Kolejne ciosy przyjmuje biedny Franek Smuda. Najpierw skrytykował go piłkarz Regensburga, który jednak wiosną nie zagrał ani minuty. No to „Franz”, wiadomo, że to amator, rozgoryczony i że się odgrywa. W sumie, można byłoby i tak potraktować słowa jakiegoś anonimowego grajka. Gorzej, że teraz odezwał się gość numer dwa i powiedział mniej więcej to samo. Czyli statystyka wygląda tak: głos zabrało dwóch piłkarzy i dwóch piłkarzy uznało, że ze Smudy trener jest marniutki. Póki co, obrońców naszego byłego selekcjonera brakuje.
Na łamach „Faktu” Markus Smarzoch wypowiedział się następująco: – Niektóre odprawy wyglądały tak, że wchodził, mówił: „grasz ty, ty i ty” i chwilę potem wychodził. Czasami, jeszcze na początku, wprowadzał taktykę, ale… jakby to powiedzieć. Ma o niej jakieś pojęcie, ale nasz były trener, który wprowadzał nas do 2.Bundesligi był w tej kwestii większym ekspertem.
„Czasami, jeszcze na początku, wprowadzał taktykę” – to dobre. Czasami, na początku. A większym ekspertem okazał się Markus Weinzierl, który w Regensburgu zaczynał swoją trenerską karierę w wieku 33 lat. Aktualnie facet prowadzi Augsburg, z którym zdołał utrzymać się w 1.Bundeslidze.
Z drugiej strony, musimy Frania wziąć w obronę. Przypomina nam się zdanie wypowiedziane lata temu przez jednego ze szkoleniowców. Piłkarz zadał jakieś taktyczne pytanie, na co ten odparł: – Ani ja taki trener, ani ty taki piłkarz, żebyśmy razem o taktyce rozmawiali.
O! W punkt.
Poza tym, bądźmy jednak sprawiedliwi – Weinzierl nie zbudował szatni, a Franek (podobno) tak.