Franciszek Smuda dostał trzy okna, by zbudować nową Wisłę Kraków. Nam się zdaje, że jedyne okno, jakie z bliska zobaczy, to będzie to, przez które go wyrzucą. Pierwszego transferu nasz kochany „Franz” właśnie dokonał – ściągnął Fabiana Burdenskiego, syna swojego kumpla z Niemiec. 22-letniego chłopaka z czwartej ligi niemieckiej, pomocnika, który w poprzednim sezonie nie zaliczył ani gola, ani asysty. Ostatni raz taką prywatę widzieliśmy… A nie, całkiem niedawno – kiedy Dariusz Kubicki do Rosji sprowadził swojego syna, ostatnio występującego bez specjalnego powodzenia w Zniczu Pruszków.
– Na razie na treningu pojawił się Fabian Burdenski. Skąd taki pomysł? – spytał dziennikarz „Gazety Krakowskiej” Smudę.
– To jest młody zawodnik. Mamy taki pomysł, żeby pokazać, że nie tylko w Niemczech można grać. Można również w Polsce. Oczywiście to jest znak zapytania, jeśli chodzi o Burdenskiego. Nie wiemy jak on się wkomponuje w zespół. Dlatego podpiszemy z nim kontrakt na rok z opcją przedłużenia umowy.
„Mamy taki pomysł, żeby pokazać, że nie tylko w Niemczech można grać. Można również w Polsce”. Doskonały pomysł, Milordzie. Wprawdzie myśl jest tak głęboka, że aż się w niej utopiliśmy, ale z pewnością Franek wie, co chciał powiedzieć i z pewnością ma rację.
Nie wiemy, ilu Smuda ma jeszcze kumpli i ilu synów ci kumple spłodzili, ale przy Reymonta radzilibyśmy zachować ostrożność. Od Fabiana Burdenskiego lepszy byłby nawet jego stary, na dziś nic nie wskazuje, że 22-latek w ogóle potrafi grać w piłkę. Generalnie to jest tak, że jak zaciskasz pasa i chcesz wydać jak najmniej, to tym bardziej musisz oglądać każdą złotówkę dwa razy. I już na pewno nie stać cię na żadne marne oszczędności. Tymczasem Smuda ściąga Niemca i mówi: – Bierzemy go tylko na rok, później się zobaczy!
No skoro tylko na rok, to ciekawe, ile przez rok Burdenski będzie kosztował Wisłę. Jakieś 300 tysięcy złotych? Ze swoich to Franek nie dałby nawet trzystu złotych, tego jesteśmy pewni…
Rozłożył nas na łopatki. Sądziliśmy, że tak bardzo oberwał w ostatnich latach po dupie, że teraz się zepnie jak nigdy, by udowodnić wszystkim wrogom, że nie mieli racji. Tymczasem on na dzień dobry zakontraktował syna kolegi, co tylko pokazuje, jaki ma gość tupet. To budowa nowej Wisły czy spłacanie prywatnych długów wdzięczności? Gdyby jeszcze zaprosił Burdenskiego na testy, co byłoby standardową procedurą w wypadku transferu z czwartej ligi niemieckiej… Ale nie! On go z miejsca pozyskał, umieścił na liście płac i mówi: – Zobaczy się! Na stwierdzenie dziennikarza, że chłopak grał sezon bez gola i asysty odpowiada: – Ma inne zadania!
Współczujemy Jackowi Bednarzowi. Musi czuć się bardzo podle, składając podpisy pod umowami, na które Smuda namówi Cupiała. Ale ktoś się podpisać musi. Wiadomo, że „Franz” tego nie zrobi.