Zapraszamy na środowy przegląd prasy, w której m.in. znajdujemy rozmowy z Fabricem Muambą, prezesami Śląska oraz Lecha, kilka mniejszych newsów transferowych czy dobry tekst o Jorge Mendesie.
FAKT
Muamba dla Faktu: Byłem trupem przez 78 minut
Ma pan takie momenty, że budzi się i myśli: nie powinno mnie tu być?
– Bardzo często. Myślę sobie wtedy: jestem niezłym szczęściarzem, że dalej chodzę po tej planecie. Staram się żyć jak normalny człowiek. Nie chodzę, rozmyślając co minuta, że powinienem leżeć w trumnie. Nie będę kłamał, że w ogóle nie chodzi mi to po głowie. To się już chyba nie zmieni. Myślę, że jeśli coś takiego spotyka cię w życiu, to nie masz prawa tego zignorować. To wydarzenie, z którego trzeba wyciągnąć wnioski i stać się silniejszym człowiekiem.
Boi się pan, że to może się powtórzyć?
– Nie, wtedy nie mógłbym normalnie funkcjonować. Oczywiście, nie olewam sprawy, nie jestem tego typu człowiekiem. Byłem bliski śmierci. Niektórzy powiedzieliby nawet, że byłem martwy przez 78 minut.
Bardziej docenia pan życie?
– Oczywiście. Coś takiego musi cię zmienić, jakoś tobą wstrząsnąć. Zmieniłem się, bo zdaję sobie sprawę, że jakimś cudem mogę nadal swobodnie chodzić po tej planecie. Tak naprawdę nie mam żadnych skutków ubocznych tego, co stało się podczas meczu z Tottenhamem. Doceniam każdy dzień, doceniam każdą chwilę spędzoną ze swoją rodziną – żoną, synem i wkrótce kolejnym potomkiem.
Debata w redakcji Faktu: Co z Polonią Warszawa?
Michał Listkiewicz (60 l.) nie może uwierzyć, że tak bardzo pomylił się co do Króla.
– Na początku sam nabrałem się na obietnice Króla. Kiedyś powiedziałem o Wojciechowskim, że niszczy klub, którego nie zburzyli hitlerowcy. Za te słowa go przeprosiłem. Pod adresem pana Króla już ich nie cofnę. Spróbujmy zrobić wszystko, aby Polonia nie podzieliła losu Gwardii, Hutnika, Sarmaty. Marzy mi się odbudowa klubu jak Glasgow Rangers. Trzeba skupić ludzi chętnych pomóc Polonii i zacząć od początku. Panu Królowi już podziękujmy – mówi były prezes PZPN.
Jerzy Engel (61 l.) uważa, że w całym zamieszaniu zapominamy o najważniejszych ludziach – piłkarzach i trenerach.
– Problem leży w Ekstraklasie i PZPN. Aby dostać licencję wystarczy dobrze wypełnić papiery. W mojej ocenie, jeżeli pieniądze z telewizji zostaną zatrzymane i przeznaczone na kontrakty trenerskie oraz zawodnicze, to problem zostanie rozwiązany. Zadbajmy najpierw o tych, którzy tworzą widowisko. Polonia umierała na oczach wszystkich przez cały sezon i nikt z tym nic nie zrobił. W ratowanie klubu musi włączyć się samorząd. Klub to nie tylko czysty sport, ale emocje i funkcje wychowawcze dla całego miasta – podkreśla były trener Czarnych Koszul.
Działacze Śląska Wrocław – mistrzowie tracenia piłkarzy i marnowania pieniędzy
Kibice nad Odrą nie pamiętają już kiedy ich klub ostatni raz normalnie sprzedał zawodnika. Gdy ktoś odchodzi,zawsze coś jest nie tak. Jak pojawiają się negocjacje, to zazwyczaj sprytniejsza okazuje się druga strona, a zeszłoroczny mistrz odchodzi przegrany. Władze Śląska nie mają kompletnie wyczucia czasu i najczęściej przesypiają moment, w którym trzeba podejmować negocjacje na temat przedłużenia kontraktów i piłkarze odchodzą po ich wypełnieniu za darmo lub na pół roku przed końcem podpisują umowy z nowym pracodawcą.
Rok w rok tracą na transferach. Często kupują szrot, a jak już trafi się ktoś dobry, to nie potrafią na nim zarobić ani zatrzymać u siebie. Przykładów nie brakuje. Ile Śląsk miał otrzymać za transfer swojego piłkarza do Celtiku? Nic. A ile jak za obrońcę ocierającego się o kadrę i regularnie strzelającego bramki? Nic. W polskiej lidze powstała zatem instytucja charytatywna. Pomaga zawodnikom się rozwinąć, a potem pomaga innym klubom i daje im tych graczy za friko. Szkoda tylko, że od swoich kibiców wciąż chce kasę za bilety.
RZECZPOSPOLITA
Jorge i wyspa skarbów – tekst o jednym z najbardziej znanych menedżerów świata
Futbol to gra, w której 22 mężczyzn biega za piłką, a na końcu zawsze zarabia Jorge Mendes. Jeszcze się okno transferowe dobrze nie otworzyło, a on już mógłby otwierać szampana. Sprzedał piłkarzy za ponad 130 mln euro i na tym się nie skończy, zapewnił sobie dostęp do portfela największego dziś utracjusza futbolu Dmitrija Rybołowlewa, odzyskał dostęp do portfela innego utracjusza Romana Abramowicza i postawił kolejnego trenera ze swojego imperium na czele drużyny, która od lat daje mu zarabiać najwięcej. To wszystko wydarzyło się tylko przez ostatnich kilkanaście dni. Rybołowlew kupił do urządzanego na nowo za setki milionów euro AS Monaco Kolumbijczyków Falcao i Jamesa Rodrigueza oraz Portugalczyków Joao Moutinho i Ricardo Carvalho, wszystkich z menedżerskiej stajni Jorge Mendesa. Przedwczoraj Chelsea zorganizowała powitalną konferencję dla Jose Mourinho, najsłynniejszego trenera związanego z Mendesem. A FC Porto ogłosiło, że jego nowym trenerem zostanie Paulo Fonseca. Człowiek, który małe Pacos Ferreira wprowadził w zakończonym sezonie do eliminacji Ligi Mistrzów. Ale to by jeszcze nie wystarczyło, by dostać pod opiekę piłkarzy mistrzów Portugalii.
GAZETA WYBORCZA
Cracovia nie pali się do rozrzutności.
Cracovia już dostała zapytanie od czeskiego klubu w sprawie przyszłości Zejdlera, ale przy ul. Kałuży wciąż nie są do końca przekonani co do jego umiejętności. Zdaniem menedżera Edwarda Sochy krakowianie wyrazili wstępne zainteresowanie wykupem pomocnika, ale nie zrobili jeszcze żadnego kroku. – Czas jest do końca miesiąca, kwota jest ustalona, więc jestem optymistą – twierdzi Socha. O wiele łatwiej będzie pozyskać Dąbrowskiego. Co prawda defensywny pomocnik kosztuje 300 tys. zł, ale jego klub, Zagłębie, nie będzie rzucał mu kłód pod nogi, bo piłkarz nie najlepiej dogadywał się z Pavlem Hapalem, trenerem lubinian. Cracovia chciałaby zapłacić mniej, ale w negocjacjach może przeszkadzać to, że zawodnik jest etatowym reprezentantem kraju w kadrze do lat 21. Dąbrowski: – Chcę zostać w Krakowie i walczyć w ekstraklasie. Wszystko jest w rękach działaczy. Z tego co wiem, przedstawiciele obu klubów już rozmawiali. Mogę tylko czekać, ale mam nadzieję, że po urlopie będę mógł bez przeszkód przygotowywać się do sezonu z Cracovią.
Prezes Śląska zapowiada: Przeprowadzimy jeszcze pięć transferów
Czy Śląsk dokona latem jeszcze przynajmniej pięciu transferów?
– Plan jest taki, aby na każdej pozycji, na której straciliśmy zawodnika, pozyskać kogoś stanowiącego dla drużyny wzmocnienie. Oczywiście czy tak się stanie, zweryfikuje sezon i wyniki sportowe. Wiemy, że musimy uzupełnić braki kadrowe, zbudować taki zespół, który pozwoli nam na skuteczną walkę w zreformowanej lidze i europejskich pucharach. Na pewnych pozycjach mamy luki i pracujemy nad tym, by je zlikwidować. Bardzo poważnie rozmawiamy z pięcioma, sześcioma piłkarzami. Kolejnych kilku jest w orbicie naszych zainteresowań. Rozglądamy się niemal po całym świecie, choć oczywiście najbardziej chcielibyśmy pozyskać Polaków. Nie zawsze jest to możliwe, bo oczekiwania finansowe rodzimych graczy są dość wysokie. Robimy również wszystko, by transfery dopiąć jak najwcześniej, najlepiej przed początkiem przygotowań. Każdy dzień zwłoki działa na naszą niekorzyść.
Można wnioskować, że sytuacja finansowa Śląska znacznie się poprawiła?
– Szczegółowe pytania na temat sytuacji finansowej należy kierować do właścicieli. Mogę powiedzieć tylko tyle, że każdy nasz ruch transferowy musi być przez nich zaakceptowany. To wynika zarówno ze statutu spółki, jak i ze zwyczaju, który panuje w klubie.
SPORT
Szymon Skrzypczak miał kilkanaście propozycji, wybrał tę z Górnika.
W trwającym jeszcze sezonie, Skrzypczak strzelił 21 goli w barwach KS-u Polkowice, do którego jest wypożyczony z Zagłębia Lubin. Piłkarzowi 30 czerwca skończy się kontrakt z „Miedziowymi”, dlatego też Górnik nie musi za niego płacić. Działacze jego dotychczasowego klubu złożyli mu propozycję nowej umowy. 23-latek zdecydował się jednak na zmianę pracodawcy. – Organizacyjnie i finansowo Zagłębie stoi znacznie lepiej, ale nie to było dla mnie najważniejsze. Jestem ambitnym człowiekiem, a do tego przychodzę z niższej ligi, więc przede wszystkim liczy się dla mnie to, jak bardzo mogę się przydać – wyjaśnia Skrzypczak. Zresztą nie tylko Zagłębie było zainteresowane podpisaniem z napastnikiem umowy. – W trakcie rundy telefony się urywały. Dokładnie nie liczyłem, ile padło propozycji, ale myślę, że gdyby zebrać te z ekstraklasy i I ligi, uzbierałoby się ich kilkanaście – przyznaje.
Działacze Ruchu mogli pożegnać się z Zielińskim w trakcie sezonu
W 27. kolejce Ruch grał niezwykle ważne spotkanie z Pogonią Szczecin. Gdyby „Niebiescy” wygrali, końcówka sezonu byłaby w Chorzowie o wiele spokojniejsza. Zwyciężyli jednak goście – 3-2 – przez co humory przy Cichej nie należały do najlepszych. Trener Ruchu oddał się po tym spotkaniu do dyspozycji działaczy. – Ci licząc na „cudowne” przebudzenie drużyny, a przede wszystkim chcąc uniknąć niepotrzebnego zamieszania na finiszu ligi, nie przyjęli dymisji Zielińskiego – czytamy w dzienniku. Zieliński zmienił zdanie w momencie, gdy Ruch zapewnił sobie utrzymanie w lidze. Stwierdził wówczas, że jest zdecydowany, by podjąć się gruntownej rekonstrukcji kadry pierwszego zespołu.
DZIENNIK POLSKI
Wisła zainteresowana Danielem Pacheco.
Na razie skauci „Białej Gwiazdy” wyselekcjonowali kandydatów do gry w ataku. Jednym z nich jest Daniel Pacheco, piłkarz wychowany w akademii Barcelony. Ostatnią rundę ten napastnik spędził w Segunda Division, broniąc barw SD Huesca. Zresztą trener Franciszek Smuda w towarzystwie dyrektora sportowego Zdzisława Kapki pofatygował się ostatnio do Hiszpanii i oglądał Pacheco w starciu z Recreativo Huelva. Pacheco nie jest postacią anonimową w hiszpańskim futbolu, a także w angielskim. Ten urodzony w 1991 roku w Maladze piłkarz, został wypatrzony przez skautów Barcelony i uchodził za duży talent. Kibice „Dumy Katalonii” nadali mu nawet przydomek… „Zabójca” z racji skuteczności pod bramką rywali. Oczywiście bramki zdobywał głównie w drużynach młodzieżowych, również młodzieżowej reprezentacji Hiszpanii. W 2007 roku Pacheco został sprowadzony przez Liverpool. W ekipie „The Reds” nie przebił się jednak na stałe do pierwszego zespołu, choć w 2009 roku został przesunięty z rezerw do kadry drużyny występującej w Premier League. Zadebiutował w meczu Ligi Mistrzów z Fiorentiną w grudniu 2009. Jego pierwszy występ w angielskiej ekstraklasie przypadł natomiast na starcie z Wolverhampton Wanderers w święta Bożego Narodzenia 2009 roku.
SUPER EXPRESS
Jan Domarski o reprezentacji Fornalika: Ta kadra jest w agonii
Po remisie z Mołdawią (1:1) możemy mieć jeszcze chociaż cień nadziei na awans do przyszłorocznego mundialu w Brazylii?
– Nie mamy już żadnych szans! Ta kadra jest w agonii. Ale czy może być inaczej, skoro nie mamy zespołu? W pierwszej połowie w Kiszynowie jeszcze jakoś to funkcjonowało, ale w drugiej więcej było gry w poprzek i do tyłu niż ataków na bramkę. Wyraźnie było widać, że nasi nie wytrzymali kondycyjnie. Co miał zrobić Lewandowski, jeśli nie otrzymywał podań? A jak się cofnął po piłkę i zagrał w pole karne, to tam nikogo nie było. Co tu gadać, po przerwie fatalnie to wyglądało.
Receptą na poprawę gry reprezentacji będzie zmiana trenera?
– Nawet jeśli Fornalik odejdzie i zastąpi go ktoś z zagranicy, to nic nie da. Dlatego, że nie mamy zawodników. Leży szkolenie młodzieży, nie ma z kogo wybierać. Jeśli kontuzji doznaje Glik i jest problem, bo obrona się rozsypała, to coś tu jest nie tak. Jaka może być selekcja, gdy zawodników z naszej ligi nadających się do kadry można policzyć na palcach?! Za moich czasów, jak kontuzji doznał Lubański, to był Domarski. Jak nie ja to Szarmach, Marx, Kmiecik lub Kapka. A teraz jest pustynia. Ale tak jest nie tylko w piłce. Minister Mucha jednym odbiera dotacje, innym daje, a potem jest loteria, czy na olimpiadzie zdobędziemy dwa czy cztery medale. Wszystko to jest postawione na głowieÂ….
Piotr Rutkowski: Wszołek to łakomy kąsek nie tylko dla Lecha
Kiedy zobaczymy Pawła Wszołka w Lechu?
– Wszołek to na pewno zawodnik z ogromnym potencjałem. Wiosnę miał nieco słabszą, ale podczas rundy jesiennej pokazał, na co go stać. Jest łakomym kąskiem nie tylko dla Lecha. Dla nas najważniejsze jest to, by odpowiednio wkomponować go w zespół. Na pewno taki transfer ucieszyłby Łukasza Teodorczyka.
Jak zamierzacie przekonać piłkarza?
– My piłkarzy finansowo przekonywać nie będziemy. Dla nas najważniejsze jest, żeby zawodnik chciał grać w Lechu. To ma być dla niego właściwe miejsce, odpowiedni etap w karierze. A jeżeli chodzi o zawodników zagranicznych, Lech nie ma być szczytem marzeń – oni mają celować w najlepsze ligi świata, a nie tylko liczyć pieniądze, które przelewa im Lech.
Dlatego przegrywacie z Legią?
– My z Legią przegraliśmy mistrzostwo Polski i tyle. Prowadzimy swoją politykę transferową i nie budujemy kominów płacowych. Dla nas najważniejsze jest, żeby zawodnik był pewny, że chce grać w Lechu.
PRZEGLĄD SPORTOWY
Tajemnice umowy Waldemara Fornalika
Waldemar Fornalik podpisał kontrakt gwarantujący mu ok. 160 tys. zł miesięcznie. Czyli trochę więcej niż wcześniej Franciszek Smuda, który miał wynagrodzenie rosnące i w końcowej fazie obowiązywania umowy inkasował około 150 tysięcy zł, ale mógł też liczyć na dodatkowe przychody związane z udziałem w kampanii reklamowej jednego z kluczowych sponsorów kadry. Pobory Fornalika są natomiast niemal dwa razy niższe od legendarnej gaży Leo Beenhakkera, który w lipcu 2006 roku zaczynał od kwoty niewiele przekraczającej 40 tysięcy euro, ale szybko się piął w zaplanowanej drabince płac i przed dymisją w 2009 roku wskoczył na próg zarobków gwarantujący mu 70 tys. euro miesięcznie. Trzeba jednak zaznaczyć, że niemal połowę jego pensji refundował sponsor PZPN, który zgodził się wykładać takie pieniądze pod warunkiem, że selekcjonerem będzie znany szkoleniowiec z zagranicy i Leo ten warunek doskonale spełniał. Efekt jest więc taki, że na pensję Fornalika piłkarska federacja z własnej kasy daje nawet więcej niż na wynagrodzenie Beenhakkera. Umowa z byłym trenerem Ruchu Chorzów została zawarta na czas od 15 lipca 2012 do 31 grudnia 2013, a w razie awansu do MŚ w Brazylii będzie przedłużona do 31 lipca 2014. Jest w niej też zastrzeżenie, że gdyby Polsce udało się wyjść z grupy podczas mundialu, to „strony podejmą niezwłocznie i w dobrej wierze negocjacje w celu przedłużenia umowy co najmniej do 31 grudnia 2015 na warunkach nie gorszych niż określonych w wówczas obowiązującej umowie”. To ważne zastrzeżenie, bo w razie awansu Fornalikowi już od stycznia miałaby przysługiwać miesięczna pensja nie mniejsza niż suma łącznego wynagrodzenia uzyskanego w PZPN do grudnia 2013 roku podzielonego przez dwanaście.
Waldemar Matysik: Urban na selekcjonera!
Zbigniew Boniek zasugerował, że Waldemar Fornalik zostaje do końca eliminacji. Czy po kompromitacji z Mołdawią zasłużył na kolejną szansę?
– Gdy zastępował Franciszka Smudę, wydawał mi się dobrym kandydatem. Wierzyłem, że wpłynie pozytywnie na reprezentację i odbuduje ją po słabym EURO. Niestety, Fornalik zmarnował ten czas. Więcej spodziewałem się też po naszych piłkarzach. Nowy trener miał podziałać na nich mobilizująco. Wiadomo, że gdy pojawia się inny szkoleniowiec, piłkarze chcą się przed nim pokazać i się starają. U naszych graczy tego nie widziałem. Boniek mówi, że Fornalik zostaje. To być może deklaracja pod publikę. Na pewno PZPN tak tego nie zostawi. Zbyszek będzie rozmawiał z piłkarzami, trenerem i poszuka najlepszego rozwiązania. Nie zdziwię się, gdy za tydzień zostanie ogłoszony nowy selekcjoner. Nie spodziewam się, że Fornalik sam poda się do dymisji. Przecież ma wysoki kontrakt.
Fornalik powinien być już teraz zwolniony?
– Najpierw trzeba z nim porozmawiać i zapytać go o plan na kolejne mecze eliminacyjne. Trzeba również spotkać się z piłkarzami. Dociec, czy nadal popierają selekcjonera. Nie można działać pod wpływem impulsu. Wszyscy narzekają na Fornalika, ale on nie wychodzi na boisko i nie gra. Przede wszystkim brakuje mi u naszych zawodników walki i większego zaangażowania. Za moich czasów, gdy usłyszeliśmy hymn Polski, byliśmy tak mocno nakręceni, że nie potrzebowaliśmy dodatkowej motywacji ze strony trenera. Od kilku miesięcy trenuję piłkarzy w amatorskim klubie Fortuna Bonn (siódmy poziom rozgrywek w Niemczech – przyp. red.). Moi podopieczni pytają mnie, jak to jest, że Robert Lewandowski, Jakub Błaszczykowski i Łukasz Piszczek w Borussii grają na tak wysokim poziomie, a w kadrze prezentują się bardzo przeciętnie. Odpowiadam, że w trzech nie wygra się meczu. Prawda jest jednak taka, że pozostali zawodnicy też mają dobre umiejętności, kilku z nich gra w niezłych europejskich klubach, ale to nie przekłada się na reprezentację. To duży problem.