Zapraszamy na środowy przegląd prasy. Dziś znajdujemy na łamach m.in. bardzo duży wywiad z Sebastianem Przyrowskim, rozmowy z Sergeiem Pareiką i Frankiem Smudą, a także z jego byłym podopiecznym z Niemiec – Marcusem Smarzochem.
FAKT
Dzisiaj druga część wspomnień Michała Ł»ewłakowa.
W Exelciorze Mouscron radziliśmy sobie z bratem bardzo dobrze. W końcu dostaliśmy ofertę z Club Brugge, ale transfer zablokował trener Broos. Namawiał nas na pozostanie, po czym sam… przeniósł się do Anderlechtu. Propozycję z tego klubu dostałem tylko ja. Do tej pory przez całą karierę byłem związany z bratem bliźniakiem, ale nie miałem większych problemów z podjęciem decyzji. Można powiedzieć, że w Belgii przeszedłem drogę „od Podbeskidzia do Legii”. Anderlecht to wielka firma, najbardziej medialny klub w tym kraju. Miałem przyjemność trenowania z takimi zawodnikami jak de Bilde, Baseggio czy Dindane. Najlepiej prezentował się jednak Vincent Kompany. Dziś nie ma jeszcze trzydziestki, a swoim doświadczeniem mógłby obdarzyć pół drużyny Manchesteru City. Znakomity chłopak. Muszę przyznać, że podział w szatni był jasny. Walonowie, Flamandowie, Jugole i Murzyni (śmiech). Stworzyły się takie podgrupy, a ja oczywiście byłem najbliżej tej bałkańskiej. Z Anderlechtem przeżyłem kilka wspaniałych momentów, ale w pewnym momencie pojawiła się szansa na przejście do Olympiakosu Pireus. Wcześniej byłem też bardzo bliski transferu do Celticu Glasgow, ustalaliśmy już szczegóły kontraktu, ale ostatecznie się nie udało. W Grecji mogłem pograć ze znakomitymi zawodnikami.Rivaldo, Predrag Djordjević, Darko Kovacević czy bramkarz Antonis Nikopolidis. Właśnie ten ostatni robił na mnie ogromne wrażenie. Był zupełnym przeciwieństwem stereotypowego Greka. Spokojny, skromny, pracowity. Co do Kovacevicia – zaprzyjaźniliśmy się, mieszkaliśmy często w jednym pokoju. To właśnie on nauczył mnie palić papierosy…
Marcus Smarzoch, piłkarz Regensburga, opowiada o Smudzie.
– Nie skrytykuję otwarcie Smudy, bo dzięki niemu grałem w pierwszym składzie – zaczyna rozmowę z Faktem Marcus Smarzoch (23 l.), lewy obrońca zespołu SSV Jahn Regensburg, który prowadzony na wiosnę przez Franza zleciał z hukiem z 2. Bundesligi. apytany przez nas o przyczynę spadku jest już jednak mniej dyplomatyczny. – Mieliśmy dobrych zawodników, ale nie byliśmy drużyną. Jeden za drugiego nie poświęcał się na boisku – twierdzi. To kompletnie przeczy słowom Smudy (65 l.), który na łamach „Rzeczpospolitej” opowiada o zespole, w którym miał tylko dwóch profesjonalnych piłkarzy, a Smarzochm, którego wyciągnął z rezerw rezerw, grał za 800 euro miesięcznie. – Naprawdę tak o mnie powiedział? Absolutnie nie czuję się za słaby na drugą ligę niemiecką, zresztą zagrałem w niej kilka dobrych spotkań – przekonuje obrońca. A potem wspomina współpracę ze Smudą. – Niektóre odprawy wyglądały tak, że wchodził, mówił: „grasz ty, ty i ty” i chwilę potem wychodził. Czasami, jeszcze na początku wprowadzał taktykę, ale.. jakby to powiedzić. Ma o niej jakieś pojęcie, ale nasz były trener, który wprowadzał nas do 2 Bundesligi był w tej kwestii większym ekspertem. Pamiętam, że po porażkach Smuda często był wściekły – podchodził do gościa i publicznie wygarniał mu jego błędy – dodaje Smarzoch.
RZECZPOSPOLITA
Pociąg do FC Hollywood, czyli o transferach z Lewandowskim w tle.
Może i saga o sprzedawaniu Lewandowskiego robi się nudna, ale czy Robert coś na tym traci – wątpliwe. Transfery to nie jest biznes, w którym się długo chowa urazę. W dzisiejszym odcinku: Borussia Dortmund nie chce już puścić Lewandowskiego nie tylko do Bayernu, ale również do innej ligi. To zwrot akcji, bo w poprzednich odcinkach wykluczała tylko Bayern. – Robert w przyszłym sezonie na pewno będzie grał w Borussii. Potrzebujemy jasności, trzeba planować przyszłość – powiedział dyrektor klubu Hans-Joachim Watzke w rozmowie z „Sueddeutsche Zeitung”. Czy to oznacza koniec serialu, nie wiadomo. Transferowe lato dopiero rusza, nowi trenerzy dopiero się przedstawili w nowych klubach, jak Jose Mourinho w Chelsea i Manuel Pellegrini w Manchesterze City. Albo jeszcze na to czekają, jak Pep Guardiola w Bayernie i Carlo Ancelotti w Realu. A chodzi akurat o te kluby, które w przypadku Lewandowskiego wymieniane są najczęściej. Dziś Borussia mówi, że żadnych ofert już nie przyjmuje, ale przy robieniu transferów pada wiele słów, które szybko idą w zapomnienie. – Jezu Chryste, naprawdę myślicie, że zawierałbym jakieś porozumienie z tym motłochem? Ja bym temu motłochowi nawet wirusa nie sprzedał – mówił Alex Ferguson pod koniec 2008 roku, gdy go pytano, czy Real Madryt ma jakieś porozumienie z Manchesterem United w sprawie sprzedaży Cristiano Ronaldo.
GAZETA WYBORCZA
Rozmowa z Andrzejem Juskowiakiem o Lewandowskim.
Wiele tygodni temu menedżerowie Lewandowskiego ogłosili, że w następnym sezonie wicekról strzelców Bundesligi chce zamienić Borussię Dortmund na lepszą drużynę. Serial zmienił się w telenowelę.
– Jest klasycznie – kto nie obejrzał dziesięciu odcinków i znowu otworzył gazetę, był na bieżąco. U głównych bohaterów niewiele się zmieniło. Roberta wciąż wiąże roczna umowa z Borussią. Klub nie chce słyszeć o transferze do Bayernu, prezes Watzke zapewnia, że Robert zostaje, Bayern milczy. W pewnym momencie akcja poszła w złym kierunku i wymknęła się spod kontroli scenarzystów. Początek był dobry. Rozumiem, że aby sprzedać polskiego piłkarza za 25-30 mln euro, musi być o nim głośno. Mało kto przypuszczał, że w półfinale Champions League strzeli cztery gole Realowi i nie będzie potrzebował reklamy. Jego menedżerowie chcieli wzbudzić zainteresowanie w Europie, klub dementował plotki o transferze, wypowiadali się eksperci, padały nazwy kolejnych klubów. Spirala się nakręcała. Ale ktoś zapomniał w pewnym momencie to uciąć. Najlepszym momentem na ostatni odcinek był półfinał z Realem. Bomba wybuchła, ale nie taka, jak przypuszczałem. Klub z Monachium ogłosił, że korzysta z klauzuli w kontrakcie wychowanka Borussii Mario Götzego i wykupuje go za 25 mln euro. To był policzek dla Dortmundu. Po finale Champions League Cezary Kucharski powiedział, że Robert wybrał Monachium. Jeśli nie miał pisemnej gwarancji transferu, popełnił błąd. Wygląda, jakby działacze Borussii dali słowo Lewandowskiemu, że latem będzie mógł odejść. Tyle że obiecywali to jeszcze z Götzem w składzie. Po tym transferze sytuacja się zmieniła. Borussia się wycofuje. Sprawa ciągnie się w nieskończoność i negatywnie wpływa na wizerunek zawodnika. Kibice pamiętają jego gole, ale codziennie czytają, że w powietrzu wisi zmiana klubu.
Pogoń rezygnuje z trójki obcokrajowców.
Pogoń nie zaproponuje nowych umów Dusanowi Pernisowi, Petrowi Hricce i Emilowi Nollowi. Wszystkim 30 czerwca kończyły się kontrakty ze szczecińskim klubem. Nie będą przedłużone, o czym klub oficjalnie już poinformował. Noll i Hricko grali w Pogoni w ostatnim sezonie występów w I lidze (zakończonych awansem) i w debiutanckich rozgrywkach w ekstraklasie. To byli piłkarze doświadczeni, ale… nie ustrzegali się prostych błędów. Szkoleniowcy zespołu doszli do wniosku, że czas postawić na bardziej perspektywicznych. Pernis grał tylko w ostatnim sezonie. Przychodził ze szkockiej ligi. Nie olśnił. Grał poprawnie, raczej dobrze, ale nie imponował nadzwyczajnymi paradami. Radosław Janukiewicz na pewno nie był bramkarzem słabszym.
SPORT
Prominentny działacz pożegnał się z Ruchem Chorzów
Janusz Paterman nie jest już członkiem rady nadzorczej niebieskiej spółki. Paterman – śląski biznesmen i restaurator – był związany z Ruchem od 2005 roku. Trafił wtedy na Cichą za sprawą Mariusza Klimka, ówczesnego właściciela klubu. Z niebieskimi były też związany w latach 90-tych, gdy był członkiem prezydium chorzowskiego klubu. Ostatnio był członkiem rady nadzorczej. Wiele razy mówiło się o tym, że zostanie prezesem niebieskich, ale ta funkcja ciągle trafiała w ręce kogoś innego. Paterman był zwolennikiem oparcia składu Ruchu na piłkarzach ze Śląska. Optował również za tym by trenerem Ruchu został Krzysztof Warzycha.
DZIENNIK POLSKI
Smuda: Proszę się nie martwić, będzie miał kto grać.
Zanim porozmawiamy o tej przyszłości, chciałbym zapytać o piłkarza, którego w Wiśle już nie ma. Kamil Kosowski w ostatnim wywiadzie dla „Przeglądu Sportowego” stwierdził, że wie, że to Pan stoi za decyzją o tym, żeby nie przedłużać z nim umowy. To prawda?
– Kamil jest w błędzie. Gdy podejmowano decyzję o tym, żeby nie przedłużać z nim kontraktu, ja jeszcze nie miałem nic do powiedzenia w tych sprawach.
A jak wyglądała sytuacja z Radosławem Sobolewskim?
– Radek chce jeszcze pograć przez rok, dwa, trzy. Ja nie widzę szans, żeby on miał u nas grać tak długo. Jeśli nawet przedłużylibyśmy z nim kontrakt na rok, to chcemy budować zespół w inny sposób. Radek jest zbyt zasłużonym piłkarzem dla Wisły, żeby musiał siedzieć na ławce. Wiek też robi swoje, przychodzą kontuzje. Ł»yczę Radkowi jak najlepiej i jeśli ma szansę jeszcze pograć w innym klubie, to niech to zrobi.
To jak już jesteśmy przy piłkarzach, którzy wypowiadają się na pański temat, to chciałbym wspomnieć o Mario Neunaberze, który zaatakował Pana w niemieckich mediach, twierdząc że nie rozmawiał Pan z drużyną i że Jahn Regensburg grał bez taktyki.
– Powiedział to piłkarz, który nie był nawet w mojej kadrze, bo był na to za słaby. To taki amatorek, który wylewa swoje frustracje na łamach mediów.
SUPER EXPRESS
„SE” organizuje dziś „pojedynek na fury” między dwójką graczy Borussii.
Na boisku imponują świetną grą, a poza nim – pięknymi autami. „Super Express” spotkał wczoraj gwiazdy Borussii Dortmund i reprezentacji Polski, kiedy śmigały po ulicach stolicy swoimi cackami. Robert Lewandowski (25 l.) siedział za kierownicą lamborghini gallardo, a Jakub Błaszczykowski (28 l.) – ferrari 458 Spider. Włoskie auta mogą rozpędzić się do zawrotnych prędkości – ponad 300 km/h. anim „Lewy” wsiadł do swojej wypasionej bryki, nasz fotoreporter spotkał go pod… mostem Poniatowskiego w Warszawie. Wprawdzie temperatura była bardzo wysoka, ale Lewandowski nie narzekał i wytrzymywał sesję w ciepłym dresie. Widać, że dla polskiego napastnika Borussii profesjonalizm to nic nowego. A sponsorzy wykorzystują to, że Lewandowski ma urlop i trochę więcej czasu, by wypełniać obowiązki wobec nich. Bo kiedy rozpocznie przygotowania do nowego sezonu, będzie o to znacznie trudniej. Z kolei Błaszczykowski krótko po południu zaparkował swoje auto na parkingu przy stadionie Polonii Warszawa. Kiedy załatwił wszystko i wyszedł z budynku klubowego, znów mógł zasiąść za kierownicą swojego nowego cacka. A w takim aucie z pewnością z wielką przyjemnością przemierzał stolicę.
PRZEGLĄD SPORTOWY
Rozmowa z Sergeiem Pareiką.
Skończył się panu kontrakt z Wisłą. Co dalej? Podobno może trafić pan do Lechii Gdańsk?
– Dowiedziałem się o tym od estońskich dziennikarzy. Nie było żadnego kontaktu ze strony Lechii. Nie mam zresztą żadnej innej konkretnej oferty, ale prowadziłem jakieś rozmowy z 3-4 klubami. Chciałbym zostać w Polsce, są tu 2-3 zespoły, w których chętnie zagram. Mogę jednak wrócić do Rosji lub pograć w jeszcze innym kraju.
Lechię prowadzi Michał Probierz, którego zna pan z Wisły. Tyle że jego współpraca z piłkarzami nie wyglądała wtedy najlepiej. Chciałby pana w Gdańsku?
– Nie będę mówić za innych, ja nie miałem żadnego problemu z panem Probierzem. On jest trenerem w niemieckim stylu, na pierwszym miejscu jest u niego dyscyplina. Tyle że nie poszło mu tak, jak chciał. To był ciężki czas dla Wisły, także pod względem finansowym.
Ma pan żal do Wisły o nieprzedłużenie kontraktu?
– Nie, taka była decyzja pana prezesa. Z trenerem Smudą w ogóle nie rozmawiałem. Nie wiem, czy ktoś na niego naciskał z góry. Ale ja też miałem zastrzeżenia do tego, jak Wisła ostatnio funkcjonowała. Były zaległości finansowe, których nie powinno być w takim klubie.
Znacznie większy wywiad z Sebastianem Przyrowskim.
Powiedział pan kiedyś: „Prawdziwe życie zaczyna się, gdy wyjeżdżam poza bramy parkingu klubowego”.
– Kiedyś tego nie rozgraniczałem, mieszałem sprawy prywatne z piłkarskimi. Nauczyłem się, że tak nie można. Miałem kilka życiowych zakrętów, które wpływały na moją formę. Rozwód był dla mnie traumą. Chciałem zostawić problemy za bramą stadionu, ale było to za trudne. Po kilku błędach na boisku zdałem sobie sprawę, że muszę to zmienić, bo sportowo wiele tracę. W pewnym momencie, niezależnie od tego, co działo się w moim życiu prywatnym, zacząłem wyłączać w klubie telefon. Koncentrowałem się tylko na grze.
Można z dnia na dzień tak diametralnie zmienić swoje podejście?
– Trwało to długo. W lutym 2011 roku zacząłem nad tym pracować z trenerem mentalnym. Te dwa lata były dla mnie niezwykle ważnym doświadczeniem. Dostałem pozytywnego kopa, zacząłem inaczej patrzeć na świat.
Kiedy pan zrozumiał, że potrzebuje pomocy z zewnątrz?
– Wiele czasu mi to zajęło. Na początku walczyłem ze sobą, nikogo w klubie nie chciałem angażować w swoje problemy. Przeżywałem huśtawkę: dwa dni czułem się OK, a dwa kolejne fatalnie. A wiadomo, że Polonia potrzebowała pewnego bramkarza. W końcu zacząłem rozmawiać z Radkiem Majdanem, z Bogusławem Kaczmarkiem, który pojawił się w klubie z Theo Bosem. Radek polecił mi odpowiedniego specjalistę – panią, która przyjmowała w Radomiu. Już podczas pierwszego spotkania totalnie się przed nią otworzyłem. Potrzebowałem kogoś, kto nie będzie oceniał, kto spojrzy na moje kłopoty z dystansu. Była moim cieniem: przyjeżdżała na mecze, była na treningach. Obserwowała, jak się zachowuję, analizowała, mówiła, co muszę zmienić, co mi przeszkadza. Poprawa nie przyszła z dnia na dzień. Poczułem ulgę dopiero po 6-7 miesiącach. Dziś już nie współpracujemy, uznaliśmy, że nie potrzebuję.
Rzekoma lista życzeń Adama Nawałki.
Z listy Nawałki zniknęli również zawodnicy, którzy chcą zarabiać więcej niż 25 tysięcy złotych brutto miesięcznie. Z kolejnego zakazu PZPN dla Górnika wynika bowiem, że klub nie może płacić więcej. Właśnie dlatego upadła opcja z zatrudnieniem Kamila Wacławczyka z PGE GKS i Miłosza Przybeckiego z Polonii Warszawa. Przy Roosevelta żałują tego ostatniego, ale i też tłumaczą, że nie są w stanie konkurować z Zagłębiem Lubin o tego piłkarza. Ciągle jednak otwarty jest temat pozyskania czterech innych piłkarzy z listy. Tomasz Hołota rozwiązał umowę z Polonią Warszawa i bardzo chce iść do Górnika, gdzie mógłby współpracować ze swoim ulubionym trenerem. Prowadzone są również rozmowy z Łukaszem Hanzelem i Maciejem Małkowskim, bo ich kontrakty z Zagłębiem wygasły i obaj są do wzięcia za darmo. Otwarta jest też sprawa środkowego obrońcy z Bełchatowa Macieja Wilusza.