Thomas Phibel, czyli piłkarz niezły, ostry i… do bólu forowany

redakcja

Autor:redakcja

14 czerwca 2013, 15:53 • 2 min czytania

Przykład Thomasa Phibela idealnie pokazuje, jak można manipulować opinią publiczną. Jak wmawiać kibicom, że mają do czynienia z piłkarzem z górnej półki, by potem rozniosła się opinia, że zawodnik przeciętny jest w naszych realiach wybitny. Nie ma drugiego gracza w Ekstraklasie, który byłby tak bardzo forowany przez media jak obrońca Widzewa. Spodziewaliśmy się, że po zakończeniu sezonu i zamknięciu w domach Kazka Węgrzyna i Macieja Murawskiego grono piewców Phibela się zmniejszy, ale srogo się pomyliliśmy.
Dziś w dziale sportowym „Faktu” możemy przeczytać wymarzoną jedenastkę Legii autorstwa „Murasia”. Wygląda ona całkiem rozsądnie. W porównaniu do obecnego składu nie zmieniło się wiele – doszli jedynie Razack Traore, Bartłomiej Pawłowski i – czego nie jesteśmy w stanie zrozumieć – Phibel. Murawski poszedł więc linią NC+, która – nie wiedzieć czemu – zakłada nachalne wychwalanie obywatela Gwadelupy przy każdej możliwej okazji. Najpierw NOTORYCZNIE w Lidze+ i Lidze+ Extra, teraz w wywiadach.

Thomas Phibel, czyli piłkarz niezły, ostry i… do bólu forowany
Reklama

Trendsetterem w tym względzie stał się Kazimierz Węgrzyn, który u Thomasa docenia… co? Siłę! Tak właśnie rozpoczęło się promowanie Phibela. Siła, siła, siła. Mamy do czynienia z toporem, który potrafi przestawić połowę napastników w lidze, dobrze radzi sobie w defensywie, gra na pograniczu brutalności, wygrywa większość pojedynków główkowych, ale poza tym jest zawodnikiem przeciętnym, jakich wielu. A może nawet nie przeciętnym. Po prostu zwyczajnym. Bez jakichś wyjątkowych atutów. Ł»eby było jasne – tacy gracze w naszej lidze sprawdzają się dość często – czego najlepszym przykładem Osman Chavez – ale to chyba za mało, by od razu forować ich w kontekście pucharów.

Ł»eby było jasne – nie mamy nic do piłkarza Widzewa, ale kreowanie go na zbawcę defensywy Legii czy Lecha, człowieka który powstrzyma każdego rywala, od Arsenalu po Partizan Belgrad brzmi dość niepoważnie. Jeśli faktycznie ktokolwiek chce na serio rozpatrywać, jak winien wyglądać skład dowolnego polskiego zespołu aspirującego do sukcesów w europejskich pucharach, powinien raczej zerkać w stronę zawodników z europejskich pucharów, a nie z zespołu, który w tabeli wiosny zajął zaszczytne szesnaste miejsce. Jeśli Phibel ma być obrońcą na Ligę Mistrzów – czemu nie miałby takowym być Grodzicki albo Stawarczyk…

Reklama

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama