Problem leży w szkoleniu – Anglicy szykują rewolucję?

redakcja

Autor:redakcja

14 czerwca 2013, 12:22 • 3 min czytania

Jeśli sądzicie, że to Polacy są mistrzami w narzekaniu na brak talentów i fatalne szkolenie, to jesteście w błędzie. Po odpadnięciu z Mistrzostw Europy U-21 Anglię zalała nieprawdopodobna fala lamentu. Przyczyn porażki szukają wszyscy dyżurni eksperci, a większość z nich pali się nawet do obalenia całego systemu szkolenia na Wyspach. Inni natomiast zastanawiają się, czy Anglię w ogóle powinno się zaliczać do czołowych drużyn na świecie.
– Nasz wynik faktycznie był zawstydzający i nie wiem, dlaczego tak się to potoczyło, ale ostatnie mistrzostwo świata zdobyliśmy w 1966 roku. Nie rozumiem, dlaczego ludzie spodziewają się po nas tak wiele. Oczekiwania powinny być chyba trochę niższe – zastanawia się Danny Rose, jeden z członków kadry U-21, która wróciła z Izraela z zerowym dorobkiem punktowym (0:1 z Włochami, 1:3 z Norwegią i 0:1 z Izraelem). To już drugi turniej w tej kategorii wiekowej z rzędu, w którym Anglicy odpadają po fazie grupowej, co – choćby zdaniem felietonistów „Guardiana” – powinno być gwoździem do trumny trenera Stuarta Pearce’a. – U-21 to nie dzieci. Tacy piłkarze jak Connor Wickham, Jordan Henderson, Wilfried Zaha czy Danny Rose to gwiazdy. A zastanówmy się – ilu z tych dzieciaków z Izraela czy Norwegii znalazłoby klub w Premier League. Co się nie zgadza, prawda? – pyta retorycznie Harry Redknapp w swoim felietonie w „The Sun”.

Problem leży w szkoleniu – Anglicy szykują rewolucję?
Reklama

– To, co zobaczyliśmy w Izraelu, pokazuje jak płytki jest basen talentów w angielskim futbolu. Co w sumie nie jest zaskakujące, gdy Premier League skupia się na sukcesie komercyjnym, kluby mało interesują się reprezentacją, menedżerowie są zbyt zajęci wynikiem. Brakuje też wysoko wykwalifikowanych trenerów. Ale zdecydowanie największym problemem jest niedawanie szansy młodym – czytamy z kolei we wspomnianym „Guardianie”.

Z taką opinią trudno się nie zgodzić. Większość piłkarzy w kadrze Pearce’a – nie licząc wyjątków w stylu Shelveya czy Zahy – to anonimy dla średnio rozgarniętego kibica. Próżno w juniorskich kadrach szukać jakichkolwiek „wonderkidów”, nadziei na lepszą przyszłość, a i dorosłej reprezentacji bardzo daleko choćby do Hiszpanii, Niemiec czy Włoch. – Problemem jest to, że Anglia nie ma stylu. Dzieci nie są szkolone według tego samego wzoru od młodego wieku. W rezultacie dorosła reprezentacja też nie odnosi sukcesów. Popatrzmy na złotą generację z Gerrardem, Lampardem, Terrym, Rooneyem i Cole’m. Patrząc na kolejnych piłkarzy, nie ma innego kraju, który na papierze by nam dorównał. Ale razem nie dało to wyniku, bo tylko pchaliśmy piłkę do przodu i liczyliśmy na szczęście. W międzynarodowym futbolu tak nie można, bo po prostu oddajesz piłkę. Chodzi o posiadanie, przetrzymywanie i kontrolowanie gry. Potrzebujemy trenerów, którzy w to wierzą (…). Gdy trenowałem West Ham i miałem 15-letniego Rio Ferdinanda, to zawsze mu mówiłem, żeby wyprowadzał piłkę, a nie wybijał. Jeśli nie wyjdzie – ja biorę odpowiedzialność – pisze Redknapp, z którym zgadza się… jego syn, Jamie.

Reklama

– Chciałbym zobaczyć, jak chłopcy ze szkółek i seniorzy grają w ten sam sposób. Ale żeby tak było musimy wprowadzić jakieś nasze pomysły, a nie wydajemy się w tym najmądrzejsi (…). Postawmy na strukturę i rozwój. Teraz nie mamy ani systemu, ani przekazu. Powiecie mi, jak wygląda angielski system w grupach młodzieżowych? – zastanawia się były pomocnik Liverpoolu.

Takich głosów w angielskiej prasie jest najwięcej. Według większości felietonistów, szukanie doraźnych, chwilowych rozwiązań nie ma większego sensu, bo jeśli angielski futbol ma nie popaść w marazm, potrzebna jest rewolucja. Martin Samuel z „Daily Mail” ma cztery propozycje: nie oszczędzać zawodników ze strachu przed kontuzjami na wielkie turnieje („Przypomina mi to mojego przyjaciela, który mówi, że kto boi się śmierci, nie potrafi żyć”), zatrudnić w U-21 cenionego szkoleniowca, jak Glenn Hoddle („Potrzebny jest nauczyciel, a nie uczeń”) i przede wszystkim ograniczyć ściąganie juniorów z zagranicy. Podbieranie bowiem choćby Hiszpanom takich talentów jak Fabregas czy Fran Merida znacząco zmniejsza szanse na występy młodym Anglikom. A potem ci zbierają oklep na większych turniejach.

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama