Poprzebijane opony i zawinięci klubowi działacze, czyli zadyma w Bobolicach

redakcja

Autor:redakcja

18 czerwca 2013, 13:36 • 3 min czytania

Okręgówka, mecz Mechanika Bobolice z Wielimem Szczecinek. Liga w której rzadko dochodzi do jakichkolwiek ekscesów z prostego względu – większość klubów nie posiada raczej kibiców, a ci którzy już zasiadają na trybunach, nienawiść przelewają na sędziów oraz piłkarzy obu zespołów, w mniejszym stopniu skupiając się na kibicach dopingujących rywali. W Bobolicach jednak było inaczej. Według wersji policji – chuligańskie wybryki trwały kilkadziesiąt minut, a zneutralizowali je dopiero funkcjonariusze w umundurowaniu godnym brygad antyterrorystycznych. Według wersji Wielimowców, także tych biegających po murawie – było w miarę spokojnie, przynajmniej do czasu interwencji policyjnej.
Co tak naprawdę wydarzyło się w Bobolicach i dlaczego materiał o tym wydarzeniu ukazał się nawet w mediach ogólnopolskich? Spróbujmy ustalić fakty, które są udokumentowane fotkami i filmikami.

Poprzebijane opony i zawinięci klubowi działacze, czyli zadyma w Bobolicach
Reklama

1) Kibice ze Szczecinka dojeżdżają do Bobolic w 41 osób, jest wśród nich między innymi członek zarządu klubu oraz niemiecki dziennikarz zajmujący się tematyką kibicowską (kibice i policja są co do tej części zgodni).

2) Kibice ze Szczecinka wchodzą na sektor (wersja kibiców i piłkarzy) / kibice ze Szczecinka wdzierają się na teren imprezy masowej (wersja policji)

Reklama

Dysponujemy taką fotografią, oceńcie, czy to wdzieranie się czy wchodzenie. Druga adnotacja do powyższego zdarzenia – o tym, że mecz jest imprezą masową, w dodatku podwyższonego ryzyka, nie poinformowano ani lokalnego związki piłki nożnej, ani działaczy Wielimia.

3) W przerwie meczu do kibiców Wielimia wybiegają fani Mechanika, kilku spośród grupy przyjezdnych również wyskakuje na bieżnię, ale szybko rozdziela ich ochrona.

4) Na stadion wpada (nieco spóźniona, wszyscy są już na swoich miejscach) policja i… zwija wszystkie 41 osób z sektora gości, wśród nich wspomnianego działacza klubu oraz zagranicznego dziennikarza. Padają strzały z broni gładkolufowej, w ruch idą pałki, choć – według relacji zawodników starających się załagodzić sytuację – żaden z kibiców nie był agresywny.

5) W tajemniczy sposób „ktoś” przebija opony aut zaparkowanych na polance, którą wyznaczyła dla gości policja. Teoretycznie miały być pilnowane przez stróżów prawa, jak było w praktyce – nie wiadomo.

6) Kibice są trzymani przez kilka godzin na słoneczku, naturalnie bez możliwości skorzystania z toalety, czy otrzymania wody. Nie, nie zgadliście – nie ci, którzy wybiegli na murawę. Wszyscy. Tak, razem z działaczami klubu.

Epilog? Policja przedstawiła przed sądem nagrania, zdjęcia i wszystkie inne dowody, jakie udało jej się zebrać, ale mimo to sąd odmówił zastosowania przyspieszonej formuły dla stadionowych chuliganów. Zamiast tego jednak, wszystkim uczestnikom „burdy” wlepiono dozór policyjny (5 razy w tygodniu!). Póki co nie było mandatów, nie było również żadnej grzywny, ale wszystko może się jeszcze zmienić – niedługo mają bowiem ruszyć sprawy sądowe w „normalnym” trybie.

Wisienka na torcie? Materiał w TVP, w którym krótką przepychankę BEZ udziału policji zakończoną wyłącznie interwencją służb porządkowych nazywanych w wyższych ligach stewardami opisano niemal jak dym na kilkaset osób gdzieś na Śląsku. Puszczając do materiału o bobolickiej zadymce komentarz… katowickiego policjanta. Komentarz, który wygłosił dzień wcześniej, opowiadając właśnie o bitwie kibiców Gieksy i Ruchu Chorzów.

I na koniec zdjęcie, które zrobiło na nas największe wrażenie. Rozmawiamy o przypychance kilkunastu kibiców, która została powstrzymana przez kilku ochroniarzy. Rozmawiamy o meczu w lidze okręgowej, w miasteczku liczącym niespełna pięć tysięcy mieszkańców. Rozmawiamy o zadymie, której bliżej do kłótni pod sklepem, niż stadionowej bitwy. Kto zatrzymał krewkich kiboli? Wyspecjalizowane oddziały w pełnym umundurowaniu…

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama