– Ludzie, którzy piszą teraz, że my cieszymy się, bo nie awansowaliśmy w ogóle mnie nie interesują. To oni się cieszą, ale na pewno nie my. Szkoda, że ktoś zza klawiatury ma siłę pisać takie głupoty. Szkoda, że ktoś taki nie przyjdzie i nie powie mi tego w twarz. Przyszedłby to dostałby w ryj – mówi Dariusz Pawlusiński, pomocnik Niecieczy.
Trener Moskal skomentował mecz z Flotą słynnym zdaniem Grześka Skwary. Podpisujesz się pod tym?
– No dokładnie, podpisuję się pełnym zdaniem. Rękoma i nogami byliśmy przy awansie i to co zrobiliśmy w ostatnich dwóch meczach to nie wiem, czy Hitchcock by wymyślił. Nie wiem, jak można stracić gola w ostatniej minucie z Olimpią i to jeszcze przez bramkarza, a potem pojechać na Flotę, gdzie wystarczał nam remis i dostać czwórkę. Daliśmy ciała. Każdy z nas miał jedno marzenie: zagrać w ekstraklasie. Niestety – spierdoliliśmy to.
Rozmawiałem przed chwilą z trenerem i powiedział, że w trudnych momentach brakowało lidera. Co o tym sądzisz?
– Nie, ja się z tym nie zgodzę. W tej drużynie są zawodnicy, którzy grali w Ekstraklasie i wiedzieli, o co walczą. Uważam, że zabrakło szczęścia. W czterech czy pięciu kolejkach po prostu nam się nie układało. Prowadziliśmy wczoraj 1:0, mieliśmy trzy stuprocentowe sytuacje w pierwszej połowie i co? Nie strzeliliśmy, więc przepraszam bardzo, ale o czym my możemy mówić? Szczęście mieliśmy? Nie mieliśmy. Boli mnie to bardzo. Na 34 mecze w sezonie, poza kilkoma wybranymi, graliśmy naprawdę równy futbol. W 90 procentach zasłużyliśmy na awans.
Wyhamowaliście w końcówce, zupełnie jak w poprzednim sezonie. Znowu pojawiły się głosy, że nie chcieliście awansować.
– Jechaliśmy do Świnoujścia 700 kilometrów i wiedzieliśmy, że trzeba wrócić 700 tylko po to, żeby zrealizować założony cel. Ludzie, którzy teraz piszą na temat Niecieczy, że cieszy się, bo nie awansowała w ogóle mnie nie interesują. To oni się cieszą, ale na pewno nie my. Szkoda, że ktoś zza klawiatury ma siłę pisać takie głupoty. Szkoda, że ktoś taki nie przyjdzie i nie powie mi tego w twarz. Przyszedłby to dostałby w ryj.
Co dalej? Za trzy tygodnie kończy ci się kontrakt.
– Nie mam zielonego pojęcia. Przyjechałem do domu po czterech dniach rozłąki. Mam dzieci, żonę. Tęskniłem za nimi. A co będzie ze mną, jeśli chodzi o Niecieczę? Nie wiem. Na razie żadne spotkanie nie jest zaplanowane.