W Lubinie chyba zatrudnili nowego prawnika i gość bardzo chce się wykazać. Najpierw chcieli ścigać jakiegoś kibica za listy rozsyłane do redakcji (kibiców ów twierdził, że klubem zarządzają imbecyle), a teraz poszli już na całego i wzięli na celownik trenera Lecha, Mariusza Rumaka. Tak jak Rumak lubi czasami palnąć jakąś głupotę, tak tym razem można mu tylko przyklasnąć. Powiedział bowiem coś takiego: – Wszystkie polskie kluby zwlekają z transferami, żeby zapłacić mniej. No, prawie wszystkie. Nie liczyć się z kosztami mogą jedynie kluby takie jak Zagłębie Lubin, które wydają nie swoje pieniądze, ale spółki skarbu państwa.
I cóż w tym niby kontrowersyjnego?
A jednak – Zagłębie domaga się przeprosin i straszy wejściem na drogę sądową. Jak donosi wroclaw.sport.pl, prawnicy z Lubina przygotowali Rumakowi tekst przeprosin:
Przepraszam Klub Zagłębie Lubin SA za naruszenie dóbr osobistych poprzez pomówienie i narażenie na utratę zaufania publicznego. Moja wypowiedź odnosząca się do Zagłębia Lubin w wywiadzie opublikowanym w dniu 5.06.2013 r. jest nieprawdziwa i nie ma odniesienia do rzeczywistości. Przepraszam i ubolewam, iż moja wypowiedź naruszyła dobre imię Klubu Zagłębie Lubin SA.
Parafrazując słowa Rumaka, można stwierdzić, że nie wszystkie kluby stać na tak swobodne korzystanie z usług kancelarii prawniczych. Nie liczyć się z kosztami mogą jedynie kluby jak Zagłębie Lubin… Narażenie na utratę zaufania publicznego? Naruszenie dóbr osobistych poprzez pomówienie? Halo, czy ktoś tu się nażarł szaleju?
Oczywiście, nie ma racji Rumak, że Zagłębie wydaje nie swoje pieniądze, tylko pieniądze spółki skarbu państwa. Prawda jest taka, że Zagłębie wydaje pieniądze swoje, tylko wcześniej przekazane klubowi przez spółkę skarbu państwa. Różnica? W praktyce żadna.
W Lubinie od dawna się wpieniają, kiedy tylko ktoś powie, że klub jest utrzymywany z państwowych pieniędzy. Chcieliby chyba wierzyć, że KGHM to taka sama jak firma jak na przykład Tele-Fonika. Ale nie, to nie jest taka sama firma, tylko kombinat założony przez państwo, w celu wydobywania polskich surowców. Nie skręcają tam długopisów, tylko wykorzystują polskie złoża. Owszem, aktualnie w holdingu skarb państwa ma „tylko” 31 procent akcji (KGHM jest notowany na giełdzie, każdy może stać się „właścicielem” kawałka tortu), ale to wciąż oznacza, że skarb państwa jest zdecydowanie największym udziałowcem i ma pełną kontrolę nad firmą (wystarczy wyszukać wypowiedzi ministrów na ten temat, np. ministra Boniego). Dlatego właśnie wybory parlamentarne mają tak wielki wpływ na zarządzanie spółką.
– Przede wszystkim Zagłębie to nie państwowy klub, gdyż nasz właściciel, KGHM, jest spółką, w której skarb państwa ma mniejszościowe udziały. Przychody z tytułu kontraktu sponsoringowego z KGHM to tylko jedno ze źródeł naszych przychodów. Zagłębie systematycznie zwiększa swoje dochody z innych źródeł: sprzedaży biletów, gadżetów i od innych sponsorów – powiedział prezes Marek Bestrzyński portalowi wroclaw.sport.pl.
Bla, bla, bla. Skarb państwa – dzięki swojemu gigantycznemu pakietowi (63,5 miliona akcji, każda warta około 150 złotych) posiada ponad 50 procent głosów na Zwyczajnym Walnym Zgromadzeniu KGHM Polska Miedź SA. Reszta to plankton, praktycznie bez prawa do podejmowania jakichkolwiek decyzji. Bestrzyński mydli oczy, zamiast grzecznie podziękować KGHM-owi za utrzymywanie klubu przy życiu. Mówi coś o sprzedaży biletów (dopiero co twierdził, że organizacja meczów się nie opłaca, że to same koszty), gadżetach (z pewnością w Lubinie żyła złota!) i innych sponsorach. Szkoda, że nie poda liczb. Konkretnie. Wtedy mógłby zamknąć Rumakowi usta. Niestety, wówczas pewnie trzeba byłoby z trenerem Lecha przybić piątkę. No bo jak to jest, panie Bestrzyński, niech pan powie – ile KGHM daje Zagłębiu? To będzie jakieś trzydzieści milionów rocznie, prawda? Licząc KGHM i spółki wchodzące w skład grupy? Trzydzieści milionów! I dla porównania – ile dają inni sponsorzy, nie licząc wpływów z TV? Uzbiera się z tego chociaż bańka albo dwie?
Niech sobie KGHM wydaje pieniądze na Zagłębie (z jednej strony są to pieniądze z wypracowanego zysku – z drugiej, zysk mógłby nie być pomniejszany o sumę przekazywaną na klub), ale nie udawajmy, że państwo nie ma z klubem nic wspólnego. Ma tyle wspólnego, że gdyby nie państwowe zastrzyki, to Zagłębie dzisiaj w najlepszym wypadku biło się z Miedzią Legnica w pierwszej lidze. Ale pewnie, nawet o to byłoby trudno…
Jeśli cokolwiek narusza dobre imię klubu, to nie wypowiedzi trenera Rumaka, tylko pieniactwo. No i to, że tam napompowany KGHM-owską kasą klub od 2008 roku nie potrafi zakończyć sezonu w górnej połówce tabeli.