– Chcemy odświeżyć zespół, sprawić, że będzie bardziej polski, odpowiedzialność za wynik zostanie w większych stopniu położona na Polakach. Mam nadzieję, że długofalowo to przyniesie efekt, choć ryzyko jest zawsze, bo jednak mówimy o sporcie, w którym czynnik ludzki jest zawodny – mówi dyrektor sportowy Zagłębia – Paweł Wojtala , z którym rozmawialiśmy o zmianach w lubińskim klubie.
Robicie poważne porządki. Dziesięciu zawodników odchodzi z Zagłębia. Jaki macie pomysł na ich zastąpienie, bo przynajmniej Costa, Pawłowski, Małkowski, Hanzel czy Tunczew to zawodnicy, którzy grali w ostatnim sezonie stosunkowo dużo.
– Staraliśmy się realnie ocenić to, co działo się w klubie. Na paru zawodników patrzyliśmy nawet przez pryzmat kilku lat, które spędzili w Zagłębiu. Czas na zmiany. Trzeba zbudować inny zespół, który pokaże charakter, a przede wszystkim zagra tak, że będzie satysfakcjonować ludzi.
Powtarzałeś ostatnio, że oczekujesz, że kilku graczy dostarczy argumentów sportowych, a oni – jak na złość – w końcówce rundy robili wszystko na odwrót i wyniki to pokazują.
– Maj był szczególnie rozczarowujący. Najlepszy dowód, że zdobyliśmy dwa punkty w pięciu meczach. Wydaje mi się, że coś niedobrego wydarzyło się po tej wysokiej wygranej w dobrym stylu ze Śląskiem Wrocław. Nie wiem czy w głowach zawodników… Chyba tak, bo nie wierzę, że tak nagle można po prostu przestać grać w piłkę. W efekcie tych argumentów nie dostałem.
W którymś z niedawnych wywiadów powiedziałeś: „Mam wrażenie, że nie wszyscy zdają sprawę, jaka jest sytuacja na rynku”. To taka sugestia, że warto byłoby dać z siebie więcej, bo Zagłębie może być dla piłkarza atrakcyjniejsze niż niejeden klub w tej lidze?
– Na normalność się nie narzeka, a ja cały czas powtarzam, że w Zagłębiu chcemy normalności. To na co się umawiamy musi być punktualnie i w odpowiednim czasie płacone, rozliczane. Większość chłopaków, którzy teraz odchodzą z klubu, grało na dobrych warunkach finansowych, kontraktach podpisanych wcześniej, a rynek ostatnio trochę się zmienił. Kluby nie inwestują, nie oferują tak wysokich umów. W efekcie nasza ocena ich przydatności do drużyny była negatywna.
Między tobą a trenerem Hapalem była pełna zgoda co do tych dziesięciu nazwisk?
– Cały czas trwała dyskusja. Doszliśmy do ostatecznego wniosku, że trzeba zrobić małą rewolucję. Podjęliśmy spore ryzyko, na które trener się zgadza, mając na uwadze reorganizację ligi i to, że już jesienią mamy do zagrania 21 spotkań w lidze i pucharze. Moment jest trudny, ale nastawiony na konkretny efekt.
Z Szymonem Pawłowskim próbowaliście rozmawiać do ostatniej chwili, czy od dłuższego czasu była już pełna jasność, że nie ma szans na utrzymanie go w Zagłębiu?
– W pewnym momencie, było to już na pewno w maju, przekazaliśmy zawodnikom, że wstrzymujemy wszystkie rozmowy kontraktowe, czekamy na którym miejscu skończymy ligę i wtedy podejmiemy ostateczną decyzję co do przydatności wszystkich zawodników. Tyczyło się to też Szymona, który zresztą nieraz podkreślał, że chce spróbować czegoś innego.
Jeszcze w kwietniu mówiłeś, że nie ma konkretnych ofert.
– To powinien być też przykład dla innych zawodników, że taki piłkarz, mieszczący się w szerokiej kadrze Polski, który rok 2012 miał bardzo dobry, ciągle nie ma – a przynajmniej nic mi na ten temat nie wiadomo – podpisanego kontraktu z innym klubem.
Pawłowski i Costa byli w tym gronie dziesięciu zawodników jedynymi, którzy sami zadeklarowali, że chcą odejść z klubu?
– Tak, oni od początku to deklarowali. Costa dość szybko uciął temat, Szymon też mówił, że chce odejść, ale nie przekreślał oferty z Zagłębia. Sytuacja się nie zmieniała, więc na koniec także my, jako klub, uznaliśmy, że chyba faktycznie obaj potrzebują nowych wyzwań.
Zupełnym niewypałem okazał się Wojciech Trochim, a był to piłkarz, wobec którego można było mieć nadzieje, patrząc na jego dotychczasową grę w pierwszej lidze.
– Dla nas wszystkich jest to duże rozczarowanie. Wiedzieliśmy, że potrzebuje czasu na aklimatyzację w Ekstraklasie, że ma pewne zaległości, których nie tak łatwo nadrobić, stąd też krótki kontrakt. Niestety nie dał rady i to wszystko. Przed kilkoma dniami się rozstaliśmy.
Sam, jako dyrektor sportowy, przed kilkoma dniami przedłużyłeś umowę z Zagłębiem o kolejne trzy lata. Nie ma mowy o pracy na chwilę. Można snuć długofalowe plany.
– Pierwszy okres mojego pobytu w klubie był przede wszystkim po to, żeby się poznać – z prezesem, z zarządem klubu, radą nadzorczą – i przekonać się czy będzie to dobra współpraca i jeden kierunek myślenia. Teraz zaczynamy poważne działania. Musimy uzbroić się w cierpliwość, nastawić się na zmiany i wiedzieć, że wynik niekoniecznie przyjdzie od razu. Chcemy odświeżyć zespół, sprawić, że będzie bardziej polski, odpowiedzialność za wynik zostanie w większych stopniu położona na Polakach. Mam nadzieję, że długofalowo to przyniesie efekt, choć ryzyko jest zawsze, bo jednak mówimy o sporcie, w którym czynnik ludzki jest najbardziej zawodny.
Siłą rzeczy, po reformie ligi, chyba nie wyobrażacie sobie, że Zagłębie nie wchodzi w przyszłym sezonie do grupy mistrzowskiej i nie walczy o górną połówkę tabeli.
– Na pewno założenie będzie takie, żeby powalczyć o pierwszą ósemkę, ale dla mnie pierwszym i najważniejszym celem jest teraz pozyskanie nowych zawodników. Zobaczymy jaką drużynę uda się skompletować. Póki co widzę, że niektórzy zawodnicy i ich menedżerowie chyba nie mają pełnej świadomości sytuacji na rynku i rozmowy bywają trudne.
Może obraca się przeciwko wam przeświadczenie, że Zagłębie do tej pory miało pieniądze i było w stanie oferować wysokie kontrakty.
– Oczekiwania są spore, czasami zdecydowanie zawyżone. Niektórzy zawodnicy, którzy do tej pory niewiele grali w lidze, właściwie dopiero się w niej pokazali, oczekują od nas pieniędzy na poziomie reprezentacji Polski. A my w tej chwili nie przewidujemy żadnych kominów płacowych.
Zakontraktowaliście już Aleksandra Kwieka. Wydaje się, że nieźle wpisuje się w ten pomysł odświeżania kadry, stawiania na Polaków, sprawdzonych ligowców.
– Wiadomo jaką wiosnę zaliczył Górnik Zabrze, ale ogólnie trzy ostatnie lata w wykonaniu Olka trzeba ocenić bardzo pozytywnie. Potrafi grać do przodu, dograć dobrą piłkę otwierającą drogę do bramki. Znamy też jego cechy, które może dać innym w szatni. Bardzo na niego liczymy.
Możesz potwierdzić, że do klubu wróci Paweł Oleksy?
– Tak. Zamierzamy spotkać się z jego menedżerem. Dostanie propozycję nowego kontraktu – nie dość, że przedłużenia go, to też zdecydowanego poprawienia warunków finansowych.
W kontekście Zagłębia pojawia się nazwisko Miłosza Przybeckiego. Potwierdzisz?
– To na pewno bardzo atrakcyjny towar na rynku. Tak, jest w kręgu naszych zainteresowań.
Janusz Gol?
– Janusz zdobył właśnie mistrzostwo z Legią. Poza tym ma ważny roczny kontrakt i myślę, że będzie chciał zostać w Warszawie, spróbować jeszcze raz sił w europejskich pucharach, powalczyć o Ligę Mistrzów. Nie sądzę, żeby to był temat dla nas. W tej chwili go nie rozważamy.
Ilu nowych zawodników potrzebujecie przy założeniu, że dziesięciu odchodzi, ale też biorąc pod uwagę, że najbliższy sezon będzie trudniejszy i dłuższy o siedem kolejek?
– Za moment wyciągniemy kilku chłopaków z Młodej Ekstraklasy, jednak będą to bardzo młodzi ludzie w wieku 16-17 lat. Trudno, żeby brali od razu odpowiedzialność za wynik, dla nich ważny będzie każdy trening z pierwszą drużyną. Na razie nie ma sensu oczekiwać, że projekt naszej akademii momentalnie przyniesie świetne efekty. Być może trzeba będzie na nie czekać siedem, dziewięć lat. Skoro odchodzi dziesięciu zawodników, szacuję, że potrzebujemy maksymalnie siedmiu nowych. Nie zamierzamy jednak robić transferów „na siłę”.