka polskiego. Bardzo pozytywna postać – zarówno prywatnie, jak i piłkarsko. Niedawno w rozmowie z Weszło zapowiadał, że może jeszcze pograć przez sześć lat, a potem chciałby zostać w Trójmieście, by ściągać młodych Brazylijczyków lub prowadzić gdańskich juniorów.
8. ALEKSANDAR TODOROVSKI
Jesienią, gdy Polonia grała do przodu i naprawdę ładnie dla oka, często wpierał Pawła Wszołka. Był podstawowym zawodnikiem Czarnych Koszul – takim, który miał do wykonania swoją robotę w defensywie, czasem pobiec do przodu, a kiedy indziej krzyczeć na Wszołka, żeby ten na swoją połowę wybierał się chętniej niż do Hannoveru. W rundzie rewanżowej Todorowski grał trochę słabiej. Zdarzało się, że przegrywał pojedynki biegowe i krył na radar, ale chyba możemy zrzucić to na karb szarpanych, zimowych „przygotowań”. Sporo chaosu wprowadziła też zmiana ustawienia na pięciu obrońców. Jednak kilka ostatnich kolejek to lepsza postawa Macedończyka, który dodatkowo dwukrotnie skutecznie podchodził do jedenastek.
9. PAWEŁ WIDANOW
Silny fizycznie i wyjątkowo agresywny w odbiorze. Najczęściej szedł „na raz”, w stylu wczesnego (późnego chyba też) Ratajczyka. W minionym sezonie najgorzej radził sobie z niskimi, dynamicznymi skrzydłowymi, za którymi często zwyczajnie nie nadążał. Im bliżej bramki przeciwnika, tym gorzej. Możemy nawet w dużym uproszczeniu napisać, że wszystkie atuty tracił wraz z przekroczeniem linii środkowej. Marne, najczęściej płaskie dośrodkowania, na obieg biegał od święta, chyba że akurat miał do wyrównania rachunki z grającym na niego rywalem. Mimo kilku wyraźnych niedostatków, zwłaszcza na tle rozczarowujących kolegów z drużyny, prezentował się korzystnie.
10. KRZYSZTOF OSTROWSKI
Jedna z najbardziej pozytywnych niespodzianek w rundzie wiosennej. W defensywie niezły, choć na początku rundy niesamowicie raził chaotycznością, a w ataku bardzo przyzwoity. A przecież do niedawna wydawało się, że „Ostry” da sobie spokój z piłką na amen i zajmie się prowadzeniem swojego ośrodka dla uzależnień, ale szybko okazało się, że gra w biznesowej lidze szóstek mu nie wystarcza. Wrócił więc do Śląska, wygryzł ze składu Sochę i pokazał, że umiejętności się nie zapomina, a nasza liga… nie stawia żadnych wymagań. Możesz wybrać się na urlop, ale jeśli MINIMALNIE potrafisz grać w piłkę, to i tak sobie poradzisz.








