Stawowy awansował, ale możliwe, że pożegna się z Cracovią

redakcja

Autor:redakcja

09 czerwca 2013, 13:43 • 2 min czytania

Wojciech Stawowy psim swędem zdołał dostać się do ekstraklasy, ale przeznaczenia nie oszuka: z naszych informacji wynika, że bardzo prawdopodobne, iż lada moment straci pracę. Może ją stracić, ponieważ Cracovia niby weszła do ligi, ale tak naprawdę miejsce premiowane awansem dostała na złotej tacy od Termaliki, która z ostatnich sześciu meczów wygrała zaledwie jeden. Czyli miała być krakowska drużyna murowanym faworytem, a ostatecznie prześlizgnęła się fartem. Nie tego spodziewał się Janusz Filipiak.
Z jednej strony awans. Z drugiej: awans, który zakłamuje sezon w wykonaniu „Pasów”. Wystarczyłoby, żeby bramkarz Olimpii Grudziądz w ostatniej sekundzie meczu w Niecieczy nie strzelił gola i Cracovia musiałaby się tułać po pierwszej lidze przez kolejny sezon. Fakty są takie, że na 40 minut przed końcem sezonu, nic od zespołu Stawowego nie zależało, podczas gdy patrząc na możliwości klubu – i zestawiając je z możliwościami Niecieczy, Floty czy nawet Zawiszy – wtedy już szampany powinny być nie tyle zmrożone, co już dawno wypite.

Stawowy awansował, ale możliwe, że pożegna się z Cracovią
Reklama

Dość mało strzelonych goli (mniej niż Dolcan czy Miedź, jeden więcej niż Kolejarz Stróże), sporo straconych (więcej niż Olimpia Grudziądz czy GKS Tychy) – nieprzekonująca była to Cracovia. Stawowy zadanie wykonał, ale chyba jednocześnie pokazał, że na walkę o cokolwiek więcej to zespół pod jego wodzą zupełnie nie pasuje. Chyba czas posprzedawać bajki o polskiej Barcelonie komuś innemu.

Najnowsze

Anglia

Simons i Romero, czyli „Głupi i Głupszy”. Liverpool górą w hicie

Maciej Piętak
1
Simons i Romero, czyli „Głupi i Głupszy”. Liverpool górą w hicie
Reklama

Weszło

Reklama
Reklama