Na poniedziałkowych sylwetkach Zawiszy i Cracovii nie koniec naszych podsumowań pierwszoligowych zmagań. „Zmagań”, bo to jednak częściej bywały zmagania, niż mecze. Zmagania zawodników z piłką, z kibicami, z kamerami Orange Sport, z pogodą i – gdzieś tam, w dalekim tle – zmagania drużyn, w których nie zawsze wygrywali teoretycznie lepsi. Jako że ekstraklasowe kluby niechętnie brudzą sobie ręce skautingiem, wolą dwa razy w roku zdać się na łaskę zaprzyjaźnionego menedżera, my postanowiliśmy wejść w buty takiego agenta i stworzyć shortlistę.
Nasze warunki:
1. Zawodnik musi na stałe należeć do klubu, który zapewnił sobie utrzymanie w pierwszej lidze, więc Rakelsa, Nalepę, Cichockiego, Bąka czy Kurowskiego skreśliliśmy od razu.
2. Zawodnik powinien być na tyle młody, by móc się jeszcze rozwinąć w Ekstraklasie. Co to oznacza w
praktyce? Albo ciut starszy, albo ciut młodszy od „młodego” Dudy.
BRAMKARZ: Rafał Leszczyński (rocznik 1992, Dolcan Ząbki, 31 meczów)
Weszło proponuje: Lechii i Zagłębiu.
I Lechia, i Zagłębie to kluby bramkarza potrzebujące na gwałt. Gliwa do spółki z Buchalikiem, za sprawą dziurawych rąk i wręcz permanentnego braku farta, stali się synonimami bramkarskiego nieszczęścia, natomiast proste błędy kosztowały ich kolegów niejedną meczową premię. Obu klubom polecamy więc Leszczyńskiego, który „Leszczem” jest tylko z pseudonimu. Z reguły skutecznie wyciągał Dolcan z opresji i jeszcze dodawał „coś” od siebie, dzięki czemu załapał się na ławkę do olimpijskiej kadry trenera Dorny. Między słupkami zachowuje się, jakby miał ADHD. Wszędzie jest go pełno – na linii, na przedpolu, przy bocznej chorągiewce. W całej Ekstraklasie nie ma bramkarza, grającego nogami lepiej od Leszczyńskiego, a i kilku zawodników z pola mogłoby mieć kompleksy.
PRAWY OBROŁƒCA: Dominik Sadzawicki (1994, GKS Katowice, 15)
Weszło proponuje: Piastowi i Górnikowi.
Jeszcze pół roku temu biegał po boiskach w Paniówkach czy Pyskowicach, w ramach katowickiej okręgówki. Jest kolejnym – po Matrasie i Olkowskim – dowodem na to, że nawet w niższych ligach można znaleźć młodych ludzi, którzy są gotowi, by z marszu wejść do pierwszej ligi. Z tego powodu Sadzawickiego juniora (syna Krzysztofa, siermiężnego ligowca z przełomu wieków) polecamy trenerom – odpowiednio – Broszowi i Nawałce (zapisz to, faken!). Odejdzie (prawdopodobnie) Zbozień, karierę zakończył Bemben, zatem w obu zespołach mógłby zbierać cenne, ekstraklasowe minuty. Jest wysoki, dobrze skoordynowany i potrafi naprawdę nieźle dośrodkować. Szkoda, że tylko prawą nogą…
ŚRODKOWY OBROŁƒCA: Jakub Czerwiński (1991, Termalica Bruk-Bet Nieciecza, 33)
Weszło proponuje: Wiśle i Ruchowi.
Stoper, który stylem gry łudząco przypomina Wołąkiewicza – Czerwiński też nie jest najwyższy (tylko 183 cm), ale nadrabia dynamiką, skocznością i agresywnością. Lubi ostrzejszy kontakt z rywalem, potrafi wyprowadzić piłkę spod pressingu, a kiedy to Termalica podchodziła wyżej, razem z Nalepą dobrze ubezpieczali tyły. Dodatkowe ubezpieczenie defensywy przydałoby się w sąsiednim Krakowie lub w niedalekim Chorzowie, dlatego zachęcamy kluby z tych miast do skorzystania z naszej taniej oferty. Co zrobić? Zadzwonić pod 522 i tak dalej. Zniżki za bezszkodową jazdę!
ŚRODKOWY OBROŁƒCA: Mateusz Bany (1992, Miedź Legnica, 18/1)
Weszło proponuje: Zagłębiu i Cracovii.
Nie będziemy czarować – Banego wpisaliśmy mocno na kredyt, głównie za dobrą jesień i opinię w środowisku. Wiosną zdecydowanie obniżył loty, zresztą podobnie jak pozostali piłkarze Miedzi, za co – paradoksalnie – zgarnął powołanie do młodzieżówki. Niby tej rezerwowej, niby tylko po to, żeby przyjąć szóstkę w plecy od drugiego garnituru Włochów, ale jednak. Bany jest naprawdę solidny pod względem piłkarskim, tyle że niewiele ma wspólnego z lekkoatletyką. Niestety. Gdy już się zagapi, nie ma przebacz – suną sanie jak w Łęcznej. 37 minut, dwie żółte kartki i „time to say goodbye.” Wciskamy go Zagłębiu, bo fajnie uzupełniałby się z Banasiem, i Cracovii, która nie wstydzi się gry piłką.
LEWY OBROŁƒCA: Maciej Mańka (1989, GKS Tychy, 31/2)
Weszło proponuje: Górnikowi, Ruchowi i Cracovii.
Dwa lata temu, bez skrupułów, odpalony z Górnika Zabrze. Mańka wrócił do rodzinnych Tychów, zakasał rękawy, wywalczył miejsce w składzie i stał się czołowym bocznym obrońcą najpierw na drugoligowych boiskach, a po awansie – klasę wyżej. Celowo ustawiliśmy go na lewej stronie, bo to newralgiczna pozycja w kilku ekstraklasowych klubach. Po planowanych odejściach Gancarczyka do Lechii i Magiery do reprezentacji NFZ-u, w Zabrzu znalazłoby się dla niego miejsce. Z miejsca wskoczyłby również do wyjściowych jedenastek Ruchu czy Cracovii, sadzając na ławie „zasłużonych” – Lewczuka lub Puzigacę.
Okazało się, że Mańka też jest wypożyczony, więc – wzorem napadu – lewą obronę pozostawiamy pustą. Z tą pozycją jest problem od reprezentacji, przez wszystkie kluby Ekstraklasy po sam dół i ligi amatorskie, zazwyczaj gra na niej przekwalifikowany prawy obrońca, lewy pomocnik, prawy skrzydłowy, albo rezerwowy bramkarz. Albo Sebastian Boenisch. To my już wolimy biegać w dziewiątkę.
PRAWY SKRZYDŁOWY: Łukasz Suchocki (1987, Stomil Olsztyn, 26/5)
Weszło proponuje: Koronie, Pogoni, Podbeskidziu.
Najlepszy piłkarz Stomilu nie tylko tego sezonu, ale też dwóch poprzednich. Jest piekielnie szybki i cholernie ambitny. Jeśli mielibyśmy opisać jego styl gry bardziej obrazowo, określilibyśmy go mianem piłkarskiej wersji sprintera Sierpny. Suchocki czasami podnosi głowę, szukając lepiej ustawionych partnerów, w przeciwieństwie do jeźdźcy z Kielc, który widzi tylko linię boczną i chorągiewkę. Tak, w Koronie odnalazłby się idealnie, zresztą wiemy, że trener Ojrzyński próbował kiedyś zaprosić go na testy, ale w Olsztynie nie podzielano jego entuzjazmu. Gdzie, jeśli nie do Kielc? Sugerujemy drużyny nastawione na szybkie kontrataki, czyli Pogoń (za Kolendowicza) i Podbeskidzie (lepszy niż Malinowski).
ŚRODKOWY POMOCNIK: Michał Rzuchowski (1993, Arka Gdynia, 26/1)
Weszło proponuje: Ruchowi i Podbeskidziu.
Całkiem niezły środkowy pomocnik, taki z serii 50/50, jeśli chodzi o ukierunkowanie na atak i obronę. Wirtuozem nigdy nie będzie, dziesięciu goli w sezonie nie strzeli, trzech rywali nie minie. Jest jak każdy z nas, tylko częściej zaglądał na siłownię. W Młodej Legii przegrał rywalizację z Furmanem, Łukasikiem czy Kopczyńskim, dlatego zdecydował się na Arkę. W środku pola Rzuchowski przydaje się o tyle, że wygrywa zdecydowaną większość pojedynków powietrznych, niegłupio się ustawia i wyjątkowo mocno strzela z dystansu. Dla klubów, szukających silnego defensywnego pomocnika – jak znalazł. Gorszy od Slobody albo innego Tymińskiego nie będzie.
ŚRODKOWY POMOCNIK: Mateusz Szwoch (1993, Arka Gdynia, 32/3)
Weszło proponuje: Wiśle.
Filigranowy, ale za to wszechstronny piłkarz przednich formacji. Jest bardzo zaawansowany technicznie, radzi sobie kopiąc piłkę obiema nogami, nie najgorzej prezentuje się motorycznie. Dostrzegamy tylko dwie wady – chimeryczność i kiepskie statystyki, bo trzy gole i siedem asyst to w jego przypadku wyraźnie za mało. Moglibyśmy przykryć je młodym wiekiem Szwocha, słabością jego kolegów, ale chcemy być fair. Polecamy go Wiśle, bo brakuje jej tak kreatywnych zawodników, którym chce się trochę bardziej niż Boguskiemu czy Ilievowi, ale piszemy adnotację: niech wchodzi z ławki i łapie minuty, na pierwszy skład jeszcze za wcześnie.
ŚRODKOWY POMOCNIK: Bartosz Osoliński (1988, Dolca Ząbki, 28/6)
Weszło proponuje: Koronie.
Jeden z najlepszych rozgrywających zaplecza Ekstraklasy, który do najwyższej klasy rozgrywkowej transferowany jest średnio dwa razy w roku. I tak od czterech-pięciu lat, czyli od kiedy w Zniczu Pruszków dogrywał piłki Lewandowskiemu. W zeszłym miesiącu Osoliński obchodził 25. urodziny, więc albo wóz, albo przewóz. Dobrze centruje ze stałych fragmentów, ma silny strzał i zaskakujące prostopadłe podanie. Oglądając go, mamy nieodparte wrażenie, że choć gra nieźle, to stać go na wiele więcej, tylko zwyczajnie nie zdaje sobie z tego sprawy. Ojrzyński, który w Pruszkowie dał mu szansę w seniorskiej piłce, ma dar przekonywania…
LEWY SKRZYDŁOWY: Piotr Ceglarz (1992, Termalica Bruk-Bet Nieciecza, 32/4)
Weszło proponuje: Podbeskidziu.
Ceglarz to jedno z odkryć minionego sezonu. Szybki, może nawet trochę chaotyczny, ale to gość, który nie odpuszcza. Poradzi sobie na lewym skrzydle, poradzi po drugiej stronie boiska, a nawet w środku, jako cofnięty napastnik. Na siłę wpychamy go Podbeskidziu, bo to wychowanek klubu z Bielska-Białej, chłopak zżyty z regionem, który pod Klimczokiem miałby sporo do udowodnienia. Ceglarz to dobre uzupełnienie składu, a jego wszechstronność w wydłużonym sezonie Ekstraklasy, przydałaby się na pewno.
ŚRODKOWY NAPASTNIK: brak.
Weszło nie proponuje, Weszło jest załamane.
Na upartego moglibyśmy wystawić Drozdowicza z Termaliki, ale mówimy o piłkarzu 27-letnim, który do tej pory, jeśli już rzucał nas na kolana, to częściej z rozpaczy. Rok starszy Piątkowski z Dolcanu chyba właśnie wystrzelał się za kilka sezonów, a młody Rakels – ha, młodszy od „młodego” Dudy – do Katowic był tylko wypożyczony. Nie będziemy polecać „mniejszego zła” i zagramy bez napastnika.
***
Przy każdym z wyróżnionych mamy pewność, że w Ekstraklasie są gorsi od niego. To spory komfort – może nie tyle dla oczu, co naszego sumienia. Niestety, smutne jest to, że w pierwszej lidze wciąż lepsi od młodych są starzy wyjadacze, którzy „Bogurodzicę” śpiewali w oryginale . A zresztą, sami oceńcie. Opaska kapitana wędruje na biceps seniora Rockiego.
Ptak (36) – Wołczek (34), Jarzębowski (35), Stasiak (32), Fonfara (30) – Pawlusiński (36), Rocki (39), Pitry (32), Olszar (32) – Kowalczyk (36), Aleksander (33)
Zauważmy jednak, że taki Bartłomiej Pawłowski, zanim wiosną odpalił w Widzewie, jesienią w Warcie wyróżniał się tylko trochę. Takiego Bastę też woleliśmy z Bełchatowa, niż z Kolejarza Stróże. No nic, na koniec apel do pań sekretarek z Ekstraklasy: teraz włączcie drukarki, a podziękujecie następnym razem.