Potwierdzanie klasy zajęło im trzy minuty, Brazylia goli Japończyków

redakcja

Autor:redakcja

16 czerwca 2013, 20:13 • 3 min czytania

Dyskusje przy piwie podczas startu Pucharu Konfederacji o tym, czy Neymar to przereklamowana gwiazdeczka, czy może wielki talent na miarę największych brazylijskich piłkarzy, trwały w sobotę dokładnie 180 sekund. Tyle wystarczyło, by Brazylia po raz kolejny oszalała na punkcie młodego napastnika. Wszystkie dywagacje o tym, że może się spalić, że może nie wytrzymać presji, że jest niedoświadczony, nieopierzony, że próżno szukać u niego cech jak stabilizacja czy niezawodność – można było wrzucić do archiwum. To już nieaktualne. Jak bowiem będzie wyglądał turniej, skoro po trzech minutach gry Neymar na pełnym luzie robi coś takiego:

Potwierdzanie klasy zajęło im trzy minuty, Brazylia goli Japończyków
Reklama

A potem było równie efektownie, gdy gole dorzucili Paulinho (jeśli jeszcze nie wiecie – ten z ŁKS-u, informacja mogła wam się wymknąć, bo napisano o tym zaledwie sześćset czterdzieści pięć artykułów) oraz Jo. Rzeczy na które zwróciliśmy uwagę – niespotykana elegancja Brazylijczyków, którzy doskonale „czują”, że będąc gospodarzem turnieju oraz kadrą, przez którą przewijały się legendy od Pelego po Ronaldo, nie wypada wygrywać brzydko. Oni chcą się bawić, chcą tańczyć sambę, a świadczą o tym nawet takie drobnostki jak przyjmowanie piłki „z orkiestrą” (choćby Oscar podczas akcji, po której padł trzeci gol), o parciu na składne, efektowne akcje nie wspominając. Druga sprawa, szybka refleksja na marginesie – czy może istnieć bardziej żałosny widok od skośnookiego bramkarza odzianego w różowe barwy wpuszczającego farfocla i wyginającego się przy tym na glebie niczym bywalec dyskoteki po zażyciu dropsów? Wczoraj nie potrafiliśmy wskazać niczego bardziej żałosnego. Wreszcie po trzecie – to jest silna Brazylia, nawet jeśli nieco na wyrost założymy, że Japonia to żaden rywal. Zawsze bawi nas banał, że „gra się tak, jak przeciwnik pozwala” – a tutaj dobitnie było widać, jak nieadekwatne do rzeczywistości jest to hasło. W ruchach Brazylijczyków, obserwując ich pewność siebie połączoną ze znakomitym wyszkoleniem technicznym widać było, że zagraliby tak samo nawet przeciw Hiszpanom, Holendrom czy Włochom, o Argentyńczykach nie wspominając. Możliwe, że poradziliby sobie gorzej, ale wątpliwe by zdradzili swój styl. Właśnie, słowo-klucz: styl. Określony, wypracowany, warunkujący grę, doskonale rozumiany przez wszystkie ogniwa tego łańcucha. Możliwe, że to nawet ważniejsze od świetnego wyniku.

Pierwszy sprawdzian został zdany z wyróżnieniem. Hurraoptymizmu w brazylijskich mediach co prawda nie ma sensu się doszukiwać, bo trzy punkty z Japonią były traktowane jako obowiązek, ale jak przyznają piłkarze, dziennikarze i trenerzy – gol Neymara był wielką ulgą po okresie niepewności – na co właściwie stać „Canarinhos”. Teraz już wiadomo – stać ich na wiele.

Reklama

***

Tekst ukazuje się dopiero dziś (jako jeden z nielicznych na stronie), bo jak wiadomo ceremonie otwarcia zazwyczaj potrafią się przeciągać, wydłużać, czasem w ogóle łączą się już z kolejnymi „ceremoniami”. Wczoraj w Brazylii na boisku, trybunach i po meczu rządziła samba, no a my nie z tych, którzy „samby” by unikali…

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama